"To się dopiero okaże, czy nie ma protekcjonizmu"
Komentatorzy sceny politycznej oceniają, że szczyt w Brukseli był korzystny dla Polski, ale to jak będzie wyglądać polityka antyprotekcjonizmu w krajach UE dopiero się okaże.
01.03.2009 | aktual.: 02.03.2009 10:28
Teraz nadchodzi czas gdy okaże się, czy deklaracje wypełnią się treścią, czy rzeczywiście nie pójdziemy w stronę Europy dwóch prędkości - tak niedzielnego nieformalnego szczytu UE w Brukseli skomentował Paweł Kowal (PiS).
Według niego, deklaracje wszystkich państw UE, że nie będą stosować zasad protekcjonizmu narodowego, trzeba będzie zweryfikować przez pryzmat minionych decyzji i tych, które dopiero podejmą.
- Na przykład, czy obowiązuje zasada swobodnego przepływu siły roboczej w ramach Unii, skoro Niemcy nie otworzą swego rynku pracy 1 maja, jak miały uczynić - powiedział polityk PiS.
Przypomniał w tym kontekście protesty na forach europejskich, gdy ważyła się kwestia dofinansowania polskiego przemysłu stoczniowego. Teraz słyszy się jak władze unijnych krajów wzywały do obrony swoich firm - dodał Kowal.
Premier Donald Tusk po nieformalnym szczycie UE w Brukseli ws. kryzysu finansowego podkreślał, że jego uczestnicy zgodzili się uznać, że protekcjonizm to nie lekarstwo na kryzys.
Profesor Jadwiga Staniszkis uważa, że unijny szczyt w Brukseli był korzystny dla Polski. Socjolog podkreśliła w TVP Info, że to nowe państwa członkowskie przypominały o wartościach, które leżą u podstaw Unii, czyli o solidarności i swobodnym przepływie czynników produkcji.
Jadwiga Staniszkis zaznaczyła, że podczas spotkania w Brukseli pojawiły się trzy konkretne elementy korzystne dla Warszawy. Pierwszą z nich jest zapowiedź przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, że będzie starał się pilnować, aby nie transferowano pieniędzy ze spółek-córek do spółek-matek instytucji finansowych.
Kolejną dobrą zapowiedzią jest możliwość sprzedaży polskich obligacji przez Europejski Bank Inwestycyjny.
Trzecia sprawa to instytucja wspólnego nadzoru nad kapitałem zbieranym w otwartych funduszach emerytalnych. - Ta kwestia ma jednak i plusy, i minusy - dodała Jadwiga Staniszkis.
Z kolei doktor Marek Cichocki jest zdania, że nieformalny szczyt w Brukseli był raczej świętem Komisji Europejskiej, słabszych i mocniej dotkniętych kryzysem państw, a także czeskiej prezydencji, która jest krytykowana przez większe kraje Wspólnoty.
- Konkretnych decyzji możemy się spodziewać dopiero na kolejnych szczytach w marcu czy w czerwcu - uważa ekspert.
Jego zdaniem w obliczu kryzysu widać, że formalne struktury integracyjne są niewystarczające. - Interesy silniejszych państw są bowiem często mocniejsze, niż te struktury - dodał komentator. Według niego, znajdujemy się na początku drogi do nowego definiowania centrów i peryferii Unii Europejskiej.