Taśmy Kaczyńskiego. Gerald Birgfellner o pieniądzach dla ks. Sawicza: "to była ładna paczka"
Austriacki biznesmen Gerald Birgfellner miał zeznać w prokuraturze, że Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tys. zł dla księdza z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna. "To była ładna paczka" - ocenił biznesmen.
21.03.2019 | aktual.: 21.03.2019 07:28
O kopercie z pieniędzmi dla ówczesnego księdza Rafała Sawicza, członka Rady Fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, biznesmen opowiedział śledczym już w lutym. Miał wrócić do tej sprawy podczas przesłuchania 13 marca. Birgfellner ma utrzymywać, że pieniądze te przekazał, by uzyskać zgodę Sawicza na budowę K-Towers. "Gazeta Wyborcza" dotarła nieoficjalnie do szczegółów zeznań biznesmena w tej kwestii.
Co powiedział śledczym Birgfellner? Miał m.in zeznać, że Jarosław Kaczyński: „powiedział mi, że by zdobyć podpis, musimy księdzu coś zapłacić. Ja się zapytałem, ile musimy mu zapłacić? On powiedział: 100 tys. zł. Mnie się wydawało, że my zapłacimy wtedy, kiedy będziemy mieć kredyt, ale on powiedział: 'nie, ksiądz przyjdzie i potrzebuje pieniędzy', ja powiedziałem, że nie mogę tak szybko zdobyć 100 tys. zł, mogę tak na szybko z moich prywatnych pieniędzy zdobyć 50 tys. zł”.
W lutym Birgfellner miał powiedzieć prokuraturze, że po tej rozmowie dostał telefon z centrali PiS na Nowogrodzkiej, „że powinienem wypłacić 50 tys. zł z banku z mojego prywatnego konta i zawieźć je na Nowogrodzką”.
Zobacz także: Beata Mazurek wydała mocne oświadczenie. Uderza w "Gazetę Wyborczą" i bagatelizuje taśmy
Biznesmen, jak podaje "GW", twierdzi, że tak zrobił. Miał także dostarczyć prokuraturze wydruk potwierdzający wypłatę gotówki. 13 marca uzupełnił swoje zeznania w tej sprawie. Dodał, że: „musiałem nawet pojechać do drugiego banku, ponieważ w tym oddziale banku nie mieli tyle pieniędzy (…), to był bank Pekao SA przy Grzybowskiej. To można sprawdzić”.
Birgfellner miał także poinformować śledczych, że w banku wypłacono mu 50 tys. zł w stuzłotowych banknotach. „To była ładna paczka” - ocenił.
Biznesmen miał zeznać, że do centrali PiS na Nowogrodzkiej przyjechał ok. godz. 15-17. "Nie chcę się tutaj pomylić, przekazałem kopertę, pan Kaczyński z kopertą wszedł do swojego pokoju, gdzie pan Sawicz już siedział. Gdzieś ok. 20 minut później pan Sawicz wyszedł, jeszcze wydaje mi się, siedział koło pani Basi (sekretarki Jarosława Kaczyńskiego - przyp. red.), podaliśmy sobie dłonie i ponownie weszliśmy z panem Kaczyńskim do pokoju. Wtedy poinformowano mnie, że podpis został złożony, i wydaje mi się, że wtedy mi tę uchwałę przekazał” - miał opowiadać śledczym Birgfellner.
"Jest to oczywista nieprawda. Takie zdarzenie nie miało miejsca. Ksiądz Sawicz podpisał uchwałę, nie stawiając jakichkolwiek warunków, tym bardziej finansowych" - napisała w wydanym w lutym oświadczeniu rzeczniczka PiS Beata Mazurek. I dodała, że podobne insynuacje są "śmieszne i żałosne".