Tak źle nie było od 20 lat. "Mamy bezbronną populację"
Gigantyczne kolejki do aptek, jeszcze dłuższe do lekarzy. Oddziały szpitalne przepełnione przez pacjentów zmagających się z grypą, czasem połączoną z COVID-19. Tak wygląda sytuacja na początku zimy w Polsce. Dr Paweł Grzesiowski ostrzega: tak źle nie było od 20 lat.
- W szkole córek klasy przetrzebione, zaczęło się to już dwa tygodnie przed świętami - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską pani Agnieszka. Jej 10- i 12-latka również zachorowały. - Telefon do przychodni gorący. Udało się, dałam radę bez lekarza, bo temperatura ładnie się zbijała, objawy grypowe bez duszności czy omdleń. Ale od innych mam z klas córek wiem, że musiały liczyć się z minimum tygodniowym czekaniem na wizytę - podkreśla kobieta. I dodaje: - Inne dzieciaki miały mniej szczęścia - objawy od temperatury dobijającej do 40 stopni, do tego kaszel, katar w pakiecie z wymiotami na początku infekcji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z podobnym problemem mierzyła się blogerka Joanna Pachla, która na Instastories zamieszczała gigantyczne kolejki do aptek. Jej córka miała w najgorszym momencie w nocy temperaturę 40,3 stopnia C. Kobieta wykonała aż 96 połączeń do aptek w Warszawie i okolicach, żeby znaleźć lek, który pomoże. Jej mąż zahaczał o wiele aptek. Po trzech godzinach udało się. "Nie mamy niczego. Testów, leków ani wolnych łóżek" - przekazała w swoim wpisie na Instagramie.
Ogromne obłożenie łóżek na oddziałach pediatrycznych
Minister Zdrowia Adam Niedzielski w TVN24 mówił, że "w ostatnim tygodniu przedświątecznym mieliśmy blisko 300 tysięcy zakażeń grypą". - To znaczy, że dziennie średnio jest około 40, blisko 50 tysięcy zachorowań - podkreślił. I dalej: - Tak było w najgorszych czasach pandemii.
Skontaktowaliśmy się z Ministerstwem Zdrowia w sprawie masowych zachorowań na grypę w Polsce. Z informacji, jaką nam przekazano, wynika, że szpitale pediatryczne są obecnie w większym stopniu obłożone. Zajętych jest poniżej 10 tys. łóżek pediatrycznych na dostępnych ponad 14 tys. Ministerstwo Zdrowia tworzy dodatkowe miejsca dla małych pacjentów.
MZ podkreśliło, że "w Polsce dostępne są leki przeciwwirusowe stosowane w farmakoterapii grypy zawierające oseltamivir". "Zgodnie z danymi Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego zapas leków w aptekach i hurtowniach farmaceutycznych zabezpiecza pacjentów na około dwa miesiące (biorąc pod uwagę ostatni znaczący wzrost zapotrzebowania)" - dodano.
"Dane są niedoszacowane"
Farmaceuta Łukasz Pietrzak, który zajmuje się analizą statystyk dotyczących COVID-19, w rozmowie z Wirtualną Polską twierdzi jednak, że jest problem z dostępnością leku na grypę. - Pojawiły się leki zastępcze, ale z ich dostępnością też jest problem - dodaje.
- Po dwóch latach od początku pandemii mamy dwu-, trzykrotny wzrost zachorowań na grypę. Od tego roku, od jesieni, mamy testy na grypę dostępne w aptekach, nie tylko w gabinetach lekarskich. Dane same w sobie są więc niedoszacowane, bo pacjenci sami siebie diagnozują, a nie udają się do lekarzy - dodaje.
"Testy rozchodzą się jak świeże bułeczki"
Jeden z naszych Czytelników poinformował nas, że wczoraj jeździł po Warszawie w poszukiwaniu testu na grypę. Odstał dłuższy czas w kilkunastoosobowej kolejce do apteki, gdzie na szczęście udało mu się kupić ostatni taki test łączony na COVID-19 i grypę. - Farmaceutki powiedziały mi, że rozchodzą się jak świeże bułeczki, a w poniedziałek sprzedały ponad 100 testów - podkreśla nasz rozmówca.
- Momentalnie w ciągu tygodnia zniknęły całe zapasy, tak ogromne jest zapotrzebowanie. Trwa to od trzech tygodni. Testów nie można już zdobyć w hurtowniach - mówi nam Pietrzak. - W aptekach zostały już tylko testy covidowe.
"Zaczyna zablokowywać nam się system"
Dr Paweł Grzesiowski, immunolog, pediatra, ekspert ws. COVID-19 w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że "mamy atak grypy sezonowej na niespotykaną skalę, największy w historii ostatnich 20 lat". - Przekroczyliśmy wskaźnik dzienny zakażeń ponad 100 na 100 tys. mieszkańców, co oznacza wysoką falę epidemiczną. W przypadku grypy świńskiej mieliśmy najwyższe wskaźniki około 90 na 100 tys., a teraz mamy 111/100 tys. Na 10 wymazów, które robimy, jest sześć przypadków grypy (najwięcej przypadków grypy A), jeden przypadek rsv i jeden COVID-19 - podkreśla ekspert.
I dodaje, że "statystycznie jeden proc. chorujących trafia do szpitali". - To oznacza, że tygodniowo może być ich ponad dwa tysiące. Mamy tak dużo przypadków, że jeśli nawet jeden procent chorych z 200 tys. trafia do szpitali, to zaczyna zablokowywać nam się system - mówi.
Polska w ogonie Europy
W Polsce nadal funkcjonuje podejście, że grypa to takie "cięższe przeziębienie". Świadczy o tym niski poziom zaszczepienia populacji. Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, w Polsce w obecnym sezonie wykonano 707 tys. szczepień przeciw grypie. W wieku do 6. roku życia - 3,1 tys. dziewczynek i 2,4 tys. chłopców; do 18. r.ż. - 10,3 tys. dziewczyn i 9,04 tys. chłopaków; powyżej 75. r.ż. - 62,4 tys. kobiet i 61,3 tys. mężczyzn.
W całej populacji zaszczepiono 376,7 tys. kobiet oraz 330,6 tys. mężczyzn. Dla porównania w ubiegłym sezonie 2021/2022 (08.2021-03.2022) łącznie wykonano ponad 855 tys. szczepień przeciw grypie.
"Mamy bezbronną populację"
Dr Grzesiowski zaznacza: - Osoby zaszczepione, jeśli chorują (bo zdarza się, że wirus może przełamać odporność poszczepienną) to trwa to krócej i lżej. Tyle tylko, że mamy najmniejszą wyszczepialność przeciwko w grypie w ostatnim 20-leciu. Zeszły rok był rekordowy, każdy mógł się zaszczepić za darmo, a teraz musi mieć receptę. Chory system powoduje, że to zniechęca ludzi do zaangażowania. Ponadto występuje spore zniechęcenie do szczepień jako takich - mówi.
- Mamy bezbronną populację. Dużo większa grupa ludzi może zachorować. Dlatego należy przypominać o maskach w miejscach publicznych, które skutecznie chronią przed wszystkimi wirusami sezonowymi atakującymi układ oddechowy - podkreśla ekspert.
I ostrzega: - W polskich szpitalach zdarzają się przypadki pacjentów chorujących równocześnie na COVID-19 i grypę. Te przebiegi są cięższe. Nie ma też biologicznych przeszkód, żeby zarazić się równocześnie grypą, RSV i COVID-19.
Pod względem stanu zaszczepienia przeciw grypie jesteśmy na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Mimo że największy poziom zaszczepienia odnotowywany jest w grupie osób w wieku powyżej 65 lat, to i tak szczepi się ok. 20 proc. seniorów. Dla porównania - w tej grupie wieku w krajach Unii Europejskiej poziom zaszczepienia wynosi ok. 44 proc. – w samej Holandii powyżej 75 proc., a w Wielkiej Brytanii – 68 proc.
A przypomnijmy, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wyodrębniła kilka grup, dla których powikłania grypowe mogą być groźne. Wśród osób zdrowych są to: kobiety w ciąży, pracownicy instytucji ochrony zdrowia, dzieci, szczególnie od 6. miesiąca życia do 5. roku życia i seniorzy po 65. r.ż. Natomiast wśród osób chorych zagrożeni są chorzy z przewlekłymi chorobami układu krążenia, cukrzycą, upośledzoną sprawnością układu odpornościowego i przewlekłymi chorobami układu oddechowego (astma, POChP, zwłóknienia płuc).
Tridemia w Niemczech. Gigantyczna fala zachorowań
Niemiecka służba zdrowia walczy z tzw. tridemią. W tym samym czasie u naszych zachodnich sąsiadów odnotowano znaczny wzrost zachorowań na trzy wirusy - grypę, COVID-19 oraz z wirusem RSV. Przychodnie pękają w szwach.
Dodatkowym utrudnieniem w walce z tridemią są podobne objawy w przypadku każdego z wirusów. Szacuje się, że z bólem gardła, kaszlem lub gorączką zmaga się około 9 milionów Niemców. Aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się tych chorób, lekarze zalecają pacjentom samoizolację.
"Obecnie bardzo silnemu krążeniu wirusów oddechowych towarzyszą wzmożone infekcje bakteryjne dróg oddechowych. Oczekuje się, że zakażenia paciorkowcami i pneumokokami grupy A będą nadal wzrastać" - przekazał niemiecki Instytut Roberta Kocha. Wcześniej wzmożoną liczbę zachorowań spowodowaną paciorkowcem odnotowano też w Wielkiej Brytanii, Francji i Szwecji.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski