Wielka zmyłka Putina. "Ruszyłby w ciągu pół roku"
- Władimir Putin chce wykorzystać tzw. pauzę strategiczną, żeby móc wzmocnić się militarnie. Negocjacjami dałby sobie czas, próbował zmylić Zachód, a w tym samym czasie odbudował rosyjską armię i ruszył w ciągu pół roku, by odzyskać tereny, które stracił. Stosuje blef negocjacyjny, który chciałby wykorzystać dla siebie - mówi Wirtualnej Polsce dr hab. Agnieszka Legucka, analityczka ds. Rosji w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
02.12.2022 | aktual.: 02.12.2022 22:35
Sylwester Ruszkiewicz, Wirtualna Polska: Według niezależnego rosyjskiego portalu Meduza z najnowszego, tajnego badania przeprowadzonego przez Federalną Służbę Ochrony Federacji Rosyjskiej wynika, że ok. 55 proc. Rosjan opowiada się obecnie za rozmowami pokojowymi z Ukrainą, a tylko 25 proc. za kontynuowaniem wojny. To już kolejny sondaż, z którego wynika, że Putin nie przekonuje Rosjan prowadzeniem tzw. operacji specjalnej.
Dr hab. Agnieszka Legucka: To, że większość Rosjan opowiada się obecnie za negocjacjami, wynika nie tylko z tajnego sondażu FSB, ale także z październikowego sondażu Centrum Lewady, jedynego dużego niezależnego ośrodka socjologicznego w Rosji. W raporcie Lewady 57 proc. respondentów było za rozmowami pokojowymi, natomiast 27 proc. za kontynuacją działań wojennych. Także wcześniejsze sondaże pokazują tendencję, że Rosjanie są coraz bardziej przeciwni wojnie. W sierpniu było to 44 proc., we wrześniu 48 proc., a w październiku 57 proc.
Dlaczego Rosjanie nie chcą wojny, a wolą negocjacje z Ukrainą?
Wiąże to z ogłoszeniem częściowej mobilizacji przez Putina. Po jej ogłoszeniu wojna dotarła do rosyjskich domów. Wcześniej Rosjanie obserwowali konflikt jedynie na telewizyjnych ekranach i popierali tzw. operację specjalną. Kiedy wojna okazała się być realna, zaczęli opowiadać się za rozmowami pokojowymi. Głównie dlatego, by nie musieć jechać na front.
Oni nie są za tym, żeby Putin dogadał się z Ukrainą, bo nagle mają wobec niej specjalną sympatię. Tylko chcą, żeby wojna się zakończyła, bo Rosjanie nie chcą umierać za Władimira Putina. W rosyjskim społeczeństwie rośnie poparcie dla pokojowych rozmów również z powodu, by nie ponosić kosztów militarnego awanturnictwa Putina. Od jakiegoś czasu słyszymy o tym, że rosyjski przywódca będzie organizował drugą falę mobilizacji, kiedy skończy się tylko jesienny pobór.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A czy na postawę Rosjan wpływ miały także niekorzystne informacje z frontu, chociażby niedawne wycofanie się żołnierzy z Chersonia?
Odstąpienie od Chersonia jest pokazywane w Rosji jako tajny deal między Moskwą a Waszyngtonem. Rosyjska propaganda twierdzi też, że Ukraina nie miała nic w tej sprawie do gadania. Rosjanie są narodem spiskowym, więc łatwiej było im przełknąć taką teorię, a w praktyce militarną porażkę.
Sondaże - jak wiemy - to jedno, polityka Kremla ws. wojny to zupełnie coś innego. W przestrzeni publicznej pojawiają się sygnały, że Rosja prowadzi zakulisowe rozmowy o ewentualnych negocjacjach z przedstawicielami ukraińskich władz. Wierzy pani w dobrą wolę Putina?
Absolutnie nie. Mówienie o nieformalnych rozmowach, negocjacjach ukraińsko-rosyjskich to wrzutki kremlowskiej propagandy. Mają one podważyć wiarygodność władz w Kijowie i pokazywać Zachodowi, że to Rosja chce pokoju, a Ukraina jest niewiarygodnym partnerem.
Amerykański prezydent Joe Biden po spotkaniu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem powiedział, że może spotkać się z Putinem, jeśli prezydent Rosji zdecyduje, że chce zakończyć wojnę w Ukrainie. Jak pani odbiera taką deklarację? Zachód szuka możliwości zakończenia konfliktu?
W moim przekonaniu wsparcie USA dla Kijowa będzie nadal podtrzymywane. Nawet jeśli Bidenowi będzie trudniej ze względu na częściowe przejęcie Kongresu przez Republikanów, którzy będą utrudniać Demokratom finansowe wsparcie. Zachód ma dzisiaj pełną świadomość, że ugoda z Rosją przyniesie katastrofalne skutki dla architektury bezpieczeństwa w Europie.
Wśród niektórych europejskich państw jest co prawda widoczne "zmęczenie wojną", ale panuje przekonanie, że odpuszczenie Putinowi przyniesie w przyszłości większe koszty polityczne.
Zobacz także
W tym samym czasie szef NATO Jens Stoltenberg deklaruje, że "warunkiem wstępnym ewentualnego wstąpienia Ukrainy do NATO jest jej zwycięstwo w wojnie". Zaznacza, że "drzwi NATO są otwarte". Realna zapowiedź czy dyplomatyczne wzmocnienie Ukrainy?
Nie ulega wątpliwości, że przystąpienie Ukrainy do NATO będzie procesem bardzo złożonym. Pojawią się sygnały, niekoniecznie przychylne, ze strony niektórych państw. Będziemy mieli krok wstecz, później dwa kroki do przodu. Generalny trend wsparcia dla Ukrainy będzie zapewne utrzymany. Ale to nie będzie prosta ścieżka. Odstępstwa będą wynikały z różnych interesów, postrzegania bezpieczeństwa w Europie i kontaktów z Federacją Rosyjską. W tym kontekście można wymienić Turcję i Węgry. To nie będzie łatwy proces.
Zanim się w ogóle rozpocznie, na zakończenie wojny – według wielu ekspertów wojskowych – przyjdzie nam długo poczekać. W piątek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że wycofanie Rosji z Ukrainy jest niemożliwe. Zachód w takich warunkach powinien w ogóle próbować negocjować z Putinem?
Nikt szybko nie usiądzie do negocjacji z Putinem.
Po pierwsze Zachód widzi, że władze ukraińskie są bardzo mocno zdeterminowane, by jak największą część własnych terytoriów odzyskać. Po drugie, to Putin bardzo potrzebuje negocjacji. Dlatego, że chce wykorzystać tzw. pauzę strategiczną, żeby móc wzmocnić się militarnie.
Negocjacjami dałby sobie czas, próbował zmylić Zachód, a w tym samym czasie odbudował rosyjską armię i ruszył w ciągu pół roku, by odzyskać tereny, które stracił. Ten blef negocjacyjny, który teraz stosuje Rosja, Putin chciałby wykorzystać dla siebie. Zachód ma świadomość, że nie można się omamić tzw. rozmowami pokojowymi.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski