Takiego procesu jeszcze nie było. Polski sąd skaże Czeczenów za współpracę z ISIS?
Czeczeni w Polsce rekrutowali bojowników na dżihad, żeby przeprowadzać zamachy w Syrii i Iraku? Na początku sierpnia czterej mężczyźni mogą trafić za kratki, gdy zapadnie wyrok w precedensowym procesie.
Kar 3, 4 i 5 lat więzienia zażądał prokurator dla czterech Czeczenów oskarżonych o wspieranie tzw. Państwa Islamskiego (ISIS). Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się proces w tej sprawie, wyrok zapadnie 7 sierpnia.
Czterech obywateli Rosji deklarujących narodowość czeczeńską prokuratura oskarża o to, że działali w zorganizowanej grupie przestępczej w Polsce i w Turcji, m.in. gromadząc pieniądze na potrzeby działań o charakterze terrorystycznym, prowadzonych przez ISIS. W zarzutach jest mowa o blisko 9 tys. euro.
Według aktu oskarżenia, grupa działała od maja do października 2014 r. w Białymstoku, Łomży, Warszawie i innych miejscach w Polsce, a także w Turcji, rekrutując bojowników na tzw. dżihad, a także zajmowała się organizowaniem i kupowaniem sprzętu paramilitarnego. Do aktów terrorystycznych miało dochodzić na terytorium Syrii i Iraku, tam też trafiał kupowany sprzęt. W śledztwie pojawił się wątek leczenia w Polsce (w szpitalach w Łomży i Białymstoku) Czeczena rannego w walkach. Sąd bada, czy mężczyzna doznał ran w Czeczenii, czy - jak twierdzi prokuratura - w Syrii.
Oskarżeni nie przyznają się do zarzutów. Twierdzą, że pieniądze były zebrane i przekazane nie dla tzw. Państwa Islamskiego, ale na działalność niepodległościową bojowników czeczeńskich walczących o Czeczeńską Republikę Iczkerii.
"Identyfikują się z działaniami ISIS"
Jak mówił prokurator Adam Bogusłowicz, sprawa nie należała do łatwych i typowych, jest precedensowa.
W jego ocenie, zebrany materiał dowodowy - nagrania rozmów, pliki cyfrowe z treściami związanymi z radykalnym islamem, zakup sprzętu paramilitarnego a także organizowanie zbiórek pieniędzy - świadczą o tym, że oskarżeni dopuścili się zarzucanych im czynów. - Nie można się oprzeć wrażeniu, że identyfikują się z działaniami tzw. Państwa Islamskiego, a także Emiratu Kaukaskiego - dodał prokurator. Podkreślił też, że w materiale operacyjnym zebranym przez organy ścigania nie ma mowy o tym, jakoby oskarżeni mieli wspierać Czeczeńską Republikę Iczkerii.
Mówił, że celem działania w grupie przestępczej było sfinansowanie przestępstwa o charakterze terrorystycznym. - Faktem bezspornym jest, że przypisane im zachowania odbywały się w zamkniętym kręgu osób, specyfika ich działań, powtarzalność i zorganizowanie wymagały szczególnej organizacji, zaangażowania wielu ludzi, a dodatkowo mieli kontakt z osobami wspierającymi działania organizacji o charakterze terrorystycznym - powiedział Bogusłowicz.
Dlatego - jak mówił Bogusłowicz - prokuratura zażądała łącznych kar - 3, 4 i 5 lat więzienia a także zapłaty grzywien - w wysokości 8 tys. zł i 4 tys. zł.
"Oni walczą o niepodległość, a my chcemy ich skazać"
Obrońcy oskarżonych domagają się uniewinnienia mężczyzn. W ich ocenie dowody zebrane w tej sprawie nie są wystarczające, by postawić zarzuty o wspieranie Państwa Islamskiego. Jak mówili, oskarżeni starali się wspierać działaczy niepodległościowych.
Obrońca jednego z nich, Jan Oksentowicz, podkreślił, że aby mówić o tej sprawie, trzeba wiedzieć, jak dzieli się i funkcjonuje społeczność czeczeńska na obczyźnie, ale też jak dzieli się społeczność, która została w kraju i pod jak wieloma wpływami zostaje. Jedną z tych grup - jak mówił - jest grupa walcząca o niepodległość Czeczenii. Dodał, że oskarżeni przyjechali do Polski, kraju, który jawił im się jako kraj wolności, uciekając z "gorącego kotła" Czeczenii.
Obrońca mówił, że Polacy też w swojej historii mają walki niepodległościowe, tak jak teraz Czeczeńcy. - Oni walczą obecnie, a my próbujemy ich skazać. Nie zabierajmy tym ludziom ochoty do walki o odzyskanie niepodległości przez Republikę Iczkerii - apelował Oksentowicz.
Drugi obrońca Jarosław Iwaniuk podkreślał w swoim wystąpieniu, że głównymi dowodami w sprawie są nagrania operacyjne, "które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością". W jego ocenie, materiały, które przedstawiła prokuratura, były nieprecyzyjne i niewystarczające, by postawić zarzuty.
Po zatrzymaniu mężczyzn przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dwa lata temu wszyscy czterej trafili do aresztu. W kwietniu i maju wszyscy areszt opuścili, sąd zamienił im ten środek zapobiegawczy na poręczenie majątkowe, zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny.