Nieoczywisty ruch Macrona? Szok we Francji po wynikach wyborów

Lewicowy Nowy Front Ludowy zdobył najwięcej mandatów w wyborach parlamentarnych we Francji, ale nie ma większości bezwzględnej w Zgromadzeniu Narodowym. Według byłego ambasadora RP w Paryżu Andrzeja Byrta, jeśli prezydent Emmanuel Macron powoła lewicowy rząd wywoła falę tarć i konfliktów.

Wiec powyborczy lewicowego Nowego Frontu Ludowego w Paryżu po zwycięskich wyborach parlamentarnych
Wiec powyborczy lewicowego Nowego Frontu Ludowego w Paryżu po zwycięskich wyborach parlamentarnych
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Marta Darowska/REPORTER
Sylwester Ruszkiewicz

W II turze wyborów parlamentarnych we Francji najwięcej, bo 182 mandaty, zdobył Sojusz partii lewicowych Nowy Front Ludowy (NFP). Na drugim miejscu znalazł się obóz polityczny prezydenta Emmanuela Macrona, który zdobył 168 mandatów. Na trzecim miejscu jest skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe z 143 mandatami.

Republikanie z kolei wprowadzili 45 deputowanych. Do Zgromadzenia Narodowego wejdzie także 15 deputowanych z partii prawicowych, którzy nie weszli w skład sojuszu budowanego przez Marine Le Pen oraz 13 deputowanych lewicowych spoza Nowego Frontu Ludowego.

Większość bezwzględna w liczącym 577 miejsc Zgromadzeniu Narodowym wynosi 289 mandatów. Zjednoczenie Narodowe - które zdobyło najwięcej głosów - samo nie stworzy rządu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mimo zwycięstwa lewicy w wyborach nie jest pewne, czy to właśnie Nowy Front Ludowy sformuje nowy rząd. Dlaczego? System polityczny V Republiki został stworzony tak, by zapewniać większość formacji prezydenckiej.

W efekcie we Francji rzadko dochodzi do budowania koalicji. Macron już zapowiedział, że poczeka na ukonstytuowanie się nowego parlamentu, zanim podejmie decyzję o tym komu powierzy misję tworzenia rządu. Konstytucja daje francuskiemu prezydentowi wyłączne uprawnienie do wskazania kandydata na premiera.

"Raczej nie mają wyjścia"

- Jaki scenariusz po wyborach będzie realizowany zależy od rozmów liderów lewicy z prezydentem Emanuelem Macronem. To on oceni, czy lewicowe partie będą w stanie powołać stabilny rząd - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Byrt, były ambasador RP w Paryżu.

I jak przypomina, po ogłoszeniu wyników Jean-Luc Mélenchon - lider Francji Niepokornej - skrajnie lewicowego ugrupowania będącego największą siłą w Nowym Froncie Ludowym udzielił dość bezczelnego wywiadu, w którym powiedział, że prezydent nie ma wyboru i musi powołać na premiera kogoś z jego ugrupowania.

- Wykluczył też możliwość stworzenia szerszej koalicji z partiami nielewicowymi i stwierdził, iż Emmanuel Macron ma obowiązek powołać rząd lewicowej koalicji. A pamiętajmy, że jeszcze przed I turą Macron powiedział, że program lewicy jest gorszy od programu Marine Le Pen. Po takich wypowiedziach trudno będzie się im dogadać. Ale raczej nie mają wyjścia, muszą się porozumieć - prognozuje Byrt.

Wyborczy wynik oznacza jedno - szybko nowy rząd we Francji nie powstanie.

A jak powstanie, może to być lewicowy rząd mniejszościowy. Możliwa jest też szeroka koalicja lewicy z obozem prezydenckim lub rząd techniczny, możliwie apolityczny. Program lewicowy, o ile będzie realizowany, może być dla Francji bardzo kosztowny i na pewno przekroczyłby w wydatkach socjalnych wszystko to, co proponowało ugrupowanie Marine Le Pen.

"To dorzucanie kosztów"

- Lewica chce naruszyć "oczko w głowie" Macrona, czyli reformę emerytalną, wymuszoną przy pomocy specjalnego zabiegu dopuszczonego w konstytucji francuskiej, pozwalającego "przepchnąć" sprawę nawet przy braku większości głosów. Francuski prezydent będzie bronił tej reformy do samego końca. Lewica zapowiedziała też zwiększenie podatków, by sfinansować inne pomysły m.in. podniesienie płacy minimalnej. Dzisiaj Francja jest zadłużona na 110 proc. PKB. Program lewicy to dorzucanie kosztów, a Francja będzie się zadłużała jeszcze bardziej - ocenia Andrzej Byrt.

Jego zdaniem, kluczowe jest pytanie czy lewica będzie chciała i mogła - w ramach rządu - realizować przedwyborcze obietnice.

- Jeśli tak, to może przeciw temu protestować Macron. W zakresie polityki zagranicznej nie będzie nic się zmieniać. Ale prezydent, który ją prowadzi, musi liczyć na przychylność w kwestii pieniędzy na nowy rząd. Zarówno lewica, jak i Le Pen są krytyczni w sprawie zakresu dostaw broni na Ukrainę, ale lewica w przeciwieństwie do skrajnej prawicy popiera prawo do obrony Ukrainy przed rosyjską agresją - uważa były ambasador RP w Paryżu.

Były dyplomata nie ma wątpliwości, że polityka wewnętrzna będzie różnicować nowy rząd z prezydentem.

- Macron zapewne nie zgodzi się na podniesienie podatków. Lewica chce np. zwiększyć podatki od majątków. Uważa, że ludzie którzy odziedziczyli majątki po zamożnych rodzinach i zrobili z tego źródło swojego dochodu, powinni oddawać państwu większe podatki. A dzięki temu dokładać się na finansowanie biedniejszych obywateli Francji – mówi Andrzej Byrt.

W jego ocenie, realizacja lewicowego programu czyli również wzrost wynagrodzeń i płacy minimalnej oraz zamrożenie cen podstawowych artykułów spożywczych i energii to "dorzucanie kosztów do już ogromnego francuskiego długu publicznego".

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (461)