Tajny raport ujawnia: egipska armia torturowała i zabijała ludzi w czasie rewolucji w 2011 r.
Egipska armia brała udział w torturowaniu i zabijaniu protestujących w czasie rewolucji w 2011 roku - wynika z tajnego raportu, do którego udało się dotrzeć dziennikarzom "Guardiana". Według gazety na początku roku dokument trafił na biurko egipskiego prezydenta Mohameda Mursiego.
12.04.2013 | aktual.: 12.04.2013 14:39
Dokument jasno wskazuje, że egipskie siły zbrojne, w czasie trwającej 18 dni rewolucji, która obaliła Hosniego Mubaraka, brały udział w prześladowaniach demonstrantów i mają na sumieniu wielokrotne łamanie praw człowieka.
W obliczu antyrządowych protestów na przełomie stycznia i lutego 2011 roku, głównodowodzący armią oficjalnie ogłosili neutralność, a do tej pory wina za krwawe represje ze strony reżimu spadała głównie na policję. Jednak w raporcie zebrano setki relacji świadczących o tym, że wojsko torturowało i zabijało protestujących.
Liczni świadkowie mówią o osobach zatrzymywanych przez żołnierzy na punktach kontrolnych, które potem znikały bez śladu. W raporcie pojawiają się zeznania, że później armia przekazywała koronerom niezidentyfikowany zwłoki
"Ustalono, że pewna liczba obywateli zmarła podczas zatrzymania przez siły zbrojne i zostali oni pochowani w bezimiennych grobach, ponieważ ich nie zidentyfikowano" - głosi raport, dodając, że władze nie wszczęły żadnych dochodzeń, choć miały dowody na stosowanie tortur przez żołnierzy.
Do takich przypadków dochodziło m.in. w Muzeum Egipskim, położonym przy Placu Tahrir, będącym epicentrum antyrządowych wystąpień. Armia torturowała w muzeum zatrzymanych demonstrantów przed odesłaniem ich do wojskowych więzień, zabijając co najmniej jedną osobę.
Ogółem w czasie trwającej 18 dni rewolucji bez wieści przepadło ponad tysiąc osób. Zwłoki wielu z nich rodziny znajdywały później w kostnicach, często z widocznymi ranami postrzałowymi i śladami tortur.
Raport został opracowany przez komitet, który został osobiście wybrany przez prezydenta Mohameda Mursiego. Dokument trafił na jego biurko w styczniu bieżącego roku, ale nigdy nie został upubliczniony. Jego autorzy podkreślają, że armia nie chciała współpracować przy prowadzonym przez nich dochodzeniu.
Przedstawiciele egipskich sił zbrojnych na razie odmówili komentarza. "Guardian" podkreśla, że do tej pory żaden żołnierz ani oficer oficjalnie nie został pociągnięty do odpowiedzialności za nadużycia w czasie Arabskiej Wiosny.