"To go denerwuje". Jarosław Kaczyński nie znosi wazeliniarzy i rosnącego kultu jednostki
Z okazji upływu połowy kadencji PiS w TVP od kilku dni trwa festiwal sukcesów. Ale jako ich głównego autora przedstawia się Jarosława Kaczyńskiego, nie Beatę Szydło czy rząd. Wokół prezesa PiS narasta kult jednostki, często infantylny. Kaczyńskiego takie stawianie na piedestale mierzi, choć traktuje to jako cenę, jaką musi zapłacić za mobilizowanie wyborców.
Wywiady z Jarosławem Kaczyńskim w TVP prowadzone przez Danutę Holecką to już legenda. Dziennikarce trudno ukryć podziw i umiłowanie do prezesa, a pytania sprowadzają się do kolejnych próśb o wytłumaczenie dlaczego PiS jest super, dlaczego prezes jest super i czemu ogólnie jest super. Styl prowadzenia rozmowy z szefem PiS stał się przyczynkiem do kpin i żartów z Danuty Holeckiej.
Bo trudno o bardziej jaskrawy przykład budowania kultu jednostki. Obrazu dopełniają poprzedzające wywiad materiały "Wiadomości", których głównym bohaterem i dobrodziejem był właśnie prezes PiS, a nie ministrowie realizujący poszczególne obietnice czy premier Beata Szydło.
Deszcz nagród
Taki sposób prowadzenia rozmowy nie pomaga Kaczyńskiemu, tylko go ośmiesza, bo prezes nie potrzebuje taryfy ulgowej - potrafi poradzić sobie z trudnymi i niewygodnymi pytaniami. I ma świadomość, że taki zalew wazeliny przysłania właściwy przekaz, a część odbiorców skupia się na wyśmiewaniu uniżonego stylu dziennikarki, zamiast na tym, co prezes ma do przekazania.
W dziedzinie wynoszenia prezesa na piedestał z TVP mocno konkurują media braci Karnowskich. Jeszcze przed objęciem przez PiS władzy prezes PiS został wybrany Człowiekiem Roku Forum Ekonomicznego. To była pierwsza z deszczu nagród, którymi zasypano prezesa w 2015 i 2016 roku. W Krynicy laudację wygłosił Jacek Karnowski, redaktor naczelny "w Sieci". "To jest rok zmiany, rok przełomu. To Jarosław Kaczyński jest wielkim menadżerem tej zmiany" czy "Konsekwencja, wola działania, żelazna wola działania, zdolność podnoszenia się po porażkach, także dobra elastyczność, umiejętność kreowania wizji, wyobraźnia polityczna, ekspercka wiedza w wielu dziedzinach" - to tylko fragmenty przemówienia dziennikarza.
"To go peszy"
"Dziękuję za te dalece przesadne słowa, które tutaj padły. Ale wiem, że to z dobrego serca i z dobrej woli" - stwierdził Kaczyński po tych pochwałach. Taki ton przemówienia nie mógł go jednak zaskoczyć, bo w mediach braci Karnowskich wielokrotnie przedstawiano go nie tylko nie tylko jako męża opatrznościowego, nowego ojca narodu i następcę Piłsudskiego, ale wręcz przypisywano mu nadludzkie cechy, na przykład umiejętność przewidywania przyszłości.
- To go peszy - mówi wprost Adam Lipiński, wiceprezes PiS i współpracownik Kaczyńskiego od blisko trzech dekad. - Jarosław Kaczyński nie jest zwolennikiem takich hołdów, może czasami nawet nieco go to denerwuje - dodaje w rozmowie z WP. Mówi, że rozmowy w TVP nie widział, ale przyznaje, że niektórzy zbyt entuzjastycznie okazują uznanie dla lidera PiS. - Myślę, że stwierdzenie "kult jednostki" jest nieadekwatne, bo ma określone konotacje historyczne, które tutaj nie mają zastosowania. Ale to prawda, że prezes ma olbrzymi autorytet w naszym środowisku, niektórzy wyrażają go głośno, może czasami przekraczają jakieś granice - dodaje.
Zdaniem Adama Lipińskiego prezes Kaczyński, choć nie lubi wiernopoddańczych hołdów, wlicza je w cenę uprawiania polityki. - Pewnie w polityce tak już po prostu jest. Donalda Tuska też takie rzeczy spotykały kiedy był przywódcą formacji, która dwukrotnie wygrała wybory - zauważa polityk. PiS to typowa partia wodzowska - nie tylko w wymiarze funkcjonalnym, ale też mentalnym. Dlatego czy Kaczyński tego chce, czy nie, musi pozwolić na stawianie się na piedestale. Nawet, jeśli go to krępuje i mierzi.