"Talibowie" atakują w PiS
W ciągu najbliższych dni w PiS rozdzielone zostaną stanowiska, które pozostają nieobsadzone od trzech miesięcy, a więc od śmierci posłów tego ugrupowania, którzy zginęli pod Smoleńskiem. W partii wrze, bo stanowisko to prestiż, dowód uznania samego prezesa Kaczyńskiego i prawdziwa próba sił frakcji obecnych w Prawie i Sprawiedliwości - pisze dziennik "Polska".
Nazwiska wszystkich docenionych poznamy najprawdopodobniej w sobotę. Tego dnia odbędzie się posiedzenie rady politycznej PiS, która wybierze nowy komitet polityczny i wiceprezesów partii, bo 10 kwietnia zginęli przecież Przemysław Gosiewski i Aleksandra Natalii-Świat. Nowy komitet zarekomenduje z kolei kandydatów na wicemarszałka sejmu i szefa klubu PiS. - Ale to stanowiska wiceprezesów PiS są najbardziej prestiżowe, bo to partia podejmuje decyzje o kierunku działań i rozwoju - mówi jeden z polityków PiS.
Żaden jednak nie chce zdradzić nazwisk ewentualnych kandydatów na te stanowiska. Wybory w PiS toczą się bowiem w atmosferze ścierania się dwóch partyjnych frakcji: liberalnej, której twarzami są m.in. właśnie Joanna Kluzik-Rostkowska i Paweł Poncyljusz, i tej konserwatywnej, nazywanej też "talibami", reprezentowanej przez Zbigniewa Ziobrę, Antoniego Macierewicza czy Jacka Kurskiego. I choć politycy PiS oficjalnie zaprzeczają pogłoskom o toczącej się w PiS wojnie, nieoficjalnie przyznają, że oba te skrzydła walczą ze sobą o wpływy w PiS.
- Sprawa jest prosta: po wyborach prezydenckich po raz pierwszy prezes PiS nie musi jeździć do Torunia, jest w pełni wolnym człowiekiem, bo poradził sobie w wyborach bez oficjalnego poparcia Radia Maryja. Liberałowie przyciągnęli sporą część wyborców i sprawdzili się jako ci, którzy robili kampanię. To oni przyczynili się do sukcesu Jarosława Kaczyńskiego. Ale takim stanem rzeczy zagrożeni poczuli się ludzie pokroju Ziobry czy Macierewicza, bo zrozumieli, że ich notowania w PiS mogą teraz gwałtownie spadać - mówi jeden z naszych rozmówców. I dodaje, że to właśnie "talibowie" rzucili się ostatnio na pierwsze strony gazet, bo uświadomili sobie, że "liberalni" uzyskują zbyt duże wpływy w PiS i za chwilę może się okazać, że oni nie są potrzebni.
W związku z tym kandydatem PiS na wicemarszałka sejmu nie zostanie najpewniej Joanna Kluzik-Rostkowska, której zbyt liberalne poglądy i fakt, że podczas sejmowych głosowań często nie stosuje się do dyscypliny partyjnej, przeszkadzają sporej grupie posłów PiS. W tej sytuacji największe szanse na partyjną nominację na zastępcę Grzegorza Schetyny ma obecny p.o. szef klubu Marek Kuchciński - informuje "Polska".