"To cmentarni podżegacze!" - ostre słowa b. premiera
PiS przeistoczył się w cmentarnego podżegacza - uważa b. premier Leszek Miller. W rozmowie z TVN24 powiedział, że to metoda na podgrzanie atmosfery wokół tragedii w Smoleńsku i wykorzystania jej "do swoich prymitywnych celów". To komentarz do ostatnich wypowiedzi o "wyścigu" kolumny premiera Tuska z autobusem, którym podróżowali Jarosław Kaczyński i posłowie PiS.
15.07.2010 | aktual.: 15.07.2010 21:38
Zobacz, co mówił Joachim Brudziński
Maks Kraczkowski: był wyścig z Tuskiem
Odpowiedź Pawła Grasia: to bzdury!
Premier Donald Tusk w Smoleńsku - zdjęcia archiwalne z 10 kwietnia 2010 r.
- Kaczyński przegrał dotkliwie, nie odniósł moralnego zwycięstwa, a razem z nim przegrało PiS. Żeby utrzymać elektorat, muszą zaostrzyć retorykę. Kaczyński ponadto obawia się, że w PiS nastąpi zamach stanu - stwierdził w TVN24 Leszek Miller. Teraz - dodał - "spektakl się skończył, wszystko wraca do normy. - PiS stał się PiS-em". - Ale dziwiłbym się, gdyby ta partia starała się zachować istniejący stan, bo zacznie się zjazd w dół.
B. premier odniósł się też do sprawy "wyścigów" na drodze z Witebska (gdzie 10 kwietnia lądowały samoloty) do Smoleńska. Joachim Brudziński mówił dwa dni temu o tym, że delegację posłów PiS celowo opóźniano po to, by na miejsce jako pierwszy mógł przybyć premier Donald Tusk. Paweł Graś odpowiedział na to, że nie było potrzeby ścigania się, bo delegacja premiera po prostu mogła wcześniej wylecieć z Warszawy.
- Wierzę premierowi. Oficjalna delegacja, z którą jadą radiowozy, zawsze w takich sytuacjach jest przepuszczana - mówił b. premier. Dodał, że wielokrotnie uczestniczył w podobnych sytuacjach.