"To Kaczyński dał Niemcom większą siłę głosu"
- Jesteśmy niepodlegli i suwerenni, dopóki stanowimy o sobie, a do Unii weszliśmy dobrowolnie, po długich staraniach i w każdej chwili możemy z niej wyjść - mówi w rozmowie z redaktorem naczelnym tygodnika "Wprost" Tomaszem Lisem minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. - A mówiąc o "niemieckiej hegemonii", przed którą ostrzega dziś m.in. PiS, Sikorski przypomina, że "to Jarosław Kaczyński przez telefon negocjował traktat lizboński, a ratyfikował go Lech Kaczyński". - Dał on Niemcom większą siłę głosu w Parlamencie Europejskim niż poprzedni system nicejski, wynegocjowany przez premiera Jerzego Buzka - mówi Sikorski, komentując w ten sposób ostre słowa krytyki ze strony PiS, które spadły na niego po wygłoszeniu przez szefa MSZ przemówienia w Berlinie, w którym szef polskiej dyplomacji apelował m.in. o pogłębienie integracji w ramach UE.
04.12.2011 | aktual.: 05.12.2011 10:38
Jako premier Jarosław Kaczyński rozumiał, że instytucje europejskie są najlepszym gwarantem i przeciwwagą dla potęgi niektórych państw członkowskich - podkreśla Sikorski. Wobec powagi tego, co się dzieje w Europie, należy odczytać jako oznakę desperacji to, że Jarosław Kaczyński używa takich argumentów w rywalizacji na radykalizm ze swoim byłym delfinem.
Jarosław Kaczyński jako premier proponował powołanie armii europejskiej. Ja aż tak daleko bym nie poszedł. Ale to świadczy o tym, że wtedy rozumiał, iż Polska musi znaleźć wsparcie i może być kluczowym graczem właśnie w kontekście europejskim. A teraz na doraźne potrzeby udaje, że tego nie rozumie. W pierwszym rządzie Prawa i Sprawiedliwości, rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, byli tak poważni ludzie jak Stefan Meller, Zbigniew Religa czy Zyta Gilowska. Ale zdaje się, że takich ludzi już w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego nie ma. To uchodźcy z PiS – w którym ja nigdy nie byłem – twierdzą, że Jarosławowi Kaczyńskiemu się pogorszyło - cytuje Sikorski.
Opowiedziałem się za wzmocnieniem instytucji wspólnotowych, Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Nawiasem mówiąc na 222 stronie programu PiS napisano, że PiS jest za wzmocnieniem roli Komisji Europejskiej jako bariery przed dominacją największych państw. Partia Kaczyńskiego w swoim programie to rozumiała, a teraz udaje, że nie rozumie - mówi Sikorski.
Sikorski przyznaje jednocześnie, że nie jest zaskoczony reakcją prawicowej opozycji na swoje słowa. - Prymitywizm mówienia w takim momencie historii Europy o IV Rzeszy czy „partii pruskiej" już nie zaskakuje - zaznacza. I dodaje, że - w związku z wnioskiem o wotum nieufności dla niego jaki zgłosiły PiS i "PiS-bis" (Sikorski nazywa tak Solidarną Polskę) - ma nadzieję usłyszeć "usłyszeć koncepcje opozycji na temat tego, jak ma reagować Polska na tektoniczne ruchy, z którymi mamy do czynienia w Eurazji, i jaką ma receptę na ratowanie strefy euro i całej Unii Europejskiej"
- Jesteśmy w historycznej chwili. Albo przywódcy dorosną do swojej odpowiedzialności i podejmą decyzje, które zapewnią Polsce, Unii i Zachodowi stabilność, dobrobyt i przywództwo na wiele dekad, albo się uchyla i wtedy kryzys może przyjąć nieprzewidywalne rozmiary. Jeśli moje przemówienie uświadomiło wszystkim powagę sytuacji, to osiągnąłem swój cel - dodał minister spraw zagranicznych.