"Musimy się dowiedzieć, co powodowało nazistami, aby zapobiec nawrotowi takiego zła"
Gdy Kelley przystąpił do pracy dla Trybunału, nie miał żadnego doświadczenia w pracy ze zbrodniarzami wojennym. Rozkaz z 4 sierpnia 1945 r. pchnął jego życie na całkiem nowe tory. Wcześniej cała chmara psychiatrów i innych lekarzy występowała o zezwolenie na przyjazd do Mondorf i zbadanie więźniów w celu ustalenia przyczyn takiego, a nie innego zachowania czołowych nazistów. Jeden z nich, amerykański psychoanalityk John Millet, miał nadzieję "wzbogacić naszą wiedzę o charakterze i habitualnych skłonnościach Niemców". Inni chcieli czegoś więcej niż tylko rozmowy z nazistami. "Niektórzy posuwali się nawet do sugestii, by przeprowadzić sekcje mózgów (...) zbrodniarzy. Zakładałoby to egzekucję poprzez strzał w pierś, a nie w głowę, by nie uszkodzić tkanki mózgowej", pisze historyk medycyny Daniel Pick. Władze wojskowe odrzuciły wszystkie te podania, wybierając swojego człowieka, który nawet nie występował o ten zaszczyt.
Praktyka w kilku szpitalach psychiatrycznych nauczyła Kelleya, że anormalne zachowania miewają tajemnicze i fascynujące źródła. Dlatego wiązał ze spotkaniem z ludźmi uważanymi powszechnie za najgorszych kryminalistów stulecia szczególne oczekiwania. Chciał znaleźć u więźniów symptomy pewnej skazy wspólnej nazistowskim przywódcom: skłonności do czynienia zła. Czy cechowało ich jakieś wspólne zaburzenie mentalne, czy też stała za tym jakaś dolegliwość psychiatryczna? A może za ich ohydnymi postępkami stała specyficzna "nazistowska osobowość"? Kelley zamierzał to sprawdzić. "Zniszczenie Europy, śmierć milionów ludzi, groźba unicestwienia nowoczesnej cywilizacji - to wszystko pójdzie na marne, jeśli nie wyciągniemy prawidłowych wniosków co do sił, które wywołały ten chaos", napisał potem. "Musimy się dowiedzieć, co powodowało nazistami, aby zapobiec nawrotowi takiego zła".