Nie mogli czekać. "To nasz cios w najcenniejszy personel"
- Muszą przeżyć resztę życia w strachu, a rodziny we wstydzie. Oby nawet za 30 lat sąsiedzi pamiętali, że Oleg Timoszin miał ojca, dowódcę bombowców. I ten ojciec kazał pilotom odpalić rakiety, które zabiły 19 osób w centrum handlowym w Krzemieńczuku - tak autorzy prywatnego śledztwa tłumaczą powody ujawnienia szczegółowych danych o rodzinach rosyjskich dowódców odpowiedzialnych za ataki na cele cywilne w Ukrainie.
Rzecznik ukraińskich sił powietrznych Jurij Ignat, powiedział dziennikarzom, że w ataku na centrum handlowe w Krzemieńczuku (19 zabitych, ponad 50 rannych) Rosjanie wykorzystali pociski Ch-22 wystrzelone z bombowca dalekiego zasięgu Tu-22M3. Maszyny wystartowały z bazy koło Kaługi, 200 km na południe od Moskwy. Po tych tropach ukraińscy analitycy z serwisu OSINT Bees, zajmującego się białym wywiadem, wszczęli własne śledztwo. Wyszło na jaw, że dowódcą jednostki odpowiedzialnej za zbrodniczy atak jest pułkownik Oleg Timoszin, szef 52. Pułku Lotnictwa Ciężkich Bombowców Gwardii.
Kazał odpalić rakiety. Niech dowiedzą się sąsiedzi i znajomi
51-letni dowódca mieszka w Oleniegorsku w obwodzie Murmańskim w apartamencie przy ulicy Strażników 15. Rok temu awansowano go na dowódcę pułku. Wiadomo, że w wolnych chwilach lubi nurkować. Na wypadek, gdyby na urlopie chciał odwiedzić jakiś nurkowy kurort, OSINT Bees ujawnia numer jego paszportu. Pułkownik Timoszin ma żonę Olgę i syna - też Olega. Wywiadowcy upublicznili dane z ich kont w serwisach społecznościowych, a nawet numery telefonów. "Możecie do nich zadzwonić i spytać, czy pochwalają takie akcje" - piszą.
- Ujawnienie tych danych to nasza odpowiedź i pierwsza kara za popełnioną zbrodnię - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską Roman, główny autor śledztwa o rosyjskich lotnikach. - Wykonują uderzenia rakietowe, znajdując się w bezpiecznej odległości od ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. To nawet gorzej niż zabójstwo na linii frontu, cyniczna egzekucja cywilów z daleka - dodaje.
- Jak wszyscy rosyjscy zbrodniarze wojenni, Timoszin oraz inni dowódcy lotnictwa muszą być ukarani. Do czasu kiedy się to stanie, jutro, za rok albo za 30 lat, niech żyją w strachu, a ich rodziny we wstydzie. Tak jak kiedyś w Niemczech wszyscy wiedzieli, kto miał ojca nazistę - mówi dalej Roman.
To oni biorą udział w ostrzeliwaniu rakietami ukraińskich miast
Po serii ataków na obiekty cywilne w Ukrainie (m.in na blok w Kijowie), Roman i inni analitycy rozpracowali głównych dowódców rosyjskiego lotnictwa dalekiego zasięgu. Upublicznili ich prywatne dane: adresy domowe, numery paszportów, telefony (nawet numery do matek, synów i córek), ich adresy e-mail, kontakty w serwisie Telegram. Także informacje o samochodach, którymi jeżdżą i gdzie wypoczywają na wakacjach.
55-letni generał dywizji Siergiej Kuwaldin, szef sztabu lotnictwa dalekiego zasięgu.
52-letni generał dywizji Oleg Pczela, dowódca 22. Dywizji Lotnictwa Ciężkich Bombowców Gwardii w mieście Engels. Jego 27-letnia córka Ekaterina została pierwszą kobietą, która jako pilot uczestnicy w programie lotnictwa dalekiego zasięgu. Syn Aleksander, lat 31, wybrał pracę w cywilnym lotnictwie.
52-letni pułk. Nikołaj Warpakchowicz, dowódca Dywizji Ciężkich Bombowców Gwardii Donbasu im. Czerwonego Sztandaru opisuje siebie jako "snajper z Syrii". Ma dwóch synów i córkę.
42-letni pułkownik Oleg Skitski, dowódca 121. Pułku Lotnictwa Ciężkich Bombowców Gwardii. Jego ojciec to emerytowany pułkownik, matka chwali się w mediach społecznościowych zdjęciami syna pilotującego bombowiec.
- Piloci wojskowi to w zasadzie elita wojska, a lotnictwo dalekiego zasięgu to elita w elicie. Ujawnienie ich danych i przyszła potencjalna kara to nasz cios w najcenniejszy personel Rosjan - mówi dalej Roman z OSINT Bees.
Przypomnijmy, że w podobny sposób inny z serwisów wywiadowczych InformNapalm ujawnił dane rosyjskich żołnierzy z jednostek biorących udział w zabójstwach cywilów w miastach Bucza i Irpień pod Kijowem. Z danych o paszportach i adresach skorzystały m.in. brytyjskie służby, które wpisały dowódcę na listę osób, które w razie podróży do Wielkiej Brytanii zostaną zatrzymane na granicy.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski