Świat"Talibowie" rządzą Somalią

"Talibowie" rządzą Somalią

Rankiem 12 lipca główny port stolicy Somalii – Mogadiszu – został przejęty przez Unię Sądów Szariackich (UIC) islamistyczną organizację, która od początku czerwca jest nowym władcą w tym zapomnianym przez świat kraju.

20.07.2006 | aktual.: 28.07.2006 16:24

Somalia – państwo leżące na „Rogu Afryki” – nie ma rządu sprawującego władzę od 1991 roku, czyli od czasu obalenia wojskowego dyktatora Saida Barre. Data ta oznacza przejęcie władzy - w stolicy, bo nie można mówić o całym kraju – przez grupę watażków i przywódców plemiennych. Tworzyli oddzielną kastę, która profesjonalnie zajmowała się niszczeniem państwa i jego organów. Utrzymywali siebie i swe armie z rabunku ludności, przemytu broni i narkotyków. Watażkowie ci przepędzili amerykanów z Mogadiszu, zadając im bolesne straty w bitwie 3-4 października 1993 roku i trzymali stolicę w swych rękach, aż do teraz. W czasie tych 16 lat Somalia jako państwo przestała istnieć i wycierpiała jeden z najbardziej przewlekłych kryzysów humanitarnych i żywnościowych.

Kres władzy komendantów położyła blisko 100-dniowa bitwa o Mogadiszu, zakończona 4 czerwca bieżącego roku. Od tego dnia nastała nowa era dla Somalii, era Unii Sądów Szariackich. Organizacja ta – często porównywana do afgańskich talibów – powstałe stosunkowo niedawno; nie sposób podać dokładnej daty ale za początek ich działalności uznaje się przejęcie kontroli nad głównym bazarem w stolicy w kwietniu 1999r. Na jej czele stał nauczyciel geografii z Mogadiszu – Szarif Szejk Ahmed. „Sędziowie” dzięki swojej działalności szybko zdobywali sobie uznanie; ustanawiając trybunały zapewniali minimum sprawiedliwości w kraju bezprawia. Ich milicja zapewniała ochronę przed watażkami, chroniła lokalny biznes przed wymuszeniami i rabunkami, zwalczała handel narkotykami. Z czasem UIC zadbały o opiekę zdrowotną, podstawową edukację, prowadziły sierocińce i zaopatrywały swoich podwładnych w wodę. Słowem „sądy” wypełniły wszystkie zadania upadłego w 1991 roku państwa.

Tak więc kluczem do zwycięstwa militarnego była popularność wśród lokalnych społeczeństw, zdobycie popularności starszyzny plemiennej. Ponadto Sądy Szariackie łączyła z mieszkańcami stolicy wspólna religia – Islam. Najważniejsze jednak było to, że ludność była zmęczona kastą watażków, i nie miała absolutnie żadnego interesu w utrzymaniu przez nich władzy. Tak więc zmęczona latami chaosu i bezprawia ludność Mogadiszu w sojuszu z UIC osiągnęła to, czego nie dokonała interwencja ONZ i Amerykanów w 1993 roku czyli zaprowadziła rządy prawa. Tyle, że islamskiego.

Kwestią, która wzbudza najwięcej kontrowersji był sojusz USA z komendantami w celu unieszkodliwienia Unii Sądów Szariackich. Waszyngton nigdy publicznie nie potwierdził, że poparł swoich niedawnych wrogów. Wszystko zaczęło się od zamachów terrorystycznych na Amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii w 1998r, dziś wiadomo, że zostały one zaplanowane w Somalii, a niektórzy wysoko postawieni członkowie UIC – jak Szejk Hassan Dahir Aweis – byli zaangażowani w ich organizację. Ponadto Somalia za bardzo przypominała Amerykanom Afganistan. Była według nich „państwem upadłym”, synonimem bezpiecznej kryjówki dla terrorystów. Tak więc zadziałała zasada: wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.

Już w lutym 2002 roku agenci CIA zaproponowali somalijskim „Panom Wojny” wyłapywanie poszukiwanych przez siebie ludzi w zamian za pieniądze, a następnie dostarczano Somalijczykom broń na potrzeby walki z „sędziami”. USA potraktowały tę sprawę na tyle poważnie, że w 2003 roku wydzierżawiły od Legii Cudzoziemskiej bazę w Dżibuti, za pomocą której miano monitorować niespokojne wody terytorialne Somalii. Końcowym etapem konsolidacji watażków przeciw islamistom było utworzenie 18 lutego 2006 Sojuszu Antyterrorystycznego na Rzecz Pokoju. Część obserwatorów jest zdania, że nic tak bardzo nie przyczyniło się do zwycięstwa Sądów Szariackich jak właśnie poparcie USA dla zdegenerowanej kasty „Panów Wojny”. Miał to być punkt zwrotny zmagań o Somalię, Sojusz Antyterrorystyczny postrzegany jako sztuczny twór, który – co gorsza – w razie zwycięstwa mógłby przedłużyć panowanie watażków nad Mogadiszu. Wszystko to doprawione przez nienawiść do polityki USA i religijny zapał przyczyniło się do ostatecznego triumfu islamistów.
Jednocześnie wiele wskazuje na to, że Waszyngton został przez swoich „sojuszników” oszukany. Otóż mówi się, że w czasie bitwy o Mogadiszu komendanci nie podjęli walki na poważnie, po prostu wzięli amerykański sprzęt oraz pieniądze i wyjechali z miasta. Skorzystali z okazji aby wzmocnić się kosztem alianta. Rzuca to nowe światło na siłę UIC, ich zwycięstwo nie musi wynikać z realnej siły. Amerykanie postawili na złego konia. Efemeryda jak Sojusz Antyterrorystyczny musiał ulec dezintegracji.

Unia Sądów Szariackich panuje w tej chwili nad stolicą i jej okolicami. Z całą pewnością podejmie próby rozciągnięcia swej władzy na prowincje. Na dzień dzisiejszy nie można powiedzieć, iż „sędziowie” podporządkowali sobie cały kraj, gdyż ten podzielił się na kilka terytoriów, które de facto są samodzielne. Północna część ogłosiła niepodległość w 1991 roku, przybierając nazwę Somaliland; 7 lat później w północno – wschodniej części Somalii powstało „państwo” Puntland, w tym samym czasie na południe od stolicy powstało niezależne terytorium o nazwie Jubaland. Dodać należy, iż żadne z tych terytoriów nie zyskało uznania dyplomatycznego na arenie międzynarodowej. Tak więc przed UIC stoi trudne zadanie reintegracji państwa.

O przyszłości Somalii zadecyduje postawa UIC wobec Tymczasowego Federalnego Rządu Somalii (TFG). Utworzono go w 2004 roku w Kenii, prezydentem tego ciała – nie mającego żadnej faktycznej władzy – jest Abdullahi Yusuf Ahmed. „Rząd” pojawił się w kraju dopiero w lutym 2006r. i rezydował w mieście Baidoa. Jednak podczas bitwy o Mogadiszu musiał znów opuścić Somalię. „Sędziowie” zdają sobie sprawę, że TFG ma za sobą poparcie ONZ dlatego muszą podjąć z nim dialog. Już 22 czerwca członkowie Sądów Szariackich i Rządu Tymczasowego spotkali się stolicy Sudanu – Chartumie. Rezultatem rozmów było obustronne uznanie swojej władzy i deklaracja o chęci dalszej współpracy. Wielu jest jednak zdania, że „sędziowie” nie zamierzają dzielić się władzą ze słabym Rządem Tymczasowym, ich ostry sprzeciw wobec rozmieszczenia międzynarodowych sił pokojowych na terytorium kraju może być tego świadectwem. Dodać należy, że TFG usilnie zabiega o przysłanie do Somalii „niebieskich hełmów”.

Przyszłość pokaże - jeśli oba ośrodki dojdą do porozumienia, UIC wpuszczą rząd Yusufa Ahmeda do kraju i być może podzielą się z nim władzą. Islamiści mogą jednak grać tylko na zwłokę i w odpowiednim dla nich momencie „pokażą drzwi” rządowi. Nie należy bowiem ignorować tego, kto dysponuje realną siłą i kto jest dziś panem Mogadiszu.

Tomasz Targański

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)