"To, co się dzieje, nie wróży niczego dobrego". Wróciła sprawa Komendy

- Zrobienie z kogoś medialnego człowieka "unosi" go, ale potem porzuca. I, jak w przypadku Tomasza Komendy, okazuje się to zbyt ciężkie. Zleciał z wysokości tej gwiazdy i dopiero teraz przeciera oczy - mówi w rozmowie z WP kryminolog Paweł Moczydłowski.

Tomasz Komenda
Tomasz Komenda
Źródło zdjęć: © PAP | Krzysztof Świderski
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

06.04.2023 | aktual.: 06.04.2023 21:04

Żaneta Gotowalska: Co się stało z Tomaszem Komendą, kiedy wyszedł na wolność?

Paweł Moczydłowski, prof. Krakowskiej Akademii Andrzeja Frycza Modrzewskiego, doktor socjologii, kryminolog, dyrektor Centralnego Zarządu Zakładów Karnych w latach 1990-94: Człowiek, który wychodzi na wolność, zachowuje się jak pingwin na ulicach Warszawy - jest to dla niego zupełnie inny świat. Będąc w więzieniu, tęskni się do życia na wolności, marzy się o nim, chce się nim nasycić. A po wyjściu okazuje się, że jest ono pełne pułapek, że nie jest tak przyjaźnie, a wolność nie jest słodka.

Tomasz Komenda nie ma umiejętności funkcjonowania w nowej dla niego rzeczywistości, ma lekko obniżony iloraz inteligencji. Między innymi dlatego został wybrany jako sprawca przestępstwa z lat 90. Pochodzi z rodziny, która nie zapewniła mu od razu odpowiedniej ochrony prawnej. I teraz on sam nie jest w stanie rozwiązywać życiowych problemów, tak jak potrafi to normalny człowiek, mający dobre wsparcie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ale dostał rekordowe odszkodowanie i zadośćuczynienie - łącznie prawie 13 mln złotych. Taki zastrzyk gotówki jednak potrafi ułatwić życie.

Po wyjściu z więzienia, mimo że ma mnóstwo pieniędzy, nie umie nimi zarządzać. To znów dziura w prawie i zaniedbania ze strony tego samego wymiaru sprawiedliwości. Jego nie można było zostawić samego! Wymagał opieki, pomocy prawnej, sądowego wsparcia w postaci kontroli opiekuńczej, pomagającej mu zagospodarować się w życiu, ale i chroniącej go przed popełnieniem poważnych błędów, także przy posługiwaniu się pieniędzmi. Tymczasem Komenda nie miał wokół siebie guru, który byłby wolny od motywów jego wykorzystania czy od interesów.

Kto mógłby być taką osobą?

Powinien to być np. kurator, jakiś asystent rodziny czy może pracownik pomocy społecznej – gdyby istniały takie możliwości prawne, nadzorujący jego powrót do społeczeństwa. Komenda, będąc człowiekiem o niespecjalnie silnej osobowości, pogłębionej różnymi obciążeniami wyniesionymi z więzienia, po 18 latach braku kontaktu z wolnym światem, wszedł w życie, kompletnie będąc do tego nieprzygotowanym.

To, w jakimś sensie, znów wina wymiaru sprawiedliwości, który odpowiada za wypchnięcie z więzienia nieprzygotowanego do samodzielnego życia człowieka, wyposażonego w olbrzymią kwotę pieniędzy.

Więzienie, szczególnie przeludnione, oducza wykonywania nawet najprostszych rzeczy wokół siebie - choćby prania swoich rzeczy czy sporządzenia posiłku. Oducza odpowiedzialności za samego siebie.

Instytucja przejmuje odpowiedzialność za niego, mówi, co dobre, co złe, co wolno, a co zakazane... Podobnie bezwzględna, ograniczająca stanowienie o sobie, jest podkultura więzienna. I jak taki człowiek, kiedy wyjdzie na wolność, ma sobie dać radę? Komenda stał się ofiarą systemu, kiedy sadzał go do więzienia i kiedy go z niego wypuszczał.

Chce pan powiedzieć: "a nie mówiłem"?

Tak, bo to wszystko było proste do przewidzenia - człowiek, który siedzi 18 lat w więzieniu, które jest przeludnione, nie ma możliwości resocjalizacji. Zadaje pytanie, dlaczego ma się resocjalizować, skoro jest niewinny, nie popełnił przestępstwa. System go krzywdzi, narasta w nim gniew i wrogość do wymiaru sprawiedliwości i państwa. System więzienny patrzy wówczas na niego jako na osobę totalnie nieprzystosowaną, zapartą, swoim zachowaniem potwierdzającą niejako wybór pozostania przy swojej przestępczej filozofii życia.

Komenda, co jest oczywiste, w więzieniu podejmował kilka prób samobójczych. Żegnał się z życiem, był odwrócony od świata i ludzi, przeszedł przez piekło. Po wyjściu na zewnątrz okazało się, że jest w ogóle inaczej "ukształtowany".

To znaczy?

Ludzie go nie rozumieją, jest życiowo niezaradny, staje się przez to otwarty na różne podszepty maleńkich guru, którzy starają się przejąć nad nim kontrolę i pokierować jego życiem. I znów - Komenda staje się ofiarą, nie mając dobrego nadzoru nad sobą.

Możliwy jest jego powrót do więzienia?

Patrzę na niego jako na człowieka o łagodnej duszy - ciepły, "słodka niedorajda". Istnieje możliwość, że popełni przestępstwo, ale raczej z głupoty i w okolicznościach, w których zostanie wkręcony w przestępstwo przez innych. On ma świadomość, że "odpękał" za kratami 18 lat "za niewinność". Wymiar sprawiedliwości znalazł się w sytuacji, jak go ewentualnie skazać, kiedy ma on na zaś odsiedziane 18 lat. Komenda odwrócił sytuację, mamy do czynienia z tragikomedią. To właśnie wstyd i głupota wymiaru sprawiedliwości.

Czy to, że Komenda po wyjściu z więzienia stał się niejako gwiazdą, mogło przyczynić się do tego, jak funkcjonuje obecnie?

To utrudniło mu funkcjonowanie. Bo znów, w sposób niezasłużony, został bohaterem jakiejś historii. Nie on ją stworzył, był jej ofiarą. Zrobienie z kogoś medialnego człowieka "unosi" go, ale potem porzuca. I, jak w przypadku Komendy, okazuje się to zbyt ciężkie do uniesienia. Zleciał z wysokości tej gwiazdy i dopiero teraz przeciera oczy.

Wyobrażam sobie, że kiedy Komenda zjedzie ze środków materialnych, może wrócić do myśli o rozstaniu z życiem. Jako państwo będziemy tego winni. Może zdegradować się też życiowo jeszcze bardziej - popaść w narkotyki, alkoholizm. Tutaj właśnie potrzebna jest długa terapia, psycholog.

Gdyby zdecydował się wydać część pieniędzy właśnie na leczenie, byłoby to bardzo dobrym ruchem. Specjaliści pomogliby mu zorientować się, gdzie on właściwie jest. Zasługuje na to, by poprzez terapię zbudował się od nowa. A raczej jeszcze raz uratował.

Jest możliwa jakakolwiek interwencja wobec Komendy?

Nie jestem prawnikiem i nie wiem, czy istnieje taka możliwość. Jest on wolnym człowiekiem, nie musi się niczemu takiemu poddawać. Ale dobrze by zrobił, gdyby sam sięgnął po dobrą terapię, która pozwoliłaby mu wyrobić dojrzalszy ogląd siebie. To, co teraz dzieje się w jego życiu, nie wróży niczego dobrego.

Kiedy Komenda siedział w więzieniu, mógł liczyć na wsparcie swojej mamy. Teraz - jak dowiadujemy się z doniesień medialnych - odsunął się i od niej, i od młodszego brata, za to pozostaje w relacjach ze starszym bratem.

Być może starszy brat wie coś, czego Komenda do tej pory nie wiedział o swojej rodzinie, a o czym on go uświadamia, a może raczej czym go zatruwa. Na przykład o tym, jak rodzina podchodziła do jego wyroku, co się o nim mówiło. Możliwe, że najstarszy syn wykorzystuje informacje, które pozwalają mu odciąć Komendę od reszty rodziny.

Co do wywiadu matki - rozumiem jej rozgoryczenie. Jednak niech zrezygnuje z krytyki, niech czeka z otwartym, ciepłym sercem. Niech będzie tą latarnią morską. Ostoją dla syna, by - gdy ten się zatraci - miał gdzie wrócić. Tomasz Komenda potrzebuje kogoś, kto mu uświadomi, w jakim g*** on teraz leży, dlaczego dzieje się to, co się dzieje - z rodziną, jego byłą partnerką. On ma taki pier*** w głowie, że może pójść w różnych kierunkach.

To, co się teraz dzieje, to dolewanie oliwy do ognia, tworzenie jeszcze większego bałaganu.

Do tego jest jeszcze była partnerka.

Tak, to kolejna osoba, która zaistniała w tym serialu. Oczekuje od niego, by podjął rolę... Ale jaką? Może i potrzebna byłaby mu rola ojca, ale teraz przede wszystkim potrzebuje on więcej wsparcia, przyjaźni, zrozumienia, niż należałoby się to normalnemu człowiekowi.

Czy Komendzie się uda to uporządkować?

W gruncie rzeczy to dobry chłopak i ma szansę, żeby się odnaleźć. Ciężar, który ma teraz do uniesienia, to znalezienie siły w sobie, aby wybaczyć innym to, co mu zrobili.

Co więc powinien zrobić?

Komenda powinien odwołać się do więzi, które funkcjonowały, kiedy był w więzieniu, kiedy był na dnie. Ludzie, którzy byli wokół niego, powinni mu pomóc odbudować jego samodzielność. Po to, by powoli odzyskiwał smak życia, ale w bezpiecznej dla niego formie.

W tym wszystkim dużą rolę odgrywają pieniądze - odszkodowanie, które otrzymał. Z jednej strony były one dla niego wybawieniem, a z drugiej stały się przekleństwem.

W tej historii, pieniądze mogą się okazać gwoździem do trumny. Komenda zniknął, schował się, ma możliwość uciec z Polski.

Jest na marginesie społecznym?

Traci sympatię społeczną i swojego najbliższego otoczenia. Traci współczucie, a to był kapitał większy niż pieniądze, które dostał. Ale publiczne wykrzykiwanie "prawd" o błędach, jakie popełnia w swoim życiu, nic nie daje. Pogłębia jedynie bałagan. Komenda ma mnóstwo pieniędzy, ale nie umie zamienić ich na radość życia.

Można oszaleć przy wygranej w loterii, a co dopiero dostając tak ogromne odszkodowanie, jakie dostał Komenda.

Boję się, że sąd może w przyszłości dawać mniejsze odszkodowanie, przypominając sprawę Komendy. Będą myśleć, że im mniej pieniędzy, tym lepiej. Boję, że nie wyciągnie się ze sprawy właściwych wniosków.

Czego dziś jeszcze nie wiemy w sprawie Komendy?

Do dziś nie rozliczono ludzi, którzy odpowiadają za rezultaty tego tzw. śledztwa. Do dziś w stu procentach nie wiadomo, jak to naprawdę było. Sprawcą przestępstwa, którego Komenda nie popełnił, uczyniły go organ ścigania, prokuratura i policja wespół z polskim wymiarem sprawiedliwości. Czy mieliśmy do czynienia z celowym sfabrykowaniem dowodów? Czy mieliśmy do czynienia z wrobieniem Komendy w sprawstwo? Co z reformą prokuratury?

Zamiast tego mamy kolejny sezon serialu "Komenda". Dalej w tle pozostaje ukryty wielki skandal z organami ścigania, których ofiarą, świadomej preparacji dowodów lub nieudolności, pozostają rodzice 15-letniej dziewczynki, która w latach 90. została zgwałcona w sposób okrutny i wykrwawiła się na śmierć.

Jaki teraz będzie los Tomasza Komendy?

Tego nie wiemy, to nieuzasadniona złośliwość mówić, że nie ma szans. Wtedy można byłoby jedynie oczekiwać kolejnych tragedii. Najważniejsze, by znalazł drogę, na której odnajdzie satysfakcję z życia. Zostawmy go w spokoju.

***

Tomasz Komenda to "bohater" tzw. sprawy miłoszyckiej. W sylwestra 1996 roku w podwrocławskiej miejscowości Miłoszyce ktoś zgwałcił, a potem zamordował 15-letnią Małgorzatę Kwiatkowską. W 2018 roku Sąd Najwyższy, uchylając wcześniejszy wyrok, doprowadził do tego, że Komenda po 18 latach opuścił więzienie.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zobacz także
Komentarze (352)