Wraca sprawa tajemniczej śmierci Pauliny. Rodzina dokonała odkrycia
Blisko dekadę temu zmarła Paulina Antczak. Wokół śmierci kobiety narosło wiele wątpliwości, a jej rodzice byli przekonani, że mogło dojść do morderstwa. Dzięki ich staraniom teraz sąd ponownie zbada tajemniczą sprawę.
Przez prawie 10 lat rodzice Pauliny Antczak walczyli, by dokładnie zbadać okoliczności śmierci swojej córki. Po tym, jak organy ścigania nie podjęły odpowiednich działań, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Jak podaje "Uwaga" TVN, dzięki ich staraniom doszło do sensacyjnego odkrycia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Służby niedokładnie zbadały mieszkanie kobiety
Paulina Antczak, 25-letnia studentka i nauczycielka, mieszkała w centrum Wrocławia ze swoim chłopakiem Dawidem Z. Pewnego ranka do jej rodziców przyszedł policjant ze wstrząsającą informacją: Paulina zmarła.
Gdy rodzice kobiety przyjechali na miejsce, ciało zostało już zabrane. Zauważyli w mieszkaniu ślady przemocy, ale - jak relacjonowali w "Uwadze" TVN - organy ścigania nie zarejestrowały tych dowodów. Protokół oględzin nie zawierał żadnych informacji na ten temat.
- Mieszkanie wyglądało tak, że jakaś przemoc musiała się tam dziać - powiedział "Uwadze" TVN Kazimierz Antczak, ojciec Pauliny.
- Wówczas na ścianie była boazeria, która była wgnieciona na wysokości głowy. To wzbudziło nasz niepokój. Dalej było popękane lustro, a na drzwiach szafy były krwawe ślady, od góry do dołu. Spływające krople - opisywała z kolei matka Pauliny, pani Iwona.
Podejrzana kroplówka i brak badań toksykologicznych
Sekcja zwłok kobiety nie wykazała bezpośredniej przyczyny śmierci, ale nie wykonano badań toksykologicznych. Rodzina zmarłej wielokrotnie się o to ubiegała. Bezskutecznie.
- Podczas sekcji nie wykonano toksykologii. W tych czasach, biorąc pod uwagę młody wiek mojej córki, to niebywałe - podkreślała w "Uwadze" TVN Iwona Antczak.
Rodzice dziewczyny postanowili na własną rękę zlecić analizę telefonu Dawida Z., który pozostał w mieszkaniu. Wykazała ona, że są poważne wątpliwości, czy mężczyzna nie zwlekał w wezwaniu pomocy dla Pauliny.
Na jednym ze zdjęć, wykonanych w mieszkaniu przez policyjnego technika, rodzice zauważyli też litrową kroplówkę, która potem zniknęła. Ustalono, że nie należała ona do ekipy pogotowia ratunkowego.
Na przedramieniu Pauliny widoczny był ślad po wkłuciu. Antczakowie przypuszczali, że do kroplówki został dodany niebezpieczny środek.
- Przez cały czas próbowaliśmy zaszczepić, że trzeba zrobić badania toksykologiczne. Pani prokurator, jak słyszała, że chcemy sprawić kroplówkę (...), to wpadała w szał - relacjonował w "Uwadze" TVN ojciec Pauliny.
Śledztwo umorzono. Rodzina odkryła szokujące fakty
Antczakowie złożyli prywatny akt oskarżenia przeciwko Dawidowi Z., ale sąd go uniewinnił. W końcu zdecydowali się na ekshumację zwłok córki na własny koszt. Wyniki wykazały obecność dużej ilości amiodaronu, co - według patologa sądowego, z którym rozmawiała "Uwaga" TVN - oznacza to, że mogło dojść do zabójstwa.
- Postępowanie było prowadzone rażąco źle. Nie zabezpieczono dowodów z miejsca zdarzenia - mówiła podczas apelacji adwokat Eliza Kuna, pełnomocniczka rodziców Pauliny.
Dzisiaj rodzina Antczaków znów ma nadzieję na poznanie prawdy o śmierci córki. Sąd podjął decyzję o ponownym zbadaniu sprawy śmierci Pauliny pod kątem zabójstwa. Prokuratura również wniosła o uchylenie uniewinniającego wyroku.
Źródło: "Uwaga" TVN
Czytaj także: