Talibowie założą garnitury?
Jeszcze niedawno byli nazywani terrorystami. Teraz ONZ jest gotowa wykreślić część nazwisk talibów z terrorystycznej "czarnej listy", aby zachęcić ich do negocjacji z afgańskim rządem. Dowództwo NATO przyznaje, że talibowie w przyszłości mogą stać się częścią krajowej administracji. Czy talibowie założą garnitury i zasiądą przy ministerialnym stole?
W rozmowie z "New York Times" Kai Eide, specjalny wysłannik ONZ w Afganistanie, zaapelował do afgańskiego rządu o oficjalne wystąpienie z inicjatywą skreślenia części dowódców talibów z międzynarodowej listy terrorystów. Jeśli Afgańczycy wykażą taką wolę, organizacja gotowa jest to zrobić.
Ponadto Eide naciska na amerykańskie wojsko, by przyśpieszyło proces weryfikacji około 750 osób przetrzymywanych w wojskowym więzieniu w Bagram. Dopiero w tym miesiącu Amerykanie ujawnili nazwiska 645 z przetrzymywanych osób. Od września zeszłego roku 576 więźniów przeszło przez inspekcję, po której 66 zostało uwolnionych.
Kroki te mają odblokować możliwość negocjacji między partyzantami a afgańskim rządem. Przez wiele lat rozmowy nie przynosiły najmniejszych efektów, gdyż wszystkie strony miały wykluczające się wymagania wstępne. Rząd Hamida Karzaja i NATO chciały, by talibowie zaprzestali walki zbrojnej i odcięli się od Al-Kaidy, podczas gdy ruch mułły Omara żądał, by zachodnie wojska opuściły Afganistan. W ostatnich miesiącach pojawiły się jednak sygnały, że po ośmiu latach walki politycy i niektórzy dowódcy rebelianccy mogą zasiąść do rozmów.
Problemem było to, iż wielu wyższych rangą talibów znajduje się na tak zwanej "czarnej liście" terrorystów, stworzonej przez Radę Bezpieczeństwa ONZ na podstawie Rezolucji Nr 1267. Obliguje ona wszystkie państwa członkowskie do zamrożenia kont bankowych i uniemożliwienia podróży wszystkim wpisanym tam osobom. Lista zawiera aktualnie nazwiska 144 talibów, w tym mułłę Omara, i 257 członków Al-Kaidy.
Czytaj więcej: Jak wygląda talib?
Część talibskich dowódców ukrywających się w Pakistanie obawia się, że zostaną od razu zatrzymani, jeśli przyjadą do Afganistanu negocjować z rządem. Skreślenie z listy ma zapewnić ich, że tak się nie stanie. – To pozwoliłoby talibom pokazać się publicznie – powiedział Arsalan Rahmani, były minister za czasów rządów Omara – Dałoby szansę na rozpoczęcie negocjacji w neutralnym kraju. – dodał.
Kai Eide stwierdził, że "najważniejsi przywódcy, tacy jak mułła Omar, nie powinni zostać zdjęci z listy". Jednak, jak sądzi, dowódcy drugiego rzędu mogliby przemówić w imieniu ruchu i odwzajemnić te "gesty dobrej woli".
Również Amerykanie są w stanie zaakceptować takie działania. – Wiele z tych nazwisk nic mi nie mówi. – powiedział w Kabulu w zeszłym tygodniu specjalny wysłannik Obamy w regionie, Richard C. Hoolbrooke. – Niektóre z osób na liście są już martwe, inne nie powinny na niej w ogóle się znaleźć, a część to najniebezpieczniejsi ludzie na świecie. – podsumował.
Hoolbrooke przyznał, że trzeba dokładnie zastanowić się, które nazwiska wykreślić ze spisu. Zaznaczył jednak, że możliwość takiego ustępstwa wobec mułły Omara lub Gulbuddina Hekmatjara, lidera Partii Islamskiej, nie będzie nawet brana pod uwagę.
Talib w garniturze?
Coraz częściej mówi się także o tym, iż w przyszłości talibowie mogą stać się oficjalną częścią afgańskiego rządu. "Oficjalną", dlatego że już dzisiaj część ministrów jest znana jako sympatycy rebeliantów.
W zeszłym tygodniu podczas konferencji w Islamabadzie Sekretarz Obrony USA, Robert Gates, nazwał ruch talibów "częścią afgańskiej struktury politycznej". Takie sformułowanie, według "Financial Times", jest znakiem, iż amerykańskie wojsko wierzy, że ugoda w kwestii podziału władzy w Afganistanie może zakończyć trwającą od 2001 roku wojnę.
Generał Stanley McChrystal, głównodowodzący sił NATO w Afganistanie, pytany o jego zdanie na temat ewentualnej obecności talibów w rządzie, powiedział: "Sądzę, że każdy Afgańczyk może odegrać swoją rolę, jeśli skupi się na przyszłości, a nie na przeszłości"".
Plany te będą omawiane 28 stycznia w Londynie podczas międzynarodowej konferencji na temat Afganistanu. Nie zostali na nią jednak zaproszeni żadni przedstawiciele talibów. Nie ma również, póki co, komentarza z ich strony.
Kai Eide wierzy, że proponowane rozwiązania mają szansę przynieść pozytywne wyniki. – Jeśli chcesz mieć odpowiednie rezultaty, musisz rozmawiać z odpowiednimi osobami mającymi władzę. – mówił dziennikarzowi "NYT" – Myślę, że nadszedł na to odpowiedni czas. – dodał.
Michał Staniul, Wirtualna Polska