Chciał swojego syna w fotelu Putina. "Trwały zabiegi"
Władimir Putin ciągle nie zadeklarował, czy w przyszłym roku wystartuje w wyborach prezydenckich. Jak przekonywał w programie "Newsroom" WP prof. Włodzimierz Marciniak, były ambasador RP w Rosji, głosowanie "mało go interesuje", bo Putin "ma od tego ludzi". Jednocześnie prof. Marciniak zauważył, że istnieje silny związek między sprawowaniem władzy przez dyktatora, a jego życiem. - Innego rozwiązania nie ma, chyba że sytuacja będzie się rozwijała w fatalny sposób - mówił. Zdaniem dyplomaty, na Kremlu były oczekiwania na wskazanie potencjalnego następcy. O względy w tej kwestii miał się starać Nikołaj Patruszew, jeden z najbardziej zaufanych ludzi Putina. Co jednak ciekawe, nie dla siebie. - Trwały takie zabiegi. Dużo mówiono wtedy o tym, że Patruszew zabiega, by jego syn został wyznaczony na to stanowisko - mówił prof. Marciniak. - Istnieje coś takiego jak triada Putina. Władza pochodzi z wojny i jednocześnie jest warunkiem życia - dodał dyplomata, wskazując dlaczego nie doszło do zmiany.