Świat"To sukces Egipcjan" i "początek głębokich zmian"

"To sukces Egipcjan" i "początek głębokich zmian"

Były podsekretarz obrony USA Lawrence Korb ocenia, że odejście prezydenta Hosniego Mubaraka jest sukcesem narodu egipskiego. Zdaniem prof. Janusz Danecki z Uniwersytetu Warszawskiego, choć Egipt się teraz raduje, przyszłość tego kraju jest jeszcze niejasna. Z kolei według byłego polskiego ambasadora w Egipcie Grzegorza Dziemidowicza, jest to początek głębokich zmian, nie tylko nad Nilem.

"To sukces Egipcjan" i "początek głębokich zmian"
Źródło zdjęć: © AFP | Mohammed Abed

11.02.2011 | aktual.: 11.02.2011 20:38

- Można obecnie liczyć, że Egipt pójdzie teraz drogą Turcji, gdzie także armia jest strażnikiem świeckiego systemu, ale nie ma dyktatury - powiedział Korb, związany obecnie z instytutem analitycznym Center for American Progress. Amerykanin ocenia, że dymisja prezydenta rozwiązała nie tylko problem przeciągających się protestów, które mogły wymknąć się spod kontroli, ale umożliwi "postawienie gospodarki na nogi", gdy ludzie wrócą do pracy.

Lawrence Korb: co stanie się we wrześniu?

- Prawdziwe pytanie brzmi jednak: co stanie się od dziś do września, kiedy mają się odbyć wybory - dodał ekspert. Korb jest optymistą i nie uważa, by Egiptowi groziło "porwanie" rewolucji przez islamistów.

- Wątpię, by Bractwo Muzułmańskie przejęło władzę. Wśród demonstrujących w Kairze wyraźnie dominują siły świeckie. Ci ludzie nie palili flagi amerykańskiej ani izraelskiej. Nie można też porównywać sytuacji w Egipcie z Iranem. Rewolucja irańska obaliła szacha, którego my - Ameryka - postawiliśmy u steru (poprzez inspirowany przez CIA pucz przeciwko demokratycznemu rządowi premiera Mosaddegha w 1953 r.). Mubarak nie objął władzy dzięki nam, chociaż z nim współpracowaliśmy - powiedział Korb.

Zwrócił też uwagę, że administracja USA powinna być powściągliwa w wypowiedziach na temat Egiptu, gdyż nie należy stwarzać wrażenia obcej ingerencji w suwerenne decyzje jego przywódców.

Grzegorz Dziemidowicz: to początek zmian

Także były ambasador RP w Egipcie, wykładowca Collegium Civitas Grzegorz Dziemidowicz mówi o odejściu Mubaraka jako o wielkim zwycięstwie społeczeństwa egipskiego. - Po trzydziestu latach dyktatury Hosniego Mubaraka odchodzi on do przeszłości. (...) To oznacza początek głębokiej zmiany, początek głębokiej demokratyzacji. Najwyższa rada wojskowa będzie czuwała nad przebiegiem negocjacji z partiami politycznymi, które prowadzi Suleiman - ocenia Dziemidowicz.

Były polski ambasador przewiduje, że wiceprezydent prawdopodobnie zarządzi wybory za kilka miesięcy, by partie polityczne mogły przedstawić swoje programy. Natomiast najwyższa rada wojskowa będzie czuwać nad sprawami gospodarczymi. - Egipt to wielki, 80-milionowy kraj. Jest masa bezrobotnych ludzi pozbawionych właściwego poziomu życia, to trzeba będzie powoli, powoli naprawiać. To jest oczywiście długotrwały proces, ale będzie się musiał teraz zacząć i ludzie będą musieli zobaczyć już szybko pierwsze efekty tych zmian: i społecznych, i politycznych, i ekonomicznych - mówi Dziemidowicz.

Jego zdaniem oznacza to również zmiany dla całego Bliskiego Wschodu, gdyż Egipt był jednym z głównych graczy w regionie. - Teraz niewątpliwie te wszystkie kraje rządzone silną ręką przez mniej lub bardziej mocne dyktatury będą się starały poprzez umiarkowane reformy, poprzez uspokajające gesty wobec własnych społeczeństw, nie dopuścić do rozprzestrzeniania się tej tunezyjskiej i teraz już egipskiej "choroby" - ocenia.

Według Dziemidowicza jest to także dobry znak dla bezpieczeństwa świata, gdyż Egipt będzie szybkim krokiem chciał wejść "do rodziny krajów demokratycznych o stabilnych systemach społecznych i ekonomicznych".

Ewa Machut-Mendecka: teraz najważnieszje osoby to...

Zdaniem prof. Ewy Machut-Mendeckiej z Katedry Arabistyki Uniwersytetu Warszawskiego w tej chwili nie należy się spodziewać rozlewu krwi, bo egipskie partie zachowują się bardzo rozważnie. - Wydaje się, że sytuacja w Egipcie jest stabilna: władzę obejmuje z jednej strony wiceprezydent Omar Suleiman, z drugiej strony jest rząd, czyli premier Ahmed Szafik, i jest wojsko, które kontroluje sytuację. Dla dalszego rozwoju wydarzeń bardzo istotna będzie relacja między rządem a wojskiem - mówi arabistka.

Prof. Machut-Mendecka wyjaśnia, że najważniejsze dla kraju decyzje zapadły na nocnym zebraniu rady wojskowej, na którym nie było już Mubaraka. - Najprawdopodobniej do kolejnych wyborów prezydenckich zostanie podtrzymany stan wyjątkowy - dodaje.

W tej chwili najważniejszą rolę w Egipcie odgrywają dwie osoby: generał Sami Anan - to jest jeden z najważniejszych generałów egipskich, oraz marszałek polowy Mohammed Husejn Tantawi. Ale nie przypuszczam, żeby z ich powodu rząd upadł. Jestem przekonana, że sytuacja teraz będzie się stabilizować - ocenia arabistka.

Marek Kubicki: Mubarak nie odszedł przez tłum

- Mubarak wcale nie ustąpił pod wpływem tłumu, a przynajmniej nie do końca. Pamiętajmy o tym, że on miał już 82 lata i szykował się od oddania i przekazania władzy. Co prawda myślał o swoim synu, nie o Omarze Suleimanie, ale jako potencjalny następca był on jednym z wymienianych kandydatów już pod koniec lat 90. - ocenia Marek Kubicki, politolog i arabista, redaktor naczelny portalu Arabia.pl

Według arabisty, Mubarak dostał prawdopodobnie gwarancje bezpieczeństwa dla siebie lub swojego majątku, dzięki czemu zdecydował się na odejście. Jego zdaniem na ustąpienie prezydenta składa się kilka rzeczy: społeczeństwo, internet, sytuacja ekonomiczna, podwyżka cen żywności, opozycja muzułmańska. - Natomiast - według mnie - to jest ustąpienie pod wpływem negocjacji międzynarodowych - dodaje.

Kubicki podkreśla jednak, że przekazanie władzy nie jest wciąż ustąpieniem, a władza dalej należy do kręgu współpracowników Mubaraka. - To, że władzę przejmie wojskowa rada, niczego nie zmienia. Kto będzie startował we wrześniowych wyborach na prezydenta? Nie wyobrażam sobie, że będzie startował kandydat wojskowy. To jest rząd tymczasowy i podejrzewam, że porozumiał się on zarówno z Omarem Suleimanem, jak i Mubarakiem co do tego, jak rządzić - wyjaśnia.

Politolog przewiduje również, że obecny wiceprezydent wystartuje we wrześniowych wyborach. - Jeżeli będzie popierany przez rząd i media rządowe, będzie miał największe szanse. Należy też wziąć pod uwagę możliwe fałszerstwa wyborcze - ocenia.

Janusz Danecki: armia wykona wolę ludu?

- Egipcjanie się cieszą i słusznie się cieszą, bo to, czego chcieli, osiągneli. A więc jest radość, ale to nie oznacza, że wszystko jest jasne i już wiadomo, co będzie dalej, dlatego że armia przejmuje w tej chwili władzę i ma być gwarantem procesów demokratyzacyjnych - ocenia kierownik Centrum Bliskowschodniego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i naukowiec Uniwersytetu Warszawskiego prof. Janusz Danecki.

Profesor wyraził nadzieję, że armia wykona wolę egipskiego ludu. - Teraz wszystko w rękach armii, czy zechce pójść na tę demokratyzację, czy będzie ją gwarantować, tak jak mówiła? - mówił.

Dla pozostałych krajów regiony - zdaniem prof. Daneckiego - Egipt stał się wzorem i źródłem strachu. - Bo oczywiście oznacza to, że tam również muszą nastąpić zmiany demokratyczne, jakaś demokratyzacja powinna się tam pojawić - dodaje naukowiec. Roman Czyżycki: Egipt to dalej niewiadoma

- Ustąpienie Mubaraka zostało wymuszone przez wojsko w wyniku presji demonstrantów rekrutujących się spośród zmarginalizowanych dotychczas warstw społecznych. Ten fakt zasługuje na tym większą uwagę, że społeczeństwo egipskie znosiło do tej pory w miarę cierpliwie ekscesy reżimu. Rozpoczną się obecnie skomplikowane przetargi o kształt instytucjonalny kraju między wojskiem a oponentami reżimu, którzy nie stanowią spójnej siły. Przetargi będą więc miały wielopłaszczyznowy charakter - mówi Roman Czyżycki, były ambasador RP w Kairze w latach 1989-1994, znawca problemów Bliskiego Wschodu i Afryki.

Według byłego ambasadora zmiany są nieuniknione, wydaje się jednak, że wojsko będzie chciało sterować reformami. - Zmiany więc mogą zmierzać w kierunku koncesjonowanej demokracji, a docelowo upodobnić system rządów w Egipcie do modelu tureckiego, zagradzając drogę fundamentalizmowi islamskiemu - wyjaśnia.

Taki kierunek ma być popierany przez USA, którym zależy na stabilizacji w regionie i "bez uszczerbku dla pozycji Izraela".

Zobacz także
Komentarze (0)