Misiewicz i Janninger. MON pokazał zarobki doradców Macierewicza
Jak ustaliła Wirtualna Polska, pod rządami Antoniego Macierewicza w MON, jego szef gabinetu politycznego i rzecznik Bartłomiej Misiewicz po niespełna roku dostał podwyżkę i sowitą nagrodę od ministra. Znacznie mniejsze pieniądze otrzymywał Edmund Janniger, który w wieku 20 lat został doradcą Macierewicza.
14.02.2024 | aktual.: 14.02.2024 18:44
Po wygranych przez PiS wyborach w 2015 r., Antoni Macierewicz stanął na czele ministerstwa obrony narodowej. 16 listopada w skład rządu Beaty Szydło powołał go prezydent Andrzej Duda.
Tego samego dnia w jego gabinecie politycznym pojawiło się dwóch doradców. Bez wyższego wykształcenia, bez doświadczenia w dziedzinie obronności i w bardzo młodym wieku. To Bartłomiej Misiewicz i Edmund Janniger. Ten pierwszy miał wówczas 25 lat, ten drugi 20. Wirtualna Polska zapytała resort obrony narodowej o szczegóły ich zatrudnienia.
- Bartłomiej Misiewicz był zatrudniony w MON w okresie od 16 listopada 2015 r. do 13 kwietnia 2017 r. na stanowiskach: szef gabinetu politycznego ministra obrony narodowej oraz jako asystent polityczny w gabinecie politycznym ministra - informuje WP Beata Kozerawska, naczelnik Wydziału Informacji Publicznej i Danych Publicznych z Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej. Dodatkowo Misiewicz pełnił też w tamtym okresie funkcję rzecznika prasowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miesięczne wynagrodzenie Misiewicza wynosiło 9 273,68 zł brutto do września 2016 r. i 12 001,24 zł brutto od października 2016 r.
Jak się okazuje, Misiewicz za swoją pracę u Macierewicza był także nagradzany. – W 2015 r. w wysokości 10 tys. zł, w 2016 r. w wysokości 26 tys. zł, w 2017 r. w wysokości 7 tys. zł. Nagrody przyznawał ówczesny minister obrony narodowej – informuje nas MON. Łącznie otrzymał więc 43 tys. zł. Razem z wynagrodzeniem w gabinecie politycznym zarobił ponad 180 tys. zł w MON.
A przypomnijmy, że przez krótki okres zasiadał w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, a później przez 3 dni był pełnomocnikiem zarządu w PGZ. Przed objęciem stanowisk w MON przez kilka miesięcy pracował w jednej z aptek w podwarszawskich Łomiankach.
W styczniu 2017 r. dziennik "Fakt" podał, że Misiewicz miał podczas imprez w jednym z białostockich klubów stawiać kolejki wszystkim w barze, podrywać studentki i oferować pracę w MON. Dziennik twierdził też m.in., że Misiewicz pojechał do klubu służbowym autem z ochroną. Rzecznik ministerstwa obrony zaprzeczył tym informacjom. "Proszę nie wierzyć w wierutne bzdury tworzone na mój temat" - pisał na Twitterze.
Mimo wielu kontrowersyjnych zdarzeń z jego udziałem, w obronie Misiewicza zawsze stawał Macierewicz. Do 12 kwietnia 2017 r., kiedy został zawieszony w prawach członka PiS przez Jarosława Kaczyńskiego. Dzień później odszedł z partii i resortu obrony narodowej.
Jak ujawnia nam MON, Misiewicz posiadał poświadczenia bezpieczeństwa w zakresie dostępu do informacji niejawnych krajowych, NATO, UE i ESA, wydane przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego 1 lipca 2016 r., czyli po ponad pół roku pracy w resorcie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei Edmund Janniger kiedy zostawał został doradcą ministra, miał 20 lat. Wcześniej był asystentem Macierewicza, a potem – wiceszefem jego biura poselskiego i sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości w okręgu nr 10, z którego startował do Sejmu Antoni Macierewicz.
- Edmund Janniger był zatrudniony jako doradca w gabinecie politycznym ministra od 16 listopada 2015 r. do 30 listopada 2015 r., jako asystent polityczny podsekretarza stanu od 1 grudnia 2016 r. do 20 listopada 2017 r. oraz w okresie od 1 grudnia 2017 r. do 19 stycznia 2018 r. – informuje nas MON.
Na stanowisku doradcy w gabinecie politycznym wynagrodzenie Jannigera wynosiło 3850,39 zł brutto, a na stanowisku asystenta politycznego 3170,00 zł brutto. Janniger formalnie był asystentem politycznym w biurze ówczesnego wiceministra Wojciecha Fałkowskiego.
W sumie współpracownik Macierewicza zarobił ok. 45 tys. zł w MON.
Doradca szefa MON miał zajmować się m.in. organizacją wizyt zagranicznych naukowców światowej sławy. Kiedy w marcu 2017 r. dziennikarze Wirtualnej Polski postanowili sprawdzić, jak przez ostatnie miesiące ulubieniec Antoniego Macierewicza wywiązywał się ze swoich obowiązków, rezultaty okazały się mizerne. Janniger od początku swojego zatrudnienia w grudniu 2016 r. nie zorganizował bowiem jeszcze ani jednej wizyty. Mimo to biuro MON zapewniało, że jest z niego zadowolone.
Przypomnijmy, że to Janniger skontaktował Antoniego Macierewicza z argentyńskim prokuratorem Luisem Moreno Ocampo, który miał pomóc odzyskać nam wrak tupolewa z Rosji i umiędzynarodowić śledztwo. Z odzyskania wraku i umiędzynarodowienia śledztwa nic nie wyszło.
W styczniu 2017 r. ówczesna opozycja złożyła w Sejmie projekt ustawy, która miałaby zapobiegać zatrudnianiu osób bez odpowiedniego przygotowania i wykształcenia na takich stanowiskach jak szef gabinetu politycznego. Projekt, który przepadł w Sejmie, nazwano "Lex Misiewicz" w nawiązaniu do osoby rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski