To powinna być przestroga dla PiS. Hiszpanie zbudowali lotnisko, które straszy pustkami
Rząd chce zbudować Centralny Port Lotniczy i wydać na niego 20-30 miliardów złotych. Eksperci nie pozostawiają suchej nitki na pomyśle, ale obszerne analizy raczej nie zrobią na nich wrażenia. Może bardziej przemówi konkretny przykład, który pokazuje czym się kończą megalomańskie zapędy polityków.
Politycy uwielbiają ogromne inwestycje. Mogą organizować konferencje z okazji pokazania wizualizacji, wbicia pierwszej łopaty, zamknięcia budowy, a później otwierać nowy obiekt, i to nawet kilkakrotnie (patrz: gazoport). Dotychczas sztandarowymi inwestycjami były autostrady, ale ostatnio rząd zaczął marzyć z większym rozmachem - najpierw o Kolei Dużych Prędkości, a ostatnio o Centralnym Porcie Lotniczym.
Słowo prezesa
Ani jedno, ani drugie marzenie nie jest nowością - podobne plany snuli poprzednicy. Jednak teraz ten drugi pomysł nabrał przyspieszenia, przyjmując formę decyzji Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Skąd to przyspieszenie? Pewności nie ma, ale pewną wskazówką może być wywiad Jarosława Kaczyńskiego z lutego. - To wielkie międzynarodowe lotnisko jest nam potrzebne i to jest, według mnie, priorytet - powiedział prezes PiS w Radiu Białystok.
A jak prezes mówi, to politycy PiS robią. Eksperci wskazują, że zamiast budować nowe lotnisko w szczerym polu, można rozbudowywać Modlin. A poza tym aby port lotniczy stał się hubem, nie wystarczy go tylko zbudować - potrzebna jest też linia lotnicza. LOT ma 47 samolotów (i 16 zamówionych), a niemiecka Lufthansa 267 (i kolejne 175 zamówione). Niemieckie związki zawodowe nie pozwolą, by przenieść centrum operacyjne z Frankfurtu do Polski.
Spojrzenie w przyszłość
Jednak zdaje się, że te fakty nie przekonują polityków. Może więc pomoże im spojrzenie w przyszłość. A taką niepowtarzalną okazję dają nam Hiszpanie, którzy mają u siebie taki centralny port lotniczy. Nazywa się Ciudad Real i zaczął działać w 2009 roku.
Lotnisko powstało ok. 200 km od Madrytu, w pobliżu linii szybkiej kolei oraz autostrady. Zbudowano 300-metrową kładkę nad torami, ale na jej końcu nigdy nie powstała stacja kolejowa. Ciudad Real ma jeden z najdłuższych pasów startowych w Europie, może przyjmować więc największe samoloty, z Airbusem A380 łącznie. Ale nie przyjmuje żadnych.
Miliard w błoto
Bo do 2012 roku lotnisko jest nieczynne. Ostatni lot przyjęło w grudniu 2011 roku. Już w październiku 2010 roku, po zaledwie czterech miesiącach, anulowano wszystkie połączenia międzynarodowe. Zamiast planowanych 10 milionów pasażerów obsłużono zaledwie tysiące. To powinno dać polskim decydentom do myślenia, bo hiszpańskie linie Iberia są dwukrotnie większe niż LOT i mają sporo połączeń z krajami Ameryki Południowej.
Firma, która wybudowała Ciudad Real i miała nim zarządzać z ponad 300 milionami euro długów zbankrutowała, pustosząc także budżet lokalnych władz. W 2013 roku zbudowane kosztem 1,1 miliarda euro lotnisko wystawiono na sprzedaż. Cena wywoławcza: 100 milionów euro. Nikt nie chciał tyle dać, więc cenę kilkakrotnie obniżano do 50 milionów.
Znaleźć kupca
Ostatecznie władze były tak zdesperowane, że zgodziły się sprzedać lotnisko za niecałe 11 tysięcy euro chińskiej firmie, jednak transakcja nie doszła do skutku. W końcu znalazła się firma, która zgodziła się zapłacić 56 milionów euro. Na razie wpłaciła 5-procentową zaliczkę, do połowy kwietnia ma czas na zapłacenie reszty. Spółka do końca 2017 roku zamierza ponownie uruchomić lotnisko.
Jednak na razie największymi sukcesami lotniska jest to, że nakręcono tam część scen do filmu Pedro Almodovara, słynną reklamę Volvo z Jean-Claude'm van Dammem oraz odcinek "Top Gear'a". Może na płycie Centralnego Portu Lotniczego też powstanie jakaś reklama. Na przykład elektrycznego samochody, którego milion egzemplarzy chce zbudować Mateusz Morawiecki. A może nawet panowie Clarckson, Hammond i May nakręcą tam odcinek swojego nowego show.