Tak źle nie było od marca 2022 roku. "Podstawowym zadaniem jest przetrwać"
- Sytuacja Ukrainy nie była tak zła od marca 2022 roku. Wojsko wroga napiera, a Ukraina stara się odpierać coraz to mocniejsze ataki rosyjskie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską analityk Konrad Muzyka. Jak wskazuje, podstawowym zadaniem w tej chwili jest po prostu przetrwać.
Wojska Władimira Putina prą do przodu. Sytuacja na froncie robi się coraz poważniejsza, a wielomiesięczne straty - spowodowane m.in. opóźnieniem dostarczenia pomocy z Zachodu - wepchnęły Ukrainę w zaległości. Dziś wojsko skupia się na obronie pozycji. Nie ma myślenia o jakiejkolwiek ofensywie.
"Sytuacja najgorsza od marca 2022"
Konrad Muzyka, analityk wojskowy ds. Rosji z firmy Rochan Consulting, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi wprost, że sytuacja Ukrainy "jest na pewno najgorsza od marca 2022 roku, czyli w zasadzie od wycofania wojsk rosyjskich z północy Ukrainy".
W jego ocenie wynika ona głównie z nawarstwienia się wielu problemów, które nie zostały rozwiązane w odpowiednim czasie. - Część z tych problemów jest typowo ukraińska, a część oczywiście jest związana z brakiem strategii oraz braku pomocy od partnerów zagranicznych - wyjaśnia. O jakich problemach mowa? Dotyczących tempa budowania fortyfikacji, dostępności nowych żołnierzy na froncie i kończących się zasobach amunicji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Największym problemem jest brak żołnierzy. Mobilizacja przeprowadzona została za późno. A w tym czasie przecież Rosjanie cały czas budowali swój potencjał wojskowy. To sprawiło, że teraz liczebność wojsk ukraińskich jest bardzo niska w porównaniu do tego, co mogą na froncie postawić Rosjanie - zaznacza ekspert. I wskazuje, że Ukraina w żadnym wypadku nie dorównała rywalom pod tym względem.
Jak podkreśla, "Rosjanie w ciągu ostatniego roku nie tylko byli w stanie odtwarzać na bieżąco straty, które ponosili na froncie, ale byli jeszcze w stanie tworzyć nowe jednostki". - Natomiast Ukraińcy nie byli w stanie odtwarzać na bieżąco strat, które ponosili - dodaje. Trudno w takich warunkach, by potencjał w ogóle rósł. Dysproporcja - istniejąca już od pierwszego dnia walk - się powiększyła.
Kluczowy jest czas
Konrad Muzyka zaznacza, że wiele jednostek po stronie ukraińskiej jest bardzo mocno przetrzebionych liczebnie. - A Rosjanie cały czas mogą sobie dorzucać na front kolejne jednostki, kolejne oddziały, kolejnych ludzi i stale wywierać presję na wojska ukraińskie - wyjaśnia. - To, co teraz widzimy na froncie, to jest właśnie ta różnica w potencjale liczbowym żołnierzy, ona teraz wychodzi na wierzch - dodaje.
Rozmówca Wirtualnej Polski przekonuje też, że kluczowy jest tu czas.
- Trochę minie, zanim Ukraińcy zmobilizują część poborowych i przeszkolą ich do odpowiedniego poziomu. Poborowi będą mieli 90 dni na trening. Jeżeli faktycznie każdy żołnierz dostanie tyle czasu zanim zostanie usłany na front, to można zakładać, że pierwsi dotrą w okolice pola walki w okolicach końca sierpnia lub na początku września - zauważa.
- Ukraina jest teraz w takiej sytuacji, że ma za mało ludzi i w ciągu trzech miesięcy prawdopodobnie nie za dużo się zmieni w tym aspekcie - dodaje.
Czy szkolenie ukraińskich żołnierzy, którzy zostaną zmobilizowani, zostanie skrócone?
- Jeżeli ustawa zakłada te 90 dni, to zesłanie ich na front wcześniej będzie oczywiście złamaniem przepisów. Osobiście spodziewałbym się takiej sytuacji, że ich kursy zostaną skrócone do minimum. Jeżeli bowiem dojdzie do jakichś większych ruchów rosyjskich, Ukraina być może nie będzie miała wyboru. Po prostu będzie musiała rzucać ludzi, nawet tych niezbyt dobrze przeszkolonych, właśnie na te najgorsze rejony frontu - mówi.
Jakie to są obszary? Muzyka zauważa, że najwięcej dzieje się w okolicach Czesiw Jaru, ale także na zachód od Awdijiwki. - To są takie właśnie dwa najgorsze miejsca. Dużo się mówi o ewentualnym ataku z północy w kierunku na Charków, ale osobiście raczej nie spodziewałbym się, żeby głównym celem ataku rosyjskiego było zajęcie tego miasta - ocenia.
Wśród rosyjskich planów na nadchodzące dni jest pełne zajęcie Donbasu. Jak informuje "Financial Times" w swoim raporcie, w pobliżu Czasiw Jaru w Donbasie pojawiło się w ostatnim tygodniu blisko 25 tys. żołnierzy.
Gdyby doszło do sytuacji, że Ukraińcy wycofaliby się z tej miejscowości, mogłoby zagrozić to całej linii obrony w obrębie obwodów donieckiego i ługańskiego.
Dlaczego Czasiw Jar jest tak istotny? Jest on bowiem jedną z ostatnich naturalnych barier Ukrainy, chroniących ważne szlaki zaopatrzeniowe z miastem Kramatorsk. Rosyjskie samoloty codziennie uderzają w tę miejscowość dziesiątkami bomb. Robią wszystko, żeby wypędzić stamtąd ukraińskie wojsko.
"Trzeba zmobilizować dekretem prawnym tych, którzy nie chcą iść na front"
Skąd Ukraina miałaby wziąć chętnych do walki poborowych? - Ci ludzie na Ukrainie są. Jest naprawdę jeszcze bardzo dużo Ukraińców, którzy są w wieku poborowym. To ci, którzy mogą zostać zmobilizowani. Trzeba zmobilizować dekretem prawnym tych, którzy nie chcą iść na front, bo cały czas pojawia się wiele historii o tym, jak oni próbują uniknąć tego poboru - podkreśla Muzyka.
Rozmówca Wirtualnej Polski dodaje, że będzie funkcjonował tzw. pobór elektroniczny. - Każdy mężczyzna będzie miał swoje konto w ukraińskim systemie i za pomocą tego konta elektronicznego kontaktu pomiędzy nim a odpowiednimi jednostkami państwa - opisuje. Będą to informacje m.in. na temat tego, gdzie ma się zgłosić i co ma robić. - I to samo dotyczy w zasadzie każdego Ukraińca na świecie, który jest w wieku poborowym. Od tych, którzy są w Polsce, także będzie wymagane, żeby sobie takie konto założyli - dodaje.
"Jestem sceptyczny, co do ich możliwości przystopowania rosyjskich ataków"
Co czeka Ukraińców? W ocenie Muzyki "w pewnym momencie ten front po prostu pęknie".
- Ukraińcy mogą się znaleźć w naprawdę bardzo trudnej sytuacji, nie mając sił, żeby zapychać dziury właśnie w tych miejscach, gdzie front się przełamał. I to będzie właśnie ten moment, który pokaże, jak bardzo zwartym społeczeństwem są Ukraińcy i jak bardzo są w stanie jeszcze wytrzymać, żeby próbować ten rosyjski pochód na zachód przygasić, zastopować - ocenia.
Ekspert podkreśla, że na ten moment nie ma co nawet myśleć o jakiejkolwiek ukraińskiej kontrofensywie. - Na to nie ma sprzętu, na to nie ma ludzi - dodaje.
- Do momentu, w którym ci zmobilizowani zaczną wchodzić na front, czyli jeszcze trzy-cztery miesiące, będzie taki, nie chcę powiedzieć krytyczny, ale bardzo ciężki czas dla Ukrainy. Podstawowym zadaniem jest po prostu przetrwać i starać się, aby Rosjanie nie doprowadzili do przełamań na froncie. W sytuacji, kiedy jest za mało żołnierzy, żeby ten front obsadzić, jestem sceptyczny, co do ich możliwości przystopowania rosyjskich ataków w ciągu najbliższych kilku tygodni, paru miesięcy - zaznacza Muzyka.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski