To początek fali zachorowań. Ekspert chorób zakaźnych o koronawirusie w Polsce
- Sądzę, że koronawirus jest w Polsce już od dłuższego czasu. Dopiero zastosowanie bardziej czułych testów pozwoliło go zdiagnozować. Prawdopodobnie jesteśmy na początku fali zachorowań - komentuje w rozmowie z WP dr Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
W środę minister zdrowia potwierdził zdiagnozowane pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce. Zakażonym okazał się mężczyzna, który trafił do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Pozytywny wynik potwierdzono w nocy z wtorku na środę.
Dr Ernest Kuchar przewiduje, że w najbliższym czasie pojawią się kolejne przypadki zakażeń koronawirusem, w innych regionach Polski. - Sam wracałem z Włoch i widziałem falę powrotów Polaków z ferii. Było wręcz nieprawdopodobne, aby Polska pozostała białą plamą ma mapie infekcji - mówi dalej dr Ernest Kuchar. - Najprawdopodobniej wykrycie pierwszego przypadku ma związek z zastosowaniem w ostatnim czasie czułych testów RT-PCR. Potwierdzają one wystąpienie wirusa po wykryciu trzech jego genów - dodaje.
Koronawirus w Polsce. Co dalej?
- Doświadczenia z innych krajów są jednoznaczne. Także i w Polsce musimy się liczyć z tym, że jeśli infekcja dotknie na osób starszych, z osłabioną odpornością, dojdzie do pierwszego przypadku śmiertelnego. Na razie nie ma leków na koronawirusa, nie dysponujemy też szczepionką - mówi ekspert chorób zakaźnych WUM.
Chorzy leczeni są objawowo, a gdy mają trudności z oddychaniem, poddawani są tlenoterapii lub korzystają z aparatury do sztucznego oddychania (to 5 proc. przypadków, dane Światowej Organizacji Zdrowia). Infekcja stanowi szczególne zagrożenie dla osób powyżej 80 roku życia (14 proc. przypadków śmiertelnych), u 70-latków odsetek ten sięga 8 proc. a u 60-latków 3,6 proc. W mediach zagranicznych pojawiły się relacje pierwszych pacjentów, którzy przeszli infekcję. 21-letni Tiger Ye z Wuchan Chinach opisał dwutygodniową chorobę jako drogę do piekła i z powrotem.
Panika i emocje miną za kilka miesięcy
Choć takie słowa brzmią groźnie, dr Kuchar przypomina, że rocznie 4 mln Polaków choruje na grypę. Tylko w lutym 2020 od powikłań pogrypowych zmarły 23 osoby. - Ja wiem, że koronawirus wywołuje paniczny lęk. Należy jednak zachować spokój. Emocje miną po kilku miesiącach. Tak było nawet podczas pierwszego wypadku wykrycia HIV. Ludzie uciekali przed pacjentami, a personel medyczny zakładał podwójne rękawiczki. Oswoimy się również z obecnością koronowirusa - dodaje rozmówca WP.
Dr Ernest Kuchar ocenia, że w Zielonej Górze procedury epidemiologiczne zadziałały zaskakująco dobrze. - Nawet lepiej niż oczekiwałem. Na szczęście ten pacjent zachował się odpowiedzialnie. Nie przyszedł sam do szpitala, ale skontaktował się telefonicznie z infolinią i czekał na transport - ocenia dr Ernest Kuchar. - Trzeba apelować o takie racjonalne zachowania pacjentów. Wczoraj mieliśmy zamieszanie w naszej przychodni, bo zgłosiła się pacjentka z Wietnamu. Gdyby faktycznie była zainfekowana wirusem, kwarantanną musiałaby być objęta setka osób mających z nią styczność w poczekalni. Pacjent z Zielonej Góry zachował się wzorowo - dodaje.
Zobacz też: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Przypomnijmy, że służby epidemiologiczne ustalają jeszcze, ile osób miało styczność z pierwszym zakażonym pacjentem. Bawił on na imprezie karnawałowej w jednym z miast Nadrenii Północnej-Westfalii w zachodnich Niemczech. Do granicy Polski w Świecku dotarł autobusem. Do rodzinnej miejscowości w gminie Cybinka dojechał samochodem. Lekarze ze szpitala w Zielonej Górze podali, że styczność z chorym miały dwie osoby z jego rodziny. To jednak dopiero początek dochodzenia epidemiologicznego.
Masz pytanie ws. koronawirusa? Prześlij je nam przez dziejesie.wp.pl