"To jest pole wojny" - ludzie wołają z dachów o pomoc
- Sytuacja powodziowa jest nadal bardzo trudna, pogarsza ją to, że fala kulminacyjna przechodzi przez dany rejon pięć dni, a nawet dłużej. Rozmiękające wały mogą tego nie wytrzymywać - powiedział rzecznik komendy głównej Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak. Mówiąc o powodzi stwierdził, iż w tej sytuacji Polska "to jest pole wojny". W Sokolnikach ludzie z dachów wołają o pomoc.
20.05.2010 | aktual.: 20.05.2010 14:57
Dodał, że takich warunków nie było podczas poprzednich powodzi, kiedy to fala kulminacyjna przechodziła przez dany rejon przez jeden do dwóch dni.
- To pogarsza obecną sytuację. Poziom wody w Wiśle jest najwyższy od 1844 r. Dodatkowo fala kulminacyjna przechodzi pięć, a nawet więcej dni. Wały przeciwpowodziowe rozmiękają i istnieje ryzyko ich przerwania - podkreślił Frątczak.
Jak powiedział, trwa umacnianie i podnoszenie wałów w rejonach, do których fala ma dopiero dotrzeć. Do wielu miejsc np. w woj. mazowieckim skierowano dodatkowych strażaków z innych województw.
- W sumie w akcji, na terenach województw objętych powodzią, bierze obecnie udział ok. 8 tys. strażaków. Od niedzieli interweniowali 14,5 tys. razy - dodał rzecznik.
Zaznaczył, że strażakom udało się m. in. opanować sytuację w rejonie ul. Nowohuckiej w Krakowie, gdzie doszło do przerwania wału i zalania - najpierw ogródków działkowych, a później budynków wielorodzinnych. - Udało się też ochronić elektrownię w Połańcu - dodał.
Jak powiedział, nadal bardzo trudna sytuacja jest w miejscowości Tarnobrzeg w woj. podkarpackim i w Sandomierzu w woj. świętokrzyskim, gdzie również woda przerwała wały. - Do przejścia fali kulminacyjnej (na Odrze) przygotowuje się Wrocław. Według prognoz będzie ona jednak niższa o 45 cm w porównaniu z falą w 1997 r. - dodał Frątczak.
Ludzie wołają z dachów o pomoc
Dramatyczna sytuacja panuje w Sokolnikach na Podkarpaciu. Wielu ludzi stoi na dachach i woła o pomoc. Cały czas trwa tam akcja ratownicza.
- Stoję tu od dwóch dni. Nikt nie pomaga. Od dwóch dni nawet wody się nie napiłem - powiedział na antenie TVN24 pan Stanisław Ręka, z którym skontaktowano się przez telefon.
Mieszkańców zalanej miejscowości ewakuują strażacy i policjanci.