ŚwiatTo kosztowne święto jest zmorą polskich rodziców

To kosztowne święto jest zmorą polskich rodziców

Alba, książeczka do nabożeństwa, różaniec, zdjęcia i film wideo, składka na kwiaty, datek na kościół, "co łaska" dla księdza. Wydatki pierwszokomunijne na Wyspach, to nawet 200 funtów, a może i więcej, nie licząc przyjęcia dla rodziny i znajomych.

To kosztowne święto jest zmorą polskich rodziców
Źródło zdjęć: © AFP | Wojtek Radwanski

11.05.2011 | aktual.: 11.05.2011 15:06

Z religijnością emigrantów na Wyspach bywa różnie, ale uroczystości pierwszej komunii świętej to wciąż bardzo popularne wydarzenia kościelne i rodzinne, z całym oryginalnym polskim rytuałem.

Nad całością tradycyjnie czuwają niezmordowane "panie z komitetu" - zmora reszty rodziców. Podobnie jak w Polsce, co parafia, to obyczaj. Przygotowania trwają nierzadko już od września poprzedniego roku. Katechezy raz w tygodniu, lista obowiązkowej obecności, zebrania, egzaminy, niezliczone próby, składki. Marlena, której młodszy syn Sebastian przyjmie w tym roku po raz pierwszy komunię świętą uważa jednak, że i tak księża wydziwiają tu mniej, niż w Polsce.

- Gdy niedługo przed wyjazdem na Wyspy posyłałam do komunii córkę w kraju, to była dopiero jazda. Tutaj polscy duchowni są jednak bardziej życiowi. Problem to ich zbrojne ramię, czyli tzw. panie z komitetu - mówi mama ośmiolatka. To one ustalają czy będą sukienki, czy alby, zatroszczą się o fotografa i człowieka z kamerą, rozdzielą dyżury przy sprzątaniu i dekoracji kościoła oraz role podczas uroczystości, a także wydębią, co do pensa składki, ofiary oraz wszelkie inne należności. Tych jest zwykle sporo - alba, książeczka do nabożeństwa, różaniec, obrazek, składka na kwiaty, zdjęcia i wideo, datek na kościół, "co łaska" dla księdza. Bywa, że łącznie trzeba wysupłać nawet 200 funtów.

Raz po polsku, raz po angielsku

W około 20 polskich parafiach w Londynie do pierwszej komunii przystępuje zazwyczaj od kilkunastu do ponad setki dzieci. Nie tylko z rocznika, który kwalifikuje się "z urzędu". Niemało jest spóźnialskich - starszych o rok, dwa albo więcej. Kolorystycznie grupę urozmaicają dzieci z małżeństw mieszanych.

Dla całkiem sporej gromady dzieci, to także pierwszy i na długo jedyny kontakt z Kościołem. Religia jest wśród przedmiotów nauczania w polskich szkołach sobotnich, ale uczęszcza do nich niewiele ponad 10% polskich dzieci uczących się w Londynie. Według kościelnych statystyk, na niedzielne msze święte regularnie chodzi na Wyspach nie więcej niż 10% polskich emigrantów. Księża przy okazji komunii próbują przyciągnąć nieco wiernych.

- W angielskich kościołach wyznania katolickiego jest mniej formalności i rygorów. Spotkania odbywają się średnio dwa razy w miesiącu, nie ma egzaminów, niekończących się prób - dodaje Weronika, która od początku pobytu związana jest parafią angielską i tam posłała do komunii córkę. Nikt nie kazał jej podpisywać zobowiązania, że na przyjęciu w domu nie będzie podawany alkohol. Dzięki temu na stole nie pojawiła się tradycyjna "oranżadka" dla tatusiów.

Zdarza się natomiast, że mali Polacy przeżywają tę uroczystość... dwukrotnie. Raz w kościele angielskim, raz polskim. Decydują się czasem na takie rozwiązanie rodzice dzieci, które uczęszczają do brytyjskich szkół katolickich (słynących z wysokiego poziomu nauczania) i zarazem szkół sobotnich. W szkołach katolickich przygotowanie do sakramentu prowadzone jest podczas zajęć. Placówki fundują także uczniom liczne pierwszokomunijne akcesoria. Zazwyczaj, nie obowiązują tam ujednolicone stroje (alby) i rodzice mogą wystroić swoją pociechę według uznania. Co ciekawe, pierwsza spowiedź odbywa się z dużym wyprzedzeniem, nawet do dwóch miesięcy przed uroczystością. W polskich kościołach następuje powtórka ze względu na tradycję, albo żeby dziecko poszło do komunii z kolegami z polskiej szkoły.

Dziadkowie muszą dojechać

O ile wiele par emigranckich decyduje się zawierać śluby w Polsce (ale wymagane kościelnymi przepisami nauki przedślubne pobierają na Wyspach), to rodzice dzieci pierwszokomunijnych często wolą, aby uroczystość odbyła się już nowym kraju osiedlenia. Dzieje się tak, między innymi z powodów praktycznych. - Nawet gdybyśmy bardzo chcieli, to trudno byłoby pojechać z całą rodziną do Polski, nie wiem na jak długo. Przecież nie przywiozłabym dziecka trzy dni wcześniej, albo tym bardziej w sam dzień komunii – dodaje Marlena. Z kraju musi się, zatem pofatygować rodzinka. Zdaniem Marleny, przyjedzie ten, kto naprawdę chce. Mniej zainteresowani, a często zapraszani „z urzędu” krewni i dawni znajomi będą mieli zgrabną wymówkę, np. niechęć do latania samolotami.

Dzięki temu ominie ich także ból głowy o prezenty – w naszej tradycji niesłychanie ważny element pierwszych komunii. Takie zabawki, jaki iPod, tablet lub niemodny już ostatnio i raczej pospolity laptop, to w Polsce równowartość całkiem przyzwoitej pensji, a na Wyspach średniej tygodniówki. Dobrze, jeśli dziadkowie, chrzestni i wujkowie są na bieżąco z technicznymi nowinkami, choć solidnie wypchana koperta i tak cieszy milusińskich najbardziej. Brytyjskie obyczaje w kwestii komunii są znacznie skromniejsze. Zamiast wystawnych przyjęć, nielicznym gościom oferuje się zazwyczaj tylko kawę, herbatę i ciasto. I z reguły obywa się bez szaleństw z prezentami. To nie po katolicku...

Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy

Źródło artykułu:WP Wiadomości
polacytradycjawielka brytania
Zobacz także
Komentarze (1)