Najnowszy cel Putina. "To była tylko dla nas kwestia czasu"

- Rosjanie nas nie zaskoczyli. To była dla nas tylko kwestia czasu - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Pekka Toveri, były szef fińskiego wywiadu. W rozmowie z WP odniósł się także do decyzji Warszawy o wysłaniu doradców wojskowych do Helsinek, którzy mają pomagać w odparciu hybrydowej wojny Rosji.

Generał Toveri i Władimir Putin
Generał Toveri i Władimir Putin
Źródło zdjęć: © Creative Commons, PAP
Tomasz Waleński

Finlandia podjęła w tym tygodniu decyzję o całkowitym zamknięciu granicy z Rosją. Decyzja weszła w życie w nocy ze środy na czwartek - będzie obowiązywać przez kolejne dwa tygodnie. Tym samym ostatnie przejście graniczne między krajami - położone na dalekiej północy przejście Raja-Joosepi - będzie zamknięte.

- Rząd podjął decyzję (...) w związku z napływem migrantów z krajów trzecich i w odpowiedzi na zorganizowane działanie państwa rosyjskiego, zmierzające do wywarcia wpływu na Finlandię - tłumaczył premier Petteri Orpo na konferencji w Helsinkach.

Decyzja ta ma związek z działaniami Moskwy wymierzonymi w Finlandię. Scenariusz tych działań znamy doskonale z granicy polsko-białoruskiej. Polega na przepychaniu ludzi przez granicę - w tym wypadku z Finlandią.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Tu nie ma wolnej woli ludzi, są oni instrumentalnie wykorzystywani do realizacji z góry nakreślonych celów - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Pekka Toveri, były szef fińskiego wywiadu wojskowego, a obecnie parlamentarzysta z ramienia rządzącej Partii Koalicji Narodowej.

- Ludzie, którzy przekroczyli już granicę przyznają sami, że nie mieli wyboru, musieli iść. Usłyszeli propozycję nie do odrzucenia, czyli nie możesz zostać w Rosji, więc albo wracasz do domu, albo idziesz do Finlandii - mówi.

Toveri podkreśla, że Rosja ma cały wachlarz możliwości jak dalej wpływać na rozwój sytuacji. Zdaniem eksperta ciężko teraz dokładnie przewidzieć jak sytuacja będzie się rozwijać. Wszak w Polsce przejścia graniczne też były zamykane, a problem nie zniknął.

- Rosja ma wiele opcji. Może powiedzieć, że trzeba próbować ostudzić emocje i zmniejszyć presję na granicy. Dodatkowo - jak już widzimy - może obwiniać Finlandię za "przesadzoną reakcję", która tylko doprowadza do dalszej eskalacji. Widzieliśmy dzisiaj reakcję Dmitrija Pieskowa (rzecznik prasowy prezydenta Rosji - red.). Zgodnie z przewidywaniami, właśnie tak zareagowali - podkreśla. Moskwa natychmiast straszyła wzrostem napięcia.

- Musimy pamiętać, że to toczona przez Rosję gra, w której jest ona aktywną stroną - zaznacza.

Generał wskazuje przy tym na jeden bardzo ważny czynnik - pogodę, która w znacznym stopniu ogranicza ruchy Kremla.

Rosyjskie przygotowania nie wskazuję jednak, by zamierzała odpuścić. Toveri podkreśla, że w rejonie Murmańska tworzone są specjalne "obozy", w których przygotowani do przerzutu migranci są koncentrowani. I tam też - prawdopodobnie - mają wyczekiwać na dalsze instrukcje.

- Ten moment może nadejść wraz z ponownym otwarciem granic przez Finlandię - wskazuje były szef fińskiego wywiadu wojskowego. Moskwa może zdecydować się jednak czekać na odejście zimy, kiedy to działanie stanie się łatwiejsze. Dlaczego? Bo próbujący przejść przez granicę sami mają świadomość, jak trudnym jest to zadaniem. Dlatego zmierzali w stronę przejść granicznych, a nie używali niezamieszkałych terenów i lasów.

- Większość naszej granicy z Rosją to totalna dzicz. Przetrwanie w takich warunkach wymaga wiedzy, umiejętności i szkolenia. A ci ludzie tego nie mają. Stąd też nie spodziewam się wielu prób przekraczania granicy w tym czasie. Trzymanie tych ludzi przy przejściach granicznych jest bardzo wymagające i nie umknie naszej uwadze - opowiada Toveri.

Jak dodaje, "samo śledzenie wszelkiej aktywności zimą jest bardzo proste". - Od strony technicznej jesteśmy przygotowani. Dlatego też spodziewam się intensyfikacji działań latem, kiedy jest to łatwiejsze - przekonuje rozmówca WP.

"Bezcenne doświadczenia z polsko-białoruskiej granicy"

We wtorek o wysłaniu polskiego wsparcia do Helsinek poinformował szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera.

"Jednym z wyników wizyty oficjalnej prezydenta Finlandii Sauli Niinisto na zaproszenie prezydenta Andrzeja Dudy jest oficjalny wniosek o sojusznicze wsparcie w obliczu ataku hybrydowego na fińską granicę. Polska zamierza pozytywnie odnieść się do prośby naszego sojusznika z NATO i partnera z UE" - napisał w serwisie X (dawniej Twitter) Jacek Siewiera.

Toveri skomentował to krótko.

- To bardzo dobrze, że jesteście. Macie przecież olbrzymie doświadczenie wyniesione z granicy z Białorusią. Uważam to za bardzo cenne wsparcie i to dobrze, że jesteście i możecie podzielić się waszą wiedzą z naszymi służbami granicznymi - stwierdził.

Fińskich pograniczników wsparli już także funkcjonariusze z unijnego agencji Frontex, która odpowiada za zabezpieczenie zewnętrznych granic wspólnoty. Co ciekawe, unijna agencja - która ma swoją siedzibę w Polsce - nie była obecna na granicy z Białorusią. Rząd PiS konsekwentnie odmawiał unijnej agencji i nie dopuścił jej w rejon działań.

W Finlandii funkcjonariusze mają przede wszystkim wspierać fińskich kolegów. Dostarczono również niezbędny do tego sprzęt. Toveri podkreśla jednak, że na ten moment sytuacja jest pod kontrolą.

- Sytuacja nie wymaga zwiększonego zaangażowania naszych sojuszników. Na miejsce dotarł Frontex. Jeśli będzie potrzeba, na pewno jesteśmy w stanie przegrupować nasze siły - podkreśla.

"Nie byliśmy zaskoczeni. To była dla nas tylko kwestia czasu"

Rosyjskie działania na granicy z Finlandią wpisują się oczywiście w szerszy kontekst rosyjskiej agresywnej polityki wobec Zachodu. Toveri uważa również, że rosyjskie działania są motywowane sytuacją wewnętrzną i zewnętrzną. -

 Uważam, że Rosjanie mają wiele motywów takich działań. Próba destabilizacji Zachodu jest jedną z nich, a wpisuje się w to próba destabilizacji Finlandii. Wszystko to jest elementem agresji wobec Zachodu, wobec nas - mówi.

- Uważam, że ostatnie działania są także próbą ukarania nas za wejście do NATO - i próbą zmuszenia fińskich władz do rozmów z Rosją, co byłoby wielkim sukcesem Kremla - zaznacza.

Rozmówca WP wskazuje tutaj na wewnętrzny użytek płynący ze zwiększenia presji na Helsinki. - W Rosji zbliżają się wybory - przypomina. W 2024 Rosjanie, w teorii, wybiorą prezydenta. Nie ma jednak wątpliwości, że Władimir Putin w tej elekcji będzie walczył wyłącznie ze sobą. Zaczepianie Finlandii i innych krajów europejskich pozwala oczywiście na specyficzna narrację: Zachód jest tak zepsuty, że odmawia pomocy ludziom na granicy.

Na tym jednak nie koniec motywów działań.

- Weźmy również pod uwagę, że w Rosji jest ponad 10 milionów osób pochodzenia nierosyjskiego. Na samej Syberii milion. Około 1-2 mln z nich przebywa w Rosji nielegalnie, bez odpowiedniego zezwolenia. Działania wymierzone w nich są obliczone na zadowolenie środowisk prawicowych w samej Rosji. Wypychanie ich może być formą nacisku, aby zmusić ich do pójścia do wojska. "Jeśli zaciągniesz się do wojska, możesz nawet otrzymać obywatelstwo". Jest to narzędzie bezpośrednio obliczone na rekrutację i wsparcie rosyjskich sił zbrojnych - podkreśla ekspert.

Toveri przyznaje również, że działania Kremla nie zaskoczyły Helsinek.

- Nie byliśmy zaskoczeni. To była dla nas tylko kwestia czasu. Presja operacji hybrydowych ciągle rośnie. Zresztą co Rosji zostało? Możliwości ekonomiczne i militarne mają bardzo ograniczone, uciekają się więc do operacji hybrydowych. Mieliśmy czas na przygotowanie się, więc tym łatwiej było nam zareagować na rosyjską grę - zaznacza generał w rozmowie z WP.

Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie