"To nie była msza". Wiceszef MSZ o wygwizdaniu Wałęsy
Zdarzenia publiczne mają swoją dynamikę, swoją spontaniczność. Lech Wałęsa musi liczyć się z tym, że jego działalność, jego słowa będą oceniane przez opinię publiczną - ocenił wiceszef MSZ Konrad Szymański, komentując incydent podczas przemówienia Donalda Trumpa w Warszawie, kiedy to część publiczności wybuczała i wygwizdała byłego prezydenta.
Buczenie i gwizdy
Przed odlotem do Hamburga, na spotkanie szefów państw G20, amerykański przywódca wygłosił przemówienie na placu Krasińskich. W jego trakcie Trump zwrócił się z podziękowaniami do gospodarzy - prezydenckiej pary Andrzeja i Agaty Dudy. Następnie zwrócił się do Beaty Szydło, której "bardzo szczególnie dziękował", a potem powiedział: "jesteśmy bardzo zadowoleni, że były prezydent Lech Wałęsa, tak słynny jako lider "Solidarności", również dołączył do nas dzisiaj". Wtedy część zebranej na placu publiczności dała wyraz swojej niechęci do byłego prezydenta, bucząc i gwiżdżąc.
Donald Trump podziękował Lechowi Wałęsie
"To nie była msza, to było spotkanie polityczne"
- To było żywe spotkanie, z żywą opinią publiczną. Osoby, które spotkały się z taką reakcją, również nie hamują się w swoich działaniach publicznych. Mam na myśli też Lecha Wałęsę, niestety - powiedział wiceszef MSZ w "Faktach po Faktach" w TVN24.
- Wałęsa nie stoi z boku, angażuje się bardzo silnie, w ostatnich miesiącach nawet silniej niż do tej pory, więc musi się liczyć z tym, że będzie się to spotykało z reakcją opinii publicznej - dodał Szymański.
Zapytany, czy było to odpowiednie miejsce do demonstrowania w ten sposób swoich poglądów, wiceszef MSZ odpowiedział: "gdybyśmy mieli do czynienia z mszą, to pewnie by mi przeszkadzało".
- To nie była msza, to było spotkanie polityczne, na którym padło to nazwisko, które u wielu ludzi budzi bardzo silne emocje negatywne. Myślę, że to dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem - stwierdził Szymański.
Żródło: WP, TVN24