To on "pchnął" Putina do wojny? Źródła na Kremlu potwierdzają
Jurij Kowalczuk odegrał "decydującą rolę" w podjęciu przez prezydenta Rosji decyzji o inwazji na Ukrainę - ustalił rosyjski serwis Verstka, powołując się na źródła zbliżone do Kremla. Uchodzący za "osobistego bankiera Putina" oligarcha jako jedyny miał stały dostęp do ucha dyktatora podczas pandemii koronawirusa.
Autorem śledczego tekstu Verstki jest Ilia Żegulew, były dziennikarz m.in. serwisu Meduza i agencji Reutera. Trzy jego źródła zbliżone do prezydenta Rosji potwierdziły, że Putin postanowił wyjść poza środki z repertuaru "soft power" w stosunku do Ukrainy na przełomie lutego i marca 2021 r.
Wtedy właśnie Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy uderzyła w imperium Wiktora Medwedczuka - ukraińskiego oligarchy, a prywatnie przyjaciela Putina. Należące do niego media, np. telewizję Ukraina 112, uznano za "narzędzia prorosyjskiej propagandy" i je zamknięto. Co więcej, w marcu 2021 r. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy rozpoczęła śledztwo, oskarżając oligarchę o finansowanie terroryzmu.
- Uderzenie w (prorosyjską - red.) telewizję (w Ukrainie - red.) naprawdę zirytowało Putina. Odebrał to jako osobisty atak - relacjonował Verstce jeden ze starych znajomych rosyjskiego przywódcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gen. Skrzypczak o jedynej szansie Ukrainy. Wskazał kluczowy kierunek
"Funkcjonowanie Medwedczuka i jego mediów (w Ukrainie - red.) dawało (Putinowi - red.) nadzieję, że zdoła rozwiązać sytuację przy użyciu środków politycznych. I nagle doszło do eskalacji" - pisze Żegulew. Według jego ustaleń to właśnie wtedy prezydent Rosji podjął decyzję o rozpoczęciu przygotowań do inwazji.
"Decydująca rola" Kowalczuka
Żegulew opisuje, że Putin nie konsultował tego posunięcia w szerokim gronie. Z kolei dwa źródła dziennikarza wskazały, że "decydującą rolę" w tym procesie odegrał 71-letni Jurij Kowalczuk - rosyjski miliarder pochodzący z Sankt Petersburga. Oligarcha jest wieloletnim zaufanym przyjacielem prezydenta Rosji. Jak ustalono po wycieku dokumentów z rajów podatkowych (Panama Papers), są na tyle blisko, że Rosjanin zarządza setkami milionów dolarów majątku Putina.
Kowalczuk - pisze Verskta - miał być jedyną osobą z jego najbliższego otoczenia, która podczas pandemii nie opuszczała rezydencji Putina, by nie być poddawana kwarantannie. Był więc na przełomie lutego i marca 2021 r. jedyną osobą, która miała swobodny "dostęp do ucha władcy Kremla".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"W tym krytycznym momencie Putin ograniczał kontakty z ludźmi, starał się nie spotykać z nikim. A jeśli już to robił, to w ciągu 14 dni kwarantanny ludzie stawali się tak stłamszeni, że nie rozwijała się normalna rozmowa. Poza tym nawet po niej (kwarantannie - red.) prezydenta i rozmówców dzielił dystans 15 metrów, a to uniemożliwia poufną komunikację" - relacjonowało Żegulewowi jedno ze źródeł.
Kowalczuk słynie ze swojego wrogiego nastawiania do Zachodu. Jak twierdzi źródło Verstki zbliżone do Kremla, to właśnie on miał przekonać Putina, że "Europa jest podzielona i jest to najlepszy moment do szybkiej operacji" przeciwko dryfującej ku Zachodowi Ukrainie.
Szojgu nie polemizował
Według serwisu rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu przyjął decyzję Putina o przygotowaniach do ataku na Ukrainę "z radością" i w ogóle z nim nie polemizował.
- Nie wiedział, w jakim stanie jest rosyjska armia. Myślał, że to będzie operacja, która przebiegnie równie gładko jak zajęcie Krymu - mówił Żegulewowi jeden ze starych przyjaciół prezydenta Rosji.
Tymczasem wojna w Ukrainie wciąż trwa. Rosyjska armia straciła na przestrzeni kilkunastu miesięcy walk setki tysięcy żołnierzy, nie osiągając żadnego z wyznaczonych celów. Niebawem prawdopodobnie będzie musiała stawić czoło kontrofensywie wojsk Kijowa.
Czytaj też:
Źródło: Verstka
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski