Tomasz Lis przestaje być komentatorem. Stacja potwierdza

Doprowadzanie pracowników do ataków paniki, poniżanie, wulgarne, seksistowskie odzywki, atmosfera przesiąknięta chamstwem – to zarzuty pracowników wobec Tomasza Lisa ujawnione przez Wirtualną Polskę. Były już redaktor naczelny "Newsweeka" wszystkiemu zaprzecza. Jedna ze stacji radiowych do czasu wyjaśnienia sprawy nie będzie zapraszała dziennikarza do programu w roli komentatora.

Tomasz Lis przestaje być komentatorem. Stacja potwierdza
Tomasz Lis przestaje być komentatorem. Stacja potwierdza
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Wojciech Strozyk/REPORTER
Mateusz Czmiel

Po 10 latach pracy w "Newsweeku" Tomasz Lis został pożegnany z dnia na dzień. Jak ustalił Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski, powodem zwolnienia były zarzuty pracowników dotyczące mobbingu i przemocowych zachowań Lisa, który wszystkiemu zaprzecza.

Stacja zawiesza współpracę. Reakcja na doniesienia

Do czasu wyjaśnienia sprawy Tomasz Lis nie będzie już zapraszany do stacji TOK FM, gdzie pojawiał się co piątek w "Poranku Radia TOK FM". Gospodarzem programu jest Jacek Żakowski.

"W świetle ostatnich doniesień, do czasu wyjaśnienia sprawy zdecydowaliśmy się nie zapraszać Tomasza Lisa na naszą antenę w charakterze komentatora" - przekazała redaktor naczelna radia TOK FM Kamila Ceran.

Ataki paniki, płacz, poniżanie

Z informacji, do których dotarła Wirtualna Polska, wynika, że do zgłoszeń w sprawie Tomasza Lisa dochodziło już we wcześniejszych latach.

- W ubiegłym roku otrzymaliśmy pismo z opisem niewłaściwych zachowań, których wobec osób podwładnych miał się dopuszczać redaktor naczelny "Newsweeka". Wydaje się, że to, co opisano w przesłanym do nas piśmie, można nazwać mobbingiem - powiedział nam Marcin Terlik ze związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza w RASP.

Wirtualna Polska dotarła do pisemnego zgłoszenia jednej z pracownic "Newsweeka".

"Oszczędzałam siły, zwłaszcza że i tak często po rozmowie z szefem z trudem powstrzymywałam łzy. Albo płakałam. Raz na szczególnie okropnym kolegium miałam atak paniki, ale bałam się prosić o pomoc, więc wyszłam z sali. Zajęła się mną koleżanka z sekretariatu" - czytamy.

Tomasz Lis, mimo zgłoszeń, przez długi czas pozostawał jednak na stanowisku. Kategorycznie zaprzecza tym doniesieniom.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (417)