To koniec brukowca, ale Polaków to nie obchodzi
Lubisz czytać o romansach, skandalach i dramatach innych ludzi? Inni może poczytają też o twoich. Brytyjczycy są zszokowani metodami stosowanymi przez tabloid "News of the World". Polacy na Wyspach tym bardziej.
10.07.2011 | aktual.: 20.07.2011 10:24
"News of the World" przegiął. Popularny brytyjski tygodnik, dla zdobycia sensacyjnych informacji, włamywał się do poczty głosowej telefonów ofiar przestępstw, rodzin zabitych w zamachach w metrze oraz żołnierzy poległych w Afganistanie. W najbliższą niedzielę pismo zakończy swój żywot. Długi żywot - było na rynku 168 lat. To zresztą na Wielką Brytanię żaden rekord.
Chwyty stosowane przez brukowiec też nie należą do wyjątkowych na Wyspach. Inwigilowanie, podsłuchiwanie, fotografowanie z ukrycia, to normalka w tej dziedzinie dziennikarstwa. Dopóki tabloidy dobierały do celebrytów, ludzi polityki i gwiazd sportu było względnie OK. W końcu sami się pchają i nierzadko podsuwają, co smakowitsze kąski ze swojej prywatności.
Przy dzisiejszej technologii pismo nie musi już jednak czekać aż zgłosi się na ochotnika jakaś ofiara chwilowego porywu namiętności znanego polityka, piosenkarza albo piłkarza. Oczywiście, zawsze to miło, gdy za drobną opłatą opowie, nie szczędząc pikantnych szczegółów, o płomiennym romansie zakończonym - co zdaje się jest mile widziane przez czytelników - podwyższeniem statystyki aborcyjnej. Ale to już takie oklepane. Czytelnik tabloidu chce teraz czytać o skandalach i dramatach takich zwykłych ludzi jak on sam. Ileż w końcu można podziwiać fotki nawalonej jak stodoła Amy Winehouse wynoszonej z kolejnego nocnego klubu.
Żądni cudzych łez
Tabloidy, czule nazywane też szmatławcami albo brukowcami bazują na... rzetelności. Dysponują najbardziej rzetelnymi badaniami oczekiwań swojego segmentu odbiorców. Dokładnie wiedzą, że choć czytelnik (aby sam się dowartościować) deklaruje, iż interesują go recenzje z najnowszych premier w Covent Garden oraz analizy giełdowe, to naprawdę zaczyna lekturę prasy od trzeciej strony The Sun. Do czytania tam, co prawda niewiele, ale ponoć jeden obrazek mówi więcej niż tysiąc słów. W tym przypadku o urodzie i wdzięku brytyjskich dziewcząt. Nawet o wdziękach.
Tenże sam czytelnik, choć nie przyzna tego głośno, żądny jest cudzych łez i krwi, ale nie wyciskanych na siłę. Naprawdę płaczą i rozpaczają rodziny ofiar tragedii albo bliscy porwanych, zaginionych, skrzywdzonych. Wokół nich dzieje się o wiele więcej niż podają lakoniczne policyjne komunikaty. Czytelnik chce o tym wiedzieć, a tabloid ma mu to zapewnić. Choćby po trupach.
"News of the World" wychodził w nakładzie 3 milionów egzemplarzy i zatrudniał około 200 dziennikarzy. Nie byli to bynajmniej pismacy z czwartej dziennikarskiej ligi. Ex-naczelny tego pisma doradzał w sprawach medialnych obecnemu premierowi.
Jeżeli zdobywali informacje w sposób nielegalny, to bez wątpienia przy aprobacie wydawcy - imperium medialnego Roberta Murdocha. Ten jednak, żeby uniknąć jeszcze większego skandalu podjął decyzję o zamknięciu gazety.
Bez wywlekania brudów
Polaków na Wyspach styl brytyjskich tabloidów szokuje nie od dziś. Emigracyjna prasa, istniejąca tutaj od wojny, rządziła się własnymi prawami. Jeśli już pojawiały się kontrowersje to na temat godziny wymarszu w bój Pierwszej Brygady, ale generalnie chodziło o to, aby było napisane ładnie, grzecznie, żeby wszyscy byli zadowoleni. To zresztą gdzieniegdzie pokutuje do dziś. Stąd oburzenie, że taki np. "Daily Mail" zamiast ładnie napisać jak tu ciężko pracujemy i jakimi jesteśmy świetnymi fachowcami, szuka taniej sensacji opisując polski "baby boom", apetyt na brytyjskie zasiłki albo... łabędzie.
Nie jesteśmy - jak się wydaje - ciekawi prywatnego życia ludzi "ze świecznika", co bardziej mrocznych historii z udziałem naszych rodaków, ujawniania skandali i skandalików, o których rozmawia się półgłosem w kawiarni w POSK-u. Wśród dziesięciu tytułów polonijnych pism dostępnych w Londynie (w większości bezpłatnych) nie ma ani jednego tabloidu. Przez pewien czas ukazywał się tytuł ocierające się nieco o ten gatunek, ale dość szybko zniknął z londyńskiego bruku.
Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy