Zażartował nalewając whisky: "Panie ministrze, prosto z Londynu, służbowa, z MI6". Na co Macierewicz łypnął na niego oczyma i pomyślał: "Nalany, wygadał się"
Wzajemna niechęć Radosława Sikorskiego i Antoniego Macierewicza nie jest tajemnicą. Konflikt z Macierewiczem był powodem jego dymisji z funkcji szefa MON. Niegdyś jednak politycy utrzymywali normalne stosunki. "Macierewicz jest inteligentny, pracowity i kulturalny. Był u nas w Chobielinie w 1993 czy 1994 r. i moja mama do dzisiaj powtarza, że żaden z naszych gości nigdy nie pozostawił po sobie łóżka tak pięknie pościelonego jak Antoni Macierewicz" - wspominał w rozmowie-rzece. Po zakrapianej kolacji z rodzicami szefa MSZ, Sikorski zaprosił Macierewicza na "rozmowy o polityce". "Wróciłem właśnie z Londynu, a było to przed naszym wejściem do Unii Europejskiej, kiedy miałem zwyczaj zaopatrywać się w alkohol na lotniskach, bezcłowo. Wyciągam whisky Glenfiddich kupioną na Heathrow, nalewam i mówię: 'Panie ministrze, prosto z Londynu, służbowa, z MI6'. Macierewicz łypnął na mnie oczyma i zrozumiałem, że pomyślał: 'Nalany, wygadał się'"- relacjonował. I dodawał: "Jest jakaś niekonsekwencja w tym, że kandydat na
attache musi przejść dogłębne badanie na wariografie, a senatorem, ministrem czy szefem służby specjalnej można zostać bez elementarnego badania psychologicznego. Macierewicz ma nadprzyrodzoną zdolność do mówienia z pełnym przekonaniem rzeczy, które ewidentnie mijają się z prawdą. Ktoś, kto nie zna historii choroby, może z łatwością dać wiarę, że ten przepełniony żarem człowiek szczerze wierzy w to, co mówi. Przyłapany na braku precyzji, podwaja stawkę. Pan minister ma też skłonność do wyciągania z okruchów informacji dalece nieuprawnionych wniosków. Budował na nich rozbudowane teorie, które, bez poddania ich jakimkolwiek procedurom weryfikacyjnym, wysyłał na najwyższy poziom decyzyjny".