Tomasz Siemoniak u Sławomira Sierakowskiego: mamy stracony rok i śmigłowce za miliard
- Mamy chaos. Każdy dzień przynosi nowe informacje i to się staje kompletnie niepoważne. Minister Macierewicz najpierw powiedział, że kupuje Black Hawki, później był śmigłowiec polsko-ukraiński, wczoraj zakup w pilnej potrzebie. Dwa fakty są niezaprzeczalne. Stracono rok - trzeba było w styczniu, lutym zamknąć sprawę z Airbusem, a nie ciągnąć negocjacje. Druga twarda informacja - z 13,5 mld zł przeznaczonych na śmigłowce, wydanych będzie miliard. Czyli 12,5 mld na inne potrzeby - obronę terytorialną Macierewicza albo premier Morawiecki, też aktywny w tym procesie, parę miliardów weźmie. Mamy stracony rok i śmigłowce za miliard, czyli zupełnie coś innego niż wojsko potrzebowało - mówił w programie "WP rozmowa" były szef MON Tomasz Siemoniak (PO).
Proszony o komentarz do słów rzeczniczki MON, która stwierdziła, że Siemoniak dokonał bezprawnej zmiany wstępnych założeń techniczno-taktycznych w sprawie helikopterów, gość "WP rozmowy" odparł, że zarzut ten jest "absurdalny".
- Wszystko było w zgodzie z przepisami. Minister może takie decyzje podejmować i jest ich całe mnóstwo. Specjaliści, wojskowi określają, co im potrzeba, czasem zmieniają zdanie pod wpływem różnych analiz. I w procedurze, w rekomendacji Sztabu Generalnego czy wojskowych, minister takie decyzje podejmuje - tłumaczył Siemoniak.
Były szef MON zaznaczył, że o ile można powiedzieć, iż to nie była dobra decyzja, o tyle nie można nazwać jej bezprawną. - Zresztą sąd potwierdził, że postępowanie przetargowe było prawidłowe. Więc ja odbieram to jako próbę ucieczki od zarzutów wobec Antoniego Macierewicza. Jego związki z byłym senatorem D'Amato, lobbystą amerykańskim; przepływy finansowe między nimi... Okazuje, że Polska Grupa Zbrojeniowa za wiedzą Macierewicza płaci D'Amato. Ten otrzymuje pieniądze od producenta Black Hawków. Pojawiają się jakieś dziwaczne oświadczenia. Opozycja, media domagają się wyjaśnień - kontynuował Siemoniak.
Polityk poinformował, że we wtorek PO złożyła w tej sprawie wniosek do prokuratury. - W poniedziałek była konferencja prasowa naszych posłów, którzy zasugerowali, że sprawa jest tak poważna, że prokuratura powinna to ścigać z urzędu. Dali dobę. Ponieważ nie było żadnej reakcji, złożyli wniosek. To są poważne sprawy. Gdyby za naszych czasów było coś takiego, to sądzę, że PiS organizowałby po pięć konferencji dziennie - podsumował gość "WP rozmowy".