Tomasz Janik: "Bez aresztu dla kierowcy bmw po wypadku w Warszawie - słuszna decyzja sądu" (Opinia)
Nie milkną echa wypadku drogowego, do którego doszło w niedzielę na warszawskich Bielanach. Kierowca bmw potrącił śmiertelnie na przejściu dla pieszych 33-letniego mężczyznę, który zdążył jeszcze uratować żonę i dziecko, wypychając ich w ostatniej chwili w stronę chodnika. Prokuratura zawnioskowała do sądu o tymczasowe aresztowanie kierowcy, sąd jednak z tym wnioskiem się nie zgodził.
Wypadek na Bielanach to oczywiście olbrzymia tragedia, zginął przecież człowiek. Niemniej, sąd decydujący o kwestii tymczasowego aresztu okazał się wolny od emocji i społecznej presji, uznał bowiem, że wystarczającym środkiem zapobiegawczym będzie dozór policji, a podejrzany może wyjść na wolność. Wiele osób oburzonych jest tą decyzją sądu, zadając standardowe pytania, jak to możliwe aby sprawca "morderstwa" chodził po wolności, że "lepiej zabić człowieka samochodem niż nożem, bo kara jest niższa" czy wreszcie nieśmiertelne "czyim jest synem?". Sytuacja nie wygląda jednak tak prosto.
Areszt to nie więzienie
Tymczasowe aresztowanie nie jest karą. To nie jest instytucja, która poprzez pozbawienie człowieka w ekspresowym tempie wolności ma natychmiastowo zaspokoić społeczne poczucie sprawiedliwości. Areszt tymczasowy ma konkretne cele - ma uniemożliwić mataczenie czy ucieczkę podejrzanego, a sąd, stosując jakiekolwiek środki wobec podejrzanego o popełnienie przestępstwa, musi kierować się przepisami prawa i jeśli nie dopatrzył się tego typu zagrożeń, to nie mógł aresztu orzec.
Rzecznik prezydenta: nie będzie państwowego marszu 11 listopada z udziałem Andrzeja Dudy
Kierowca bmw usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym oraz narażenia pieszych znajdujących się na przejściu na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Przestępstwa te mają charakter nieumyślny, co znaczy że sprawca nie chciał ich popełnić. Wypadek drogowy, choćby i śmiertelny, nie ma nic wspólnego z zabójstwem i nie może być do niego porównywany.
Jeden cel
W rozróżnianiu tych czynów nie chodzi tylko o skutek, jaki wystąpił, ale przede wszystkim o zamiar sprawcy - o to, do czego swoim zachowaniem dążył. Jeśli ktoś twierdzi, że kierowca bmw "chciał zabić" samochodem nieznanego mu zapewne mężczyznę, niech podzieli się tą wiedzą z prokuratorem, może przyda się do zażalenia na odmowę aresztu, które prokuratura podobno rozważa.
Sądy oczywiście powinny brać pod uwagę kwestię prewencji i nie zapominać o społecznym oddziaływaniu kary, jednak te rzeczy są istotne dopiero przy wydawaniu wyroku (orzekaniu o winie bądź niewinności), a nie przy tymczasowych decyzjach o areszcie, kaucji czy dozorze. Te mają bowiem zupełnie inny cel - mają zabezpieczyć tok postępowania, tak, aby mogło ono przebiegać w sposób niezakłócony. Sąd może potępić zbyt szybką czy z innych przyczyn nieostrożną jazdę, może zganić kierowcę za wiele różnych rzeczy, ale nie może wysłać go do aresztu za sam skutek zdarzenia.
Czemu taki areszt ma służyć?
Pozbawienie kogoś wolności zawsze musi być decyzją roztropną i przemyślaną, ponieważ wolność to jedno z największych dóbr, jakie posiada człowiek. Często osoba osadzona zmuszona jest przez lata nosić piętno tego, który "siedział w więzieniu", a to, co po latach ostatecznie orzekł sąd w kwestii winy czy niewinności, to już tylko nikomu niepotrzebne niuanse.
Człowiek, zwłaszcza sprawca przestępstwa nieumyślnego, który nigdy nie miał nic do czynienia z wymiarem sprawiedliwości, trafia nagle w miejsce skrajnie nieprzyjazne, które na pewno nie uczyni z niego kogoś lepszego niż był. Pytanie "czemu taki areszt ma służyć?" jest w takiej sytuacji jak najbardziej na miejscu.
Podsumowując - podejrzany popełnił (być może) przestępstwo nieumyślne, przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu i był trzeźwy, a sąd słusznie odmówił zastosowania aresztu. Sąd rozstrzygnie kwestię winy, posiłkując się zapewne opinią biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych, a karę wymierzy według swojego uznania, bacząc, aby jej dolegliwość nie przekroczyła stopnia winy. I nie ma powodów, aby go w tych obowiązkach wyręczać.
Tomasz Janik dla WP Opinie. Autor jest adwokatem, członkiem Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku