Tajlandia: Trener chłopców bohaterem. "Nigdy nie będę cię obwiniała"
Ekapol Chantawong był jeszcze dzieckiem, gdy cała jego rodzina zginęła. Potem uczył się na mnicha. Po wypadku w jaskini Tajlandia okrzyknęła go bohaterem, bo oddawał podopiecznym całe swoje jedzenie! Teraz przebiera w ofertach Manchesteru United, Benfiki Lizbona i szefa FIFA.
12.07.2018 | aktual.: 12.07.2018 08:08
Ekapol Chantawong miał 10 lat, gdy jego wioskę spustoszyła ciężka choroba. Rodzice i brat zginęli, a on sam zamieszkał z babcią. Po pewnym czasie przeniósł się do buddyjskiej świątyni, gdzie uczył się na mnicha.
Prosty chłopak z tajskiego klasztoru nazywany jest teraz "symbolem boskiej siły", wysłanej, aby ochronić chłopców w trudnych chwilach.
Rozpowszechniany w kraju rysunek przedstawia go siedzącego ze skrzyżowanymi nogami tak, jak robią to mnisi podczas medytacji. Na ramionach trzyma 12 nastolatków.
Prof. Domański: Tajlandia to był temat dnia... ważniejszy od Trumpa i Merkel
Pozytywna ocena trenera w Tajlandii może wydawać się zaskoczeniem. Gdy polski himalaista Tomasz Mackiewicz walczył o życie na Nanga Parbat, wiele osób mu współczuło, ale byli i tacy, którzy mówili: "Po co tam jechał? Osierocił dzieci. Źle się ubezpieczył." Teraz również pojawiały się w sieci komentarze, sugerujące nieodpowiedzialność Ekapola.
- Tajowie lepiej znają swój kraj i jego uwarunkowania. Wiedzą, że deszcz pojawił się nagle, mógł być zaskoczeniem, a jego siłę ciężko zatrzymać – stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską socjolog prof. Henryk Domański. Podkreśla, że ocena zachowań trenera jest więc w Tajlandii bardziej racjonalna.
- Na początku myślano też, że akcja ratunkowa będzie znacznie prostsza. Ponieważ potencjalnymi ofiarami mogły być dzieci, oczekiwania społeczne były bardzo wysokie. Pojawiło się ogromne zainteresowanie. Pokazywały to wszystkie stacje na świecie. Ja obserwowałem całą akcję w BBC. To był główny temat dnia, ważniejszy od wypowiedzi prezydenta Donalda Trumpa czy decyzji kanclerz Angeli Merkel – podkreśla Domański.
Profesora Polskiej Akademii Nauk zapytaliśmy, dlaczego akcje takie jak pod Nanga Parbat czy w Tajlandii, cieszą się tak dużym zainteresowaniem społecznym.
- Coraz częściej wydaje nam się, że technika jest już tak zaawansowana, że nic nas nie zaskoczy. Ta teoria jest nieprawdziwa, dlatego gdy dzieję się coś nagłego i trudnego do skontrolowania, skupia to nasze zainteresowanie. Pojawiają się poczucie niepewności i ryzyka. Znów uświadamiamy sobie, że są jeszcze siły zupełnie poza nasza kontrolą – zaznacza.
Zaproszenia z najlepszych klubów Europy
Akcję w jaskini Tham Luang bacznie śledzono na całym ściecie. Ekapol Chantawong stał się więc bohaterem nie tylko wśród mieszkańców Tajlandii, ale m.in. gospodarzy najbogatszych klubów piłkarskich świata.
Przypomnijmy, że 3 lata temu, Ekapol opuścił klasztor i objął funkcję trenera drużyny "Dzików". Poruszony jego postawą szef FIFA Gianni Infantino zaprosił go wraz z podopiecznymi na finał Mistrzostw Świata w Rosji. Ponieważ mecz odbędzie się już w niedzielę, a uratowani są jeszcze z złym stanie fizycznym, ich wyjazd jest niemożliwy.
Mogą jednak skorzystać z innych opcji. Portugalski klub Benfica Lizbona zaprosił ich na tygodniowy pobyt w akademii treningowej. Piłkarze Manchesteru City wysłali całej drużynie klubowe koszulki i spodenki, a Manchester United zaprosił na wizytę na słynnym stadionie Old Trafford. Jest w czym wybierać
Ponieważ każdy z klubów obraca milionami euro, dla chłopców i ich opiekuna będą to zapewne wyprawy marzeń.
Był w najgorszym stanie. Oddawał całe jedzenie
To, że zamiast hejtu trenera spotkała lawina dobrych słów, potwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską również Jacek - Polak mieszkający w Tajlandii od 5 lat.
- Trenerowi poświęcono sporo uwagi. Mówiło się o nim, że jest osłabiony, bo całe jedzenie oddawał dzieciom. Ludzie uważają, że to on utrzymał dzieci przy życiu. Sprawił, że dały radę przetrwać ten czas w jaskini - przyznaje Jacek.
Podkreśla się fakt, że jako były mnich uczył podopiecznych technik medytacji. Dzięki temu chłopcy mieli zachowywać spokój i tracić znacznie mniej energii.
- Kiedy wyjdzie, musimy uleczyć jego serce – mówiła dzień przed wyciągnięciem Ekapola z jaskini Pornchai Kamluang, matka jednego z chłopców. - Mój drogi, nigdy nie będę cię obwiniała - dodała.
Chłopcy z trenerem weszli do jaskini Tham Luang na północy Tajlandii 23 czerwca. Drużyna została odcięta od świata przez ulewne deszcze i nieustannie podnoszący się poziom wody.
Odnaleziono ich żywych 2 lipca. Akcja wyciągania 13-osobowej grupy na zewnątrz okazała się jednak bardzo skomplikowana. Ostatnia z osób wyszła na powierzchnię 10 lipca.
Źródło: Wirtualna Polska, ndtv.com, theguardian.com