To nie są po prostu ogródki. Polak w altanie się oburza: niszczą ideę działki© WP.PL | Maciej Stanik

To nie są po prostu ogródki. Polak w altanie się oburza: niszczą ideę działki

Piotr Barejka
20 lipca 2018

Są tutaj tacy, co działki mają od lat. Pan Bogusław obronił nawet ogródki przed zagładą. Łopatą pokonał ogień. Ale przyjeżdżają też nowi. Tacy, co tylko piwo, grill i kiełbaski. Nie szanują odwiecznego porządku.

Działkowicz prawdziwy to taki, który nie opala się na leżaku z zimnym piwem w dłoni. On kopie grządki, pieli i sadzi. Pogryzając porzeczki poluje na krety.

- Na palcach jednej ręki można ich już policzyć… - wzdycha pani Barbara. Jedna z tych prawdziwych.

Ale teraz przez otwieraną na pilota bramę wjeżdża młode towarzystwo. Do bagażnika upychają tylko piwo i kiełbasę.

- Burzą ideę działek! – Grzmi pan Bogusław. Kolejny z tych prawdziwych.

Ale przyjezdni są głusi na ich przekleństwa. Rozpalają grille i zapach pieczonego mięsa roznosi się nad altanami. Nie obchodzi ich rodzaj gleby. Przecież leżak będzie na każdej stał tak samo.

- Połówka, zagrycha i jest idealnie! – cieszy się Małgosia. Jedna z tych przyjezdnych.

Obraz
© WP.PL | Maciej Stanik

Taka cisza była...

Wokół wsi Złotokłos działek są tysiące. To jedno z ich największych skupisk w kraju. Pan Bogusław mknie pomiędzy nimi na pordzewiałym składaku.

- Na bagnie się te działki urodziły… - zaczyna opowieść. Wie wszystko: która olcha rosła tu pierwsza. Kto po kim działkę przejął. Co u kogo rosło. W końcu swoje grządki ma tu od samego początku.

- Wtedy wszyscy byli zżyci - wpada w nostalgiczny ton. - Można było powiedzieć, co się myśli. Opieprzyć kogoś. Wiadomo było, co to za ludzie są wokół. Zachowywali się kulturalnie.

Działki obok siebie mieli ludzie z jednego zakładu pracy. Razem wyrabiali normy, a potem doglądali swoich upraw. Każdy wiedział, kim jest jego sąsiad.

I mało tego, że wzajemnie się znali. Byli też zdolni do poświęceń dla wspólnej sprawy.

Obraz
© WP.PL | Maciej Stanik

Jesteśmy obronieni!

Tego wszystkiego mogłoby nie być, gdyby nie poświęcenie paru działkowiczów. Na ich czele stanął wtedy pan Bogusław. Wspólnie rzucili się, by bronić ogródków przez zagładą.

- Ogień podchodził już tam pod parkan - opowiada przejęty pan Bogusław.

Na płomienie rzucili się z tym, co mieli pod ręką: łopatami i widłami. Telefonów komórkowych nie było, wody też nie. A suche trawy płonęły.

- Nie stać panowie, tylko zap... aż pot po jajach będzie ciekł! - ryknął wtedy na nich. Było ich pięciu.
- Nie mam jaj! - odpowiedział mu damski głos.

Pan Bogusław stanął skonsternowany. - To pani zap..., żeby pot ciekł tam, gdzie pani rozumie, że ma ciec! - wrzasnął po chwili namysłu.

Płomienie dusili łopatami. Kopali rowy. Żeby płomień nie poszedł dalej. Ktoś poleciał zawołać straż pożarną. I w ostatniej chwili usłyszeli syreny. Wtedy, gdy ogień wymykał się już spod kontroli.

- Jesteśmy obronieni! - krzyknął uradowany pan Bogusław. Działki zostały uratowane.

Obraz
© WP.PL | Maciej Stanik

Przejmują działki

Teraz prawdziwi zastanawiają się: czy przyjezdni są zdolni do takich poświęceń? Wątpliwe. Nie czują przecież żadnego związku z działkami. To już nie jest społeczność.

- Teraz to jest tak… Nie bardzo – pan Bogusław wzdycha. – Hołota – mówi ciszej o tych, którzy działki przejmują.

Jak próbował im uwagę zwracać, to się stawiali. Co im dziadek będzie rozkazywał? Ich działka przecież. Popić lubią. Imprezy robią.

- Taki dzień to już dla mnie jest stracony - mówi zrezygnowany pan Bogusław. - Tu taka cisza, proszę pana, była. Jak makiem zasiał, aż w uszach dźwięczało…

Ale rówieśnicy pana Bogusława opadają już z sił. Na działki jeżdżą coraz rzadziej. Część poumierała.

Obraz
© WP.PL | Maciej Stanik

Najważniejsze, że jest tanio

Dla przyjezdnych liczą się dwie rzeczy: jest tanio i blisko. Dlatego wybierają działkę pod miastem.

- Co tydzień tu jesteśmy. Grillujemy i pijemy piwko. Odskocznia od miasta - mówi młody chłopak, którego odrywam od oglądania meczu ze znajomymi.

Telewizor gra głośno. Unosi się zapach grilla. Słychać syk otwieranych puszek. Wokół białej altanki posiana jest tylko trawa.

Oni nie dzielą się owocami, gdy komuś krzaczki obrodziły bardziej obficie. Nie wymieniają się obserwacjami po zbiorach. Nie budują w ten sposób działkowych więzi.

Sprzedawcy przed bramą też już wyczuli ich potrzeby. Stoją tam... stragany z warzywami i owocami. Sklep spożywczy z wyszczególnionym jednym typem artykułów: alkohole.

- Ja to mam jeszcze dwa tygodnie urlopu - wzdycha Małgosia. Dorzuca na ruszt kolejne piersi z kurczaka
- A ja cztery lata do emerytury! - wybucha śmiechem Mirosława.
- Ja czterdzieści… - dorzuca ponuro Ania.

W trójkę siedzą wokół wysłużonego grilla. Na ogródku stoi pokaźnych rozmiarów dmuchany basen. Przed nimi rządek kieliszków.

- Połówka i zagrycha. Jest idealnie - mówi z zadowoleniem Małgosia.

Oto definicja działki dla przyjezdnych.

Obraz
© WP.PL | Maciej Stanik

Ideę! Ideę burzą

Prawdziwi grzmią: przyjezdni burzą coś więcej niż ciszę. Burzą ideę.

- Spojrzy pan tutaj - pan Bogusław wskazuje na murowany dom otoczy trawą. - Wszystko wyciął. Mówił, że chce od początku zacząć. Drzewa z korzeniami poszły.

Przyjezdni preferują inny model. Zamiast gęstwiny porzeczek, malin i pomidorów, wolą łąkę ze starannie przyciętą trawą. Od drewnianej altanki lepszy jest dla nich murowany dom. Od pism dla działkowców wolą tablety i laptopy.

- To są wszystko obcy ludzie - oburza się. - Jak tak dalej pójdzie, to idea działek zostanie utracona na zawsze...

Nie można już podglądać, co u kogo rośnie. Nie tylko dlatego, że nie ma nic poza trawą. Są wysokie żywopłoty, które dają trochę prywatności. A tam, gdzie żywopłot jest jeszcze za niski, działki zostały otoczone wysoką czarną plandeką.

Obraz
© WP.PL | Maciej Stanik

Dzieci muszą wiedzieć, skąd się groszek bierze

Jest też na działkach cicha mniejszość. To młodzi, którzy jeżdżą tu, bo chcą żyć na łonie natury. W nich jest nadzieja, że idea działek nie zagaśnie. Może trochę się przeobrazi.

- Zamiast z piwem siedzieć, to azalie wkopuję! - dyszy pan Iza. - Tak się na działce odpoczywa.

Wokół jej drewnianej altanki biegają dzieci. Za nią rośnie trochę ogórków, parę pomidorów, groszek. Ona energicznie chwyta kolejne krzaki i wrzuca w wykopane dziury.

- Gdyby tak jeszcze kozę tu mieć....

Bo na tej działce chodzi o coś więcej. O to, aby czerpać z natury. Dzieci mogą zobaczyć, skąd bierze się wszystko to, co można kupić w puszkach i plastikowych opakowaniach.

- Muszą to wiedzieć. Że groszek wcale nie jest ze sklepu - podkreśla pani Iza.

Na swojej działce siedzi od maja. Nie ma tu grilla, nie ma piwa, nie ma hałaśliwego telewizora. Jest za to pralka frania, która pomaga zmyć burd z umorusanych w błocie dziecięcych ciuchów.

- Młodzi marzą o takich działkach - uważa pan Iza. - Bo się w swoich mieszkaniach kiszą.

Do dziury wsypuje kolejną porcję żyznej gleby. Ląduje w niej kolejna azalia. Powoli zapada już zmrok. Działki zasnuwa mgła.

Obraz
© WP.PL | Maciej Stanik

Polska w pigułce

Tu przekrój społeczny jest pełen. Emeryci muszą żyć z hałaśliwą młodzieżą. Pracowici działkowicze z tymi, którzy opalają się sącząc piwo.

Służbowe samochody mijają się z pordzewiałymi gruchotami. Niektóre altanki przypominają małe wille i stoją obok tych, które się rozpadają. Wszystkie oczywiście odgrodzone od siebie.

Dla każdego działka to jego królestwo. Ogrodzona i urządzona tak, jak sobie wyobraża jej właściciel. Każda inaczej. Bez ładu i składu. Działki to po prostu Polska w pigułce.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (150)