Tak Ziobro dawał zarobić Mateckiemu w ministerstwie. Resort podał kwoty
Jak ustaliła Wirtualna Polska, Dariusz Matecki w resorcie sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry tylko na umowach zleceniach zarobił prawie 250 tys. zł brutto. Obecny poseł PiS, a wówczas bloger, który głównie zajmował się atakowaniem opozycji, przestał pracować dla resortu po wyborach.
- Od 12 czerwca 2017 r. do 3 sierpnia 2018 r. Dariusz Matecki był zatrudniony na stanowisku sekretarza. A w latach 2018-2023 zatrudniony był w Ministerstwie Sprawiedliwości na umowy zlecenia. W ramach zawartych umów wykonywał czynności wspomagające w zakresie obsługi mediów społecznościowych - informuje Wirtualną Polskę Joanna Bogiel-Jażdżyk z biura prasowego resortu sprawiedliwości.
W sprawie szczegółów zatrudnienia Mateckiego na stanowisku sekretarza ministerstwo zasłoniło się przepisami prawa pracy. Z jego oświadczenia majątkowego za 2018 rok wynika, że na umowie o pracę zarabiał w 2018 roku ok. 9,5 tys. zł miesięcznie.
Umowy od 2018 roku, aneksy w sprawie pracy
Resort ujawnił natomiast dane dotyczące umów zleceń. Od 10 grudnia 2018 r. do 25 października 2023 r. Matecki zawarł dziewięć takich umów, z których dwie ostatnie aneksował, przedłużając współpracę. Została zakończona po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, choć pierwotnie wpisano datę zakończenia obowiązywania do 9 stycznia 2025 r.
Łącznie zarobił dzięki umowom zleceniom 242,7 tys. zł brutto, czyli 4,1 tys. zł brutto miesięcznie. Wynagrodzenie być może nie jest wygórowane, ale kontrowersje budził sam fakt opłacania polityka Suwerennej Polski z państwowych pieniędzy w kontekście treści, które promował.
O Mateckim zrobiło się głośno w kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi w sierpniu 2018 r., kiedy zaczął pojawiać się w towarzystwie ówczesnego kandydata PiS na prezydenta Warszawy, obecnego europosła Patryka Jakiego. Politycy Platformy dopytywali wówczas jaką Matecki pełni rolę w sztabie wyborczym, skoro przedstawia się jako niezależny dziennikarz, publicysta i vloger. - Czy pracował albo pracuje w resorcie sprawiedliwości, jakie były jego obowiązki? - pytał rzecznik PO Jan Grabiec.
W odpowiedzi ówczesny rzecznik resortu Jan Kanthak zapewniał, że Matecki nie jest pracownikiem Ministerstwa Sprawiedliwości, ale był tam stażystą. Szybko okazało się, że za pieniądze resortu obecny poseł Zjednoczonej Prawicy promuje treści związane z Suwerenną Polską (wówczas Solidarną Polską) i kierownictwem ministerstwa.
Jak ujawnił portal OKO.press, dzięki działaniom Mateckiego przemówienia Zbigniewa Ziobry można było znaleźć m.in. na facebookowych stronach: "Jestem za karą śmierci dla morderców i pedofilów", "Seryjny Samobójca", "Nie chcę islamizacji Polski", "Media bez Funkcjonariuszy i Aparatczyków", "Szacunek dla licealistki, która nie przyjęła kwiatów od Tuska" czy "Gardzę Platformą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Matecki z wykształcenia jest prawnikiem. W wyborach do Sejmu w 2023 r. uzyskał mandat, startując ze Szczecina, otrzymując prawie 15 tys. głosów. Zanim został posłem, był radnym w Szczecinie. Już wtedy był znany ze swoich nienawistnych, czasem ultrakatolickich poglądów i wypowiedzi uderzających między innymi w osoby LGBT czy w Unię Europejską. Podczas ślubowania w Sejmie został wybuczany. W trakcie innego posiedzenia po jego wypowiedziach posłowie Koalicji Obywatelskiej i Lewicy krzyczeli: "hejter", "wstyd", "hańba".
Z oświadczenia majątkowego za 2022 rok wynika, że zarobił w sumie 302 tys. zł brutto. Najwięcej pieniędzy - 134,5 tys. zł - radny zarobił na etacie. To wynagrodzenie za posadę w Centrum Informacyjnym Lasów Państwowych w Warszawie, gdzie został zatrudniony w 2020 r., a które za rządów PiS stały się politycznym łupem Suwerennej Polski.
Jak ujawniła w styczniu Wirtualna Polska, dwie szczecińskie organizacje związane z Mateckim - Stowarzyszenie Fidei Defensor i Stowarzyszenie Przyjaciół Zdrowia -otrzymywały gigantyczne dotacje z podlegającego Ziobrze Funduszu Sprawiedliwości. Łącznie miały dostać prawie 20 mln zł, a wypłacono im prawie 17 mln zł. Nowe władze resortu sprawiedliwości wstrzymały jednak dalsze przelewy.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski