WAŻNE
TERAZ

Rosyjskie drony naruszyły przestrzeń powietrzną Polski

Tajemnice Jaruzelskich

Córka obnaża prawdę o rodzinie...

Obraz

/ 13Żona gen. Jaruzelskiego: polityka go okaleczyła

Obraz
© PAP / Radek Pietruszka

Monika Jaruzelska pisze, że od kilku lat podczas spotkań z ojcem zaczęła dostrzegać ogromną różnicę pomiędzy tym, jak brzmi przez telefon, a tym, jak wygląda. "Miałam cały czas wdrukowany w świadomość obraz człowieka silnego i sprawnego intelektualnie, po czym zderzałam się z ledwie poruszającym się za pomocą balkonika staruszkiem" - stwierdza.

"Pamiętam taki moment, ojciec był już wtedy dobrze po siedemdziesiątce. Przyjechałam do rodziców bez zapowiedzi. Zrobiłam jakieś zakupy, chciałam je od razu im zawieźć, dlatego wcześniej nie zadzwoniłam. Ojca zastałam siedzącego na kanapie w szlafroku. Nie oglądał telewizji, tylko drzemał z opuszczoną głową. W pierwszym momencie chciałam go obudzić, ale stanęłam jak wryta. Poczułam, że coś mnie kłuje w serce. Wydał mi się taki mały, skurczony, bezbronny. Pomyślałam sobie: 'Mój malutki tatuś'... W tym momencie miałam przed oczami nie rodzica, tym bardziej nie pana generała. Obudziło się we mnie uczucie wobec dziecka. Dłuższą chwilę to trwało" - czytamy w książce "Rodzina".

Córka gen. Jaruzelskiego zdradza, że jej ojciec cierpi na chroniczne zapalenie spojówek. To jedna z przyczyn, dlaczego chodzi w ciemnych okularach. "Kiedy ten stan się zaostrzał, widziałam, jak mu płyną łzy, które ocierał lub nie. Zamykał oczy, bo pewnie czuł wtedy większą ulgę. Rozmawialiśmy na jakieś neutralne tematy, więc doskonale wiedziałam, że nie ma to nic wspólnego z emocjami, a jednak zawsze wywoływało to we mnie przerażenie. W pierwszym odruchu chciałam do niego przemawiać z czułością, ale natychmiast łapałam się na tym, że nie mogę, że mi nie wolno, bo z nim trzeba inaczej. Po wojskowemu. Że lepiej będzie, kiedy go zmobilizuję. Stawałam się bardziej stanowcza i wzywałam tę duszę wojskowego do gotowości bojowej. Później miałam poczucie winy: a może powinnam była zareagować w sposób łagodniejszy, jakoś ojca utulić" - pisze.

(js)

/ 13Głównym bohaterem wieczoru były zabłocone buty - żona generała była wściekła i zażenowana

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Matka Moniki Jaruzelskiej, Barbara w młodości była kobietą o spektakularnej urodzie. Gen. Jaruzelski nigdy nie był jednak o nią zazdrosny. Jaka sama przyznaje, generał mógł być spokojny, bo nie interesowało jej nic poza wykształceniem. "Koniecznie chciałam dojść do habilitacji. Moja pierwsza praca magisterska na germanistyce to 'Rozwój dramatu antycznego w kulturze niemieckojęzycznej w Europie'. Więc wybrałam Eurypidesa, bo Sofokles niewiele mógłby mi dać. Opracowałam 'Elektrę' Eurypidesa z dużym sukcesem. Później fragmenty mojej pracy były wykorzystane jako skrypt w NRD i RFN" - opowiada w rozmowie z córką.

Zdaniem córki, Jaruzelscy mają kompletnie różne charaktery. Matkę określa jako niezłomną buntowniczkę, w której samo słowo "pokora" wywołuje agresję. Barbara Jaruzelska nie znosi polityki. "Chyba już do końca w takim przekonaniu zostanę - że nie znoszę polityki i tych różnych meandrów, które mogą nie wiadomo do czego doprowadzić. A poza tym wcale mnie nie interesuje, absolutnie!, co o mnie myślą. Nie znoszę przyjęć - jakieś panowanie salonowe wśród znajomych i nieznajomych. Zawsze to wzbudzało we mnie silną niechęć, dlatego że musiałam rozmawiać z ludźmi, z którymi nie dzieliłam zainteresowań" - wspomina.

Jak to się stało, że zostali parą? Tancerka i wojskowy poznali się podczas koncertu szopenowskiego. Co ciekawe, Jaruzelskiemu podobała się również koleżanka przyszłej żony, która miała na imię Irena. "Dorównywały sobie urodą, ale mama przewyższała tamtą żywością, bystrością i dowcipem. Tak, to już właśnie chyba przesądziło. Potem dowiedziałem się jeszcze, że Irena miała ponoć romans z Bernardem Ładyszem i dziecko..." - tłumaczy swój wybór generał. Wcześniej, podczas wspólnej kolacji w Bristolu, Jaruzelski miał możliwość "jak na targu końskim, pooglądać sobie jedną i drugą".

Barbara Jaruzelska doskonale pamięta okoliczności pierwszego spotkania. Jak mówi, wcale nie były tak romantyczne, jakby się mogło wydawać - miłość od pierwszego wejrzenia na koncercie szopenowskim, gdyż głównym bohaterem wieczoru były... zabłocone buty. Przez nie była wściekła i zażenowana. "Miałam zupełnie ładną sukienkę, czarną z golfikiem. Dopasowaną jak futerał, z tyłu na zameczek. Z cienkiej wełenki, która była wtedy możliwa do kupienia w sklepach z materiałami" - opisuje. Nie była wtedy jeszcze blondynką, ale miała ciemne, dość gęste włosy. "Ale jedno było okropne. Pantofle na tym koncercie. Bardzo praktyczne i wygodne, no ale absolutnie nie pasowały do czarnej wyjściowej sukienki. Tym bardziej że były brązowe. No i jeszcze na tej słoninie..." - wspomina.

/ 13Za bardzo wypindrzona, żeby jej się chciało uczyć

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Barbara Jaruzelska przyznaje, że nigdy nie miała nabożeństwa do munduru. Kiedy przyszły mąż zaprosił ją na randkę, pomyślała sobie: "Jeśli on mi się w ten mundur wystroi, to będę wyglądała jak te wszystkie panny służące, które czyhają na wojaka, żeby wyjść za mąż i nie wracać na wieś". Jej adorator, wówczas pułkownik nie nalegał, nawet się nie obraził, a ona podziękowała i skorzystałam z biletów, ale z... koleżanką. "Za jakiś czas przyjechał do Warszawy teatr z Anglii, ze Stratford-upon-Avon, czyli miasta Szekspira, ze sztuką 'Tytus Andronikus'. No nieprzeciętna jatka! Makbet to przy tym małe piwo, mówiąc kolokwialnie. W roli głównej Vivien Leigh i jej ówczesny mąż, Laurence Olivier. To już było wielkie coś! I wtedy, jak zadzwonił pułkownik i zaproponował wspólne wyjście, doszłam do wniosku, że pójdę jednak z nim. Okazał się bardzo rycerski. Na szczęście był w cywilu. Ale jedną rzecz miał okropną... krawat na gumce! Coś okropnego! Nie wiedziałam, jak się zachować. Patrzyłam po ścianach, spuszczałam oczy.
Głupio mi było, że wszyscy to widzą. A przecież nie byliśmy na takiej stopie zażyłości, by zwracać mu uwagę. Tym bardziej że on taki szarmancki..." - wspomina.

Generałowa zwraca uwagę, że drugim minusem, jaki dostrzegła u przyszłego męża było to, że nie znał języka angielskiego. Ona sama drugi rok chodziła już wtedy do metodystów, choć początki były trudne, bo nauczycielka, znana ze swojej stanowczości i bardzo dużego rygoru zrobiła jej straszny afront. "Bo ja tak dość swobodnie ubrana, z dużym dekoltem, opalona, weszłam na pierwszą lekcję języka angielskiego. A missis Mackevoy malutkiego wzrostu, z takim bardzo niesympatycznym wyrazem twarzy, spojrzała na mnie i powiedziała: 'Your face is not to learn'". "Chodziło o to, że jesteś za ładna, żeby się uczyć?" - dopytuje córka. "Nie, nie, za bardzo wypindrzona, żeby mi się chciało uczyć. Ale jak się wzięłam za ten angielski, to już na trzecim semestrze, zawsze się do mnie zwracała, gdy ktoś się pomylił: 'Please, repeat well', czyli 'Powtórz to poprawnie'" - opowiada.

Na kolejną randkę Jaruzelscy wybrali się na obiad w restauracji Rarytas, lokalu na antresoli vis-a-vis Teatru Rozmaitości. "Dosyć droga restauracja, a przy tym był piano-bar, czyli pan, który bardzo ładnie przygrywał. Jak na tamte czasy, było to takie dosyć eleganckie i sympatyczne. No i sobie myślę: 'O, może rzeczywiście pójdziemy na jakiś dobry obiad...'. Chociaż nie lubiłam przy nieznajomych się obżerać lub udawać zgłodniałą. Kiedy przyszłam, okazało się, że pułkownik nie jest sam. 'Mamo, przedstawiam ci panią Barbarę Galińską...'. Byłam zaskoczona" - opowiada. Czy była speszona? "Niespecjalnie, bo nie miałam żadnych tam ambicji zawierania małżeństwa. Dopiero po latach się dowiedziałam, że kiedy jego mama wróciła do Lublina, powiedziała do Teresy: 'Wiesz, Wojtek chyba teraz już się ożeni'. Bo była przekonana, że to spotkanie miało na celu poznanie przyszłej synowej" - dodaje.

/ 13Zanim poznał żonę miał kontakty tylko z sekretarkami i kelnerkami

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Sam gen. Jaruzelski twierdzi, że zanim poznał żonę, miał niewiele kontaktu z kobietami. "Poza jakimiś tam sekretarkami czy kelnerkami. Byłem wtedy oficerem na coraz wyższych szczeblach. Nie chodziłem na bale, zabawy, a wszyscy moi koledzy się właściwie pożenili. Byłem starym kawalerem, tak można powiedzieć..." - tłumaczy w rozmowie z córką. Ta jednak nie daje za wygraną: "Mama twierdzi inaczej: że miałeś bardzo, że tak powiem, bogate życie męsko-damsko-kawalerskie". "Ale to były bardzo przelotne kontakty, które się zdarzają. Dzisiaj nie potrafię nic z tego odtworzyć. I pierwsze właściwie takie bliższe poznanie, trochę zauroczenie, to była mama" - mówi. Jaruzelscy poznali się w 1955 r. Pobrali się pięć lat później, generał miał wówczas 37 lat.

Z wieczoru, podczas którego Jaruzelski nie mógł się zdecydować, czy wybrać ją czy koleżankę, Barbara Jaruzelska zapamiętała pewną scenę. "Widzę, że rączki Wojciecha, pułkownika, powędrowały gdzieś tam w okolice nogi Irenki, więc sobie myślę: 'Oho, zaczynają się amory. Oj, to już wyszedł z niego wojak'. Patrzę, a Irka na twarzy jednolita jak posąg. Myślę sobie: 'Może jej nie dotknął czy co? No nie wiem'. W każdym razie czekałam, że ta rączka powędruje na moje kolano. No i rzeczywiście, wkrótce poczułam jakiś dotyk koło kolana. I wtedy bardzo brzydko się zachowałam. Klepnęłam tę rączkę i powiedziałam: 'Panie pułkowniku, jak się nie ma co z rączkami zrobić, to można naprawdę lepiej ich użyć, na przykład pod kościołem po proszonym'". "Ojciec zawsze zaznacza, że w tych sprawach byłaś pryncypialna" - zwraca uwagę córka. "Rzeczywiście. Ale prawda też jest taka, że niewielu mężczyzn mi się podoba. A poza tym, przepraszam, nie jestem do użycia jednorazowego" - mówi Barbara Jaruzelska.

Jaruzelska z racji swojego zawodu zawsze lubiła muzykę i taniec. Tańczyła nawet w domu, gdy usłyszała melodię w radiu czy telewizji. Czy tańczyła z mężem? "Nie, ojciec nie chciał w ogóle ze mną tańczyć. Twierdził: 'Z tobą mi się najgorzej tańczy'. Nie tylko go prowadziłam, bo on nie miał słuchu, poczucia rytmu... On twierdził, że go szarpałam. Ja tego nie pamiętam. Ale jak on tak niemuzycznie, to może i trochę go tam szarpałam" - przyznaje. Twierdzi, że generał wyrażał dezaprobatę do tańca. "Kiedy rzucałam: 'To nie jest walc, panie Zalc', on odpowiadał: "Rosjanie mawiają: 'My nie tancory, my jebcy'" - mówi.

/ 13"Myślałam, że oficerowie to półanalfabeci, Wojtek był zupełnie inny"

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Jaruzelscy nie byli także "kulinarnie" dopasowani. "W restauracji bywało śmiesznie, kiedy podawali kartę. Ja jestem raczej mięsożerna i lubiłam befsztyki dobrze wysmażone, a Wojtek nie lubi mięsa. Jako jarosz zamawiał zawsze coś słodkiego. I gdy kelner niósł na tacy piękną melbę i stawiał przede mną, to ja ostentacyjnie podsuwałam pułkownikowi, a sama czekałam na befsztyk" - opowiada żona generała.

Opisuje się też jak pewnego razu wybrali się z przyszłym mężem na wycieczkę samochodem. "Dojechaliśmy do Góry Kalwarii, no i zobaczyliśmy, że na Wiśle niewielkie wysepki są porośnięte łozą. Ale po to, żeby zejść w dół na brzeg rzeki, trzeba było przejść od samochodu przez taki pas skoszonego zboża. Przez rżysko. A schodziliśmy bez butów. Wojtek mówi: 'Ja przez to nie przejdę'. Ja mówię: 'Jak to nie przejdziesz?'. 'No nie przejdę, bo nie przejdę'. To ja pokazuję, jak najlepiej iść. Wyjęłam ręcznik, zwinęłam w rulon, żeby po tym rulonie. Też nie chciał. Położyłam koc złożony. Znowu nie chciał. A słońce coraz mocniej świeci i ja się chcę opalać. To w końcu wkurzyłam się, podbiegłam do niego, złapałam na barana i przeniosłam przez te kilka metrów. Gniewał się przez tydzień na mnie. Nie odzywał się" - wspomina.

Dlaczego Barbara zdecydowała się za niego wyjść? "Bo się szalenie wyróżniał. W tamtych czasach mówiło się: 'Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera'. Też miałam takie przekonanie: że każdy z tych oficerów to rzeczywiście taki półanalfabeta prawie. A tu się okazało - bardzo oczytany, bardzo kulturalny, dobrze wychowany. Czasami nawet irytująco ugrzeczniony. Ale lepsze to niż prostactwo. No i zaczął mi się podobać. Zakochaliśmy się w sobie. Z tym że jeśli chodzi o romanse, to ja preferuję je później, a nie wcześniej. To znaczy, że nie uznaję romansu dla samego romansowania. Takie amory pour la chec to nie dla mnie. Jeżeli związek, to poważny, małżeństwo" - stwierdza.

/ 13"Miałem satysfakcję - gdziekolwiek bym się nie pojawił, to moja żona była obiektem różnego rodzaju westchnień"

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Kiedy Jaruzelski na trzy lata wyjechał do Szczecina, para korespondowała, a Barbara odwiedzała przyszłego męża na różne uroczystości w dywizji, na przykład na sylwestra. "Gdy wróciłem, doszedłem do wniosku, że trzeba ten związek sfinalizować. Mama była mi już wtedy bliska. Nie wiem, na ile była to wtedy miłość głęboka i przemyślana, ale z pewnością było zauroczenie i świadomość, że jako żona wstydu mi nie przyniesie" - opowiada.

Generał był zawsze dumny z urody żony - była kobietą, którą można pochwalić się przed kolegami, za którą mężczyźni oglądali się na ulicy. "To też miało znaczenie. Gdziekolwiek potem wyjeżdżaliśmy za granicę, mama wszędzie robiła furorę. Urodą, zachowaniem i znajomością języków. Pamiętam, jak z hiszpańską królową Zofią terkotały po niemiecku. Żona Willy'ego Brandta na pytanie, co na niej zrobiło największe wrażenie w Polsce, odpowiedziała: 'Frau Jaruzelska!'. Miałem satysfakcję - gdziekolwiek bym się nie pojawił, to moja żona była obiektem różnego rodzaju westchnień".

Jak zdradza Barbara Jaruzelska mąż nigdy nie powiedział jej, że ją kocha. Aż do pewnej nocy, kiedy miał wrażenie, że umiera. "Zaczął powtarzać: 'Odchodzę, Basiu, odchodzę'. Złapałam go za ręce, on nawet nie miał siły ściskać, cały drżał. A ja w sposób bardzo egoistyczny, ponieważ on zawsze był bardzo małomówny i powściągliwy, zapytałam: 'Ty teraz odchodzisz, ale czy za życia kiedykolwiek mnie kochałeś?'. I on zupełnie takim złamanym głosem powiedział: 'Bardzo...'. I ja na chwilę oniemiałam, a on powtórzył: 'Bardzo...'. I w takiej chwili, gdy on umiera, staje się to straszne. Bo w takim momencie, kiedy powinno się wołać pomoc, reanimować... Bo w takim momencie, jak on odchodzi po pięćdziesięciu kilku latach małżeństwa, ja się dowiaduję, że on mnie kochał" - wyjawia.

/ 13"W młodości to był zupełnie inny człowiek. Polityka kaleczy ludzi"

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Żona generała podkreśla, że Jaruzelski pomimo swojej sztywności był jednak osobą wesołą. "W młodości to był zupełnie inny człowiek. Dopóki był oficerem sztabu generalnego, wykładowcą, traktował wojsko jak po prostu swój zawód i pracę. To się zmieniło, gdy niestety wszedł do polityki. Musiał podejmować trudne decyzje, które bardzo źle wpływały na jego osobowość. Do polityki miałam już wcześniej złe nastawienie. W domu zawsze wyśmiewali polityków, zawsze były jakieś kpinki, dowcipy, a ja nie chciałam, żeby to samo spotkało mojego męża" - mówi.

Jaruzelska płakała, kiedy dowiedziała się z dziennika telewizyjnego, że jej mąż został premierem. "Wiedziałam, że to już koniec rodziny. Nie mogłam temu zapobiec. On się przecież nie konsultował ze mną. A ja miałam świadomość, że im głębiej wchodzi w politykę, tym większą bierze na siebie odpowiedzialność, im dalej w las, tym więcej drzew. Bagno. I mniej czasu dla rozwoju osobistego. Polityka kaleczy ludzi, kaleczy ich rodziny. Dochodzi się do takiego momentu, z którego już nie ma wyjścia" - mówi w rozmowie z córką.

/ 13"Byliśmy trójką nieszczęśliwych, samotnych ludzi"

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

"Z perspektywy czasu widzę, że jako rodzina byliśmy trójką nieszczęśliwych, samotnych ludzi. Kiedy otaczali nas inni, czasem oddani, czasem pochlebczy, a czasem po prostu serdeczni, poczucie samotności na chwilę znikało. Dopiero w domu, gdy tylko zamykały się za nami drzwi, czuło się, jak bardzo jesteśmy osobni. Troje ludzi na trzech bezludnych wyspach. Szczególnie w latach 80. Każdy na swój sposób zamknięty w swoim cierpieniu. Prawdziwym czy urojonym - teraz to już nieważne. Nikt nikogo nie wspierał, nie starał się wysłuchać. Zresztą jak można było wysłuchać, skoro nikt się nie chciał zwierzać. Nikogo nie oskarżam, ja też nie próbowałam pomóc. Może byłam za młoda, może zbyt rozżalona, a może też zbyt egocentryczna. Być może wszystko naraz. Nie wiem" - pisze Monika Jaruzelska w "Rodzinie".

Tak z kolei tamten okres widziała jej matka: "Ojca to w ogóle nie można było złapać. Nawet jak się do niego dzwoniło, to zawsze gdzieś na jakimś posiedzeniu czy zebraniu. A on nie należy do takich, by się z czymkolwiek otwierał. Kiedy zadawało mu się przez telefon jakieś pytanie, zawsze odpowiadał: 'Wszystko dobrze, wszystko dobrze, wszystko dobrze...'. Uspokajał tak lakonicznie, że te jego uspokojenia wcale nie uspokajały, tylko odwrotnie. Bo on tak dziwnie szybko, z pośpiechem mówił. Słychać było, że miał koszmarny nastrój. Pytają mnie czasami, jak ja podeszłam do stanu wojennego. Jak można podejść do stanu wojennego? Tylko idiota nie wie, co to znaczy stan wojenny, rewolucja, wojna domowa. Ja wiedziałam, co grozi w takim przypadku, i gdyby moja chata z kraja była, może bym się tak nie przejmowała. Ale ja byłam nie z kraja, tylko w samym centrum cyklonu. A tutaj wsparcia w nikim nie było.... Każdy z nas miał może nie tyle strach, co poczucie zagrożenia. Wtedy najwięcej w swoim życiu brałam środków
nasennych. Dawniej tylko przed jakimiś dużymi egzaminami. Bez nich zasnąć sama nie mogłam, bo ciągle mi się wydawało, że mężowi coś grozi. No i groziło, rzeczywiście groziło" - mówi.

/ 13Klnie tylko opowiadając kawały

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Monika Jaruzelska zdradza, że jej ojciec zawsze bardzo lubił kawały rosyjskie. "Sam nigdy nie klnie, ale opowiadając jakiś soczysty kawał, czuł się usprawiedliwiony. A w przypadku rosyjskich dowcipów wulgaryzmy brzmią wyjątkowo uroczo. Kto zna ten śpiewny język, bardzo dobrze o tym wie. Jeden z opowiadanych przez ojca kawałów brzmi tak: W kołchozie zorganizowano wycieczkę do Moskwy. Wieczorem oczywiście należało zaliczyć Teatr Bolszoj. Wystawiano akurat Otella. I podczas sceny zazdrości, kiedy Otello zaczyna dusić Desdemonę, woła dramatycznym głosem: 'Co robić?! Co robić?! Co robić?!'. Na co jeden z kołchoźników, już znużony przydługawą arią, nie wytrzymuje i krzyczy na całe gardło: 'J..b, póki ciepła!'.

Drugim ulubionym dowcipem ojca był ten o przyjeździe delegacji partyjnej na czele z sekretarzem do sowchozu. Podczas spotkania nagle czuć straszny smród. Ktoś najwyraźniej puścił bąka. Dyrektor sowchozu podrywa się i krzyczy do jednego z sowchoźników: 'Iwan Stiepanowicz, wynocha!'. Sekretarz pyta po cichu: 'Towarzyszu dyrektorze, a dlaczego akurat jego podejrzewacie?'. 'Bo znam swoje kadry'.

Był jeszcze jeden: W czasie rewolucji 1917 roku wiadomo, że represjom podlegali duchowni. Pan Bóg się zdenerwował i wezwał jednego ze swoich świętych, Łukasza. I kazał mu udać się do Rosji, aby porozmawiał z bolszewikami. Długo Łukasz nie wraca, a po jakimś czasie przysyła telegram: 'Siedzę w Czeka. Święty Łukasz'. Pan Bóg znowu się zdenerwował i wysyła kolejnego świętego, tym razem Ilję. Długo Ilja nie wraca. Po czym przysyła telegram: 'Siedzę i ja. Święty Ilja'. W tej sytuacji Pan Bóg uznał, że nie ma żartów, trzeba wysłać kogoś najbardziej kompetentnego. Posłał świętego Piotra. Po bardzo długim czasie otrzymuje telegram: 'Jestem zdrów. Komisarz Pietrow'.

Pewien generał jedzie na przegląd wojsk stacjonujących na Syberii. Wizytując jeden z batalionów, gdzie wszyscy żołnierze stoją przed nim wyprostowani w szeregu niczym struny, z ojcowską troską generał pyta: - Ręce wam zmarzły? - Zmarzły, towarzyszu generale! - Nogi wam zmarzły? - Zmarzły, towarzyszu generale! - Ch..e wam zmarzły? - Nie. - Jak to nie? - Jesteśmy żeńskim batalionem!".

10 / 13"Zawsze wychodził po 22, kiedy było już ciemno, żeby ludzie się nie przyglądali"

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Jaruzelska opisuje także inne nawyki swojego ojca. Ujawnia na przykład, że co najmniej od 50 lat jadał to samo na śniadanie: biały twarogowy ser i miód, najczęściej bez chleba. "Nie miał zwyczaju jadać kolacji, ale czasem lubił wieczorem sięgnąć po coś słodkiego. Ja jednak bardziej zapamiętałam inny jego nawyk - że zawsze po śniadaniu czytał gazety. I to w bardzo specyficzny sposób, który zupełnie nie pasował do wyobrażenia o ojcu: poukładanym i uporządkowanym w każdej dziedzinie życia. On czytając, rozrzucał kartki. Tak że robiła się z tego kupa makulatury, którą potem trudno było z powrotem poskładać na oddzielne tytuły. Kiedy ojciec zaczął chorować, gazety stały się dla mnie ważnym sygnałem. W zależności od tego, w jakim były stanie, w takim też stanie był ojciec. Jeżeli leżały na jego szpitalnym łóżku nietknięte, znaczyło, że jego stan zdrowia jest zły" - czytamy w "Rodzinie".

"Ojciec całe życie czytał. Ale z książek tylko te o tematyce politycznej i historycznej. Nie istnieje dla niego pojęcie lektury przyjemnej. Zawsze to musi być lektura z korzyścią intelektualną. Każdą przyjemność w życiu tak traktował - jeśli coś ma być przyjemne, to po to, aby z tego wynieść jakąś korzyść lub naukę. Pływaniem wzmacnia się kondycję, jazdą konną - sprawność fizyczną, czytaniem poszerza się wiedzę, jedzeniem nabywa się energii dla ciała i zdrowia. Chociaż pamiętam czasy, kiedy coś pochłaniał z apetytem. Ale zawsze kontrolował wagę. Na wojskowych z brzuszkiem patrzył krytycznie. Sprawność fizyczna była dla niego ważna przez lata. Po siedemdziesiątce zaczął dużo spacerować. Zawsze wychodził po 22, kiedy było już ciemno, żeby ludzie się nie przyglądali. Brał ze sobą psa. Robił kilka okrążeń wokół domu, około kilometra, i wracał dobrze dotleniony. Spacery skończyły się z chwilą, kiedy przyszły poważne choroby - chłoniak, zapalenia płuc. Z pewnością na jego psychikę to dobrze nie działa. Jeszcze
kilka lat temu próbował to obracać w żart. Powtarzał: 'Wesołe jest życie staruszka, z przodu cewnik, z tyłu gruszka'... Teraz ciągle próbuje tak żartować, ale dla mnie nie jest to już śmieszne" - pisze.

11 / 13"Nigdy nie usłyszałam od ojca pogardliwych opinii o homoseksualistach"

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Monika Jaruzelska twierdzi, że w jej domu nie było homofobii. "Mama, w związku z tym, że chodziła do szkoły baletowej i została tancerką, miała z gejami do czynienia na co dzień. Była nawet zaprzyjaźniona ze słynnymi tancerzami: Witkiem Grucą, który zasłynął szczególnie tańcem w duecie z Barbarą Bittnerówną, oraz Stanisławem Szymańskim, w latach 60. pierwszym solistą Teatru Wielkiego. Szymański jako jeden z nielicznych w Polsce miał odwagę w tamtych czasach nie ukrywać swojej orientacji seksualnej, co bywało wręcz niebezpieczne.

Od ojca też nigdy nie usłyszałam pogardliwych opinii o osobach, które miały skłonności homoseksualne. Zawsze z wielkim szacunkiem wyrażał się na przykład o Jarosławie Iwaszkiewiczu. To ojciec przecież nalegał, abym koniecznie przeczytała 'Sławę i chwałę'. Oczywiście wiem doskonale, że mówię o czasach, w których służby perfidnie potrafiły wykorzystywać czyjąś orientację seksualną do szantażowania tejże osoby. Przeprowadziły akcję 'Hiacynt', jak pisał Marek Mrok: 'mającą za zadanie rejestrację danych personalnych setek gejów. Rzecznik prasowy KG MO w artykule z dnia 12 stycznia 1986 roku, opublikowanym w gazecie 'W Służbie Narodu', motywował ją kryminogennością środowiska, szerzącą się prostytucją i niebezpieczeństwem AIDS. Niemniej jednak istnieją uzasadnione powody, aby przypuszczać, iż akcja ta miała na celu zniszczenie i zinwigilowanie rodzącego się ruchu gejowskiego oraz zastraszenie jego potencjalnych zwolenników. Środowisko gejowskie uważano za trudno kontrolowalne i podejrzewano, że w jego ramach
działa wielu opozycjonistów politycznych'. Wiem również, że w 2006 roku ukazał się 'Dziennik wojny jaruzelskiej' Grzegorza Musiała, w którym jest sporo na ten temat. Straszono opozycjonistów, że trafią do celi z pedałami, którzy ich zgwałcą, i straszono gejów, że trafią do celi z recydywistami, który będą ich gwałcić od rana do nocy" - pisze.

12 / 13W stanie wojennym chciała się zabić

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Monika Jaruzelska opisuje swoją próbę samobójczą, do której doszło w lutym 1983 r. Córka gen. Jaruzelskiego połknęła hydroxyzinum, relanium i rivotril - potrzebne tabletki zbierała przez niemal dwa miesiące. Dlaczego targnęła się na swoje życie? "Ojca widywałam rzadko. Był spięty, bez kontaktu, przytłoczony. Mama roztrzęsiona, szlochała lub wybuchała gniewem, skupiona na własnym stanie emocjonalnym. Jeździła często do domu babci w modnej w tamtych czasach podwarszawskiej miejscowości letniskowej Magdalenka. A ja zostałam sama. Znajomi i przyjaciele na studiach, ja zamknięta w czterech ścianach domu, wrogiego i obcego.

Atmosfera napięta, znikąd pomocy. Zapadam się coraz głębiej. Nie pomaga muzyka Bacha, przytulanie ukochanego psa Lorki ani próba czytania książek. Z każdym dniem coraz trudniej. Stan wojenny trwa, kolejne ofiary. Świadomość odpowiedzialności, która ciąży na całej naszej rodzinie. Mam wrażenie, że wszystko, co było dobre, już minęło. Może być tylko gorzej. Życie traci sens? Nie, ono tylko za bardzo boli. Uciec nie ma jak. Poza tym - dokąd? Jedyny sposób, żeby się wydostać z tego cierpienia, to umrzeć. Przynajmniej przestanie boleć. To nie była tragiczna próba zwrócenia na siebie uwagi, komunikat, po którym mi pomogą. Nie miałam takiej nadziei, jak się szybko okaże, całkiem słusznie. Tylko odejść. Samoobsługowa eutanazja bez melodramatu. Zostawiłam list z jednym zdaniem: 'Bądźcie dobrzy dla Lorki'. I tyle" - tak uzasadnia swoją dramatyczną decyzję.

13 / 13"Nie wiem, co naprawdę czuje mój ojciec i pewnie już wiedzieć nie będę"

Obraz
© Archiwum prywatne Moniki Jaruzelskiej

Na dalszych stronach książki opisuje swoją rozmowę z ojcem z lata 2003 r. "A co ty właściwie tam robisz, w tym Clerze czy jak to się nazywa? - Tato, w Deni Cler! - odpowiadam zniecierpliwiona. - Mówiłam ci już kilka razy. Jestem tam wiceprezesem, ale nie tylko, bo też dyrektorem artystycznym w najstarszej firmie jubilerskiej W.Kruk. - Moniczko, ale jak ty sobie poradzisz? Przecież nie masz takiego wykształcenia... - Jestem wiceprezesem już od dwóch lat. To chyba sobie radzę. Zajmuję się sprawami kreatywnymi, kolekcją, reklamami... - odpowiadam już ze złością i żalem. - Dlaczego nigdy we mnie nie wierzysz?! - No wiesz, miałaś takie złe stopnie na świadectwie maturalnym. Mama mi czasem przypomina i pokazuje... same tróje. - Tato! - prawie już krzyczę. - Miałam głęboką depresję. Był stan wojenny, a wy mieliście mnie w dupie! To cud, że w ogóle zdałam maturę. - Córeczko, przecież wiesz, że byłem prawie cały czas poza domem... - No niestety wiem. A nie pamiętasz, jak mnie znalazłeś nieprzytomną parę miesięcy
potem? Próbowałam się zabić. Nigdy nawet nie zapytałeś: 'Dlaczego?!'. - Mama mówiła mi, że nie chciała cię puścić z chłopakiem pod namiot. Dlatego to zrobiłaś... - W lutym pod namiot?!".

"Coraz boleśniej do mnie dociera, że nie tylko nie zdołam przeprowadzić z ojcem długiej rozmowy do książki, ale że tak naprawdę nigdy nie porozmawiam. Zawsze było coś lub ktoś, co przeszkadzało nam szczerze i głęboko pomówić. Pomimo poczucia bliskości, z drugiej strony jednak czasami obcości. Mam wrażenie, że znam ojca bardzo dobrze, wiem, jak się zachowa, co powie, co myśli. Nie wiem, co tak naprawdę czuje. Chyba nigdy tego nie wiedziałam, nadal nie wiem i pewno już wiedzieć nie będę" - stwierdza Monika Jaruzelska.

Fragmenty książki "Rodzina" publikujemy dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czerwone i Czarne.

(js)

Wybrane dla Ciebie

"Działanie celowe". Szefowa unijnej dyplomacji o dronach nad Polską
"Działanie celowe". Szefowa unijnej dyplomacji o dronach nad Polską
"Prowokacja na dużą skalę". Szef MON zabrał głos
"Prowokacja na dużą skalę". Szef MON zabrał głos
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Jest reakcja NATO
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Jest reakcja NATO
Szczątki w Czosnówce. "Obiekt z oznaczeniami pisanymi cyrylicą"
Szczątki w Czosnówce. "Obiekt z oznaczeniami pisanymi cyrylicą"
Drony wleciały do Polski. Jest reakcja MSZ Litwy
Drony wleciały do Polski. Jest reakcja MSZ Litwy
Pilne posiedzenie rządu. Tusk zabrał głos
Pilne posiedzenie rządu. Tusk zabrał głos
Minister energii: Infrastruktura energetyczna w Polsce bezpieczna
Minister energii: Infrastruktura energetyczna w Polsce bezpieczna
"Co najmniej 8 dronów". Zełenski reaguje na naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej
"Co najmniej 8 dronów". Zełenski reaguje na naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Jest reakcja prokuratury
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Jest reakcja prokuratury
Operacje lotnicze po naruszeniach polskiej przestrzeni powietrznej. Najnowszy komunikat
Operacje lotnicze po naruszeniach polskiej przestrzeni powietrznej. Najnowszy komunikat
Rzecznik MSZ: Polska odpowie na naruszenia przestrzeni powietrznej przez drony
Rzecznik MSZ: Polska odpowie na naruszenia przestrzeni powietrznej przez drony
Ukraińcy pokazali mapę. Tak mogły poruszać się drony
Ukraińcy pokazali mapę. Tak mogły poruszać się drony