Śmierć Nadii złamała go na zawsze. Stracił zaufanie do wszystkich
Większość osób była wówczas przekonana, że Stalin zabił Nadieżdę (na zdjęciu z maleńką Swietłaną) w przypływie niepohamowanego gniewu. Inne wersje mówiły o tym, że rzucał w żonę kulki z chleba i skórki pomarańczy, albo, że przy ludziach rozmawiał telefonicznie z jakąś kobietą i wezwawszy samochód, odjechał do niej, jeszcze inni uważają, że to było zaostrzenie się rozstroju psychicznego. Istnieje jeszcze zgoła nieprawdopodobna wersja, że to Nadia chciała zastrzelić Stalina, ale nie potrafiła i skończyła ze sobą.
Tak przebieg wypadków opisuje córka pary: "'Zaledwie' ojciec powiedział jej: 'Ej, ty! Pij!'. A ona 'zaledwie' wykrzyknęła nagle: 'Nie jestem dla ciebie <
"Nikt nie mógł zrozumieć, jak ona mogła to zrobić. Mama była bardzo silnym człowiekiem, zorganizowanym. Wyrosła w rodzinie rewolucjonistów-konspiratorów, była razem z ojcem na wojnie domowej, pracowała w sekretariacie Lenina. Miała zaledwie 31 lat. Straszne. Ojciec uważał to za zdradę. Nóż w plecy. Od razu zaczęto szeptać, że to on ją zabił. Tak zresztą mówią do tej pory. Ale my w rodzinie wiemy, że to nie tak. Było mu bardzo ciężko. Nagle zaczynał mówić: 'Pomyśl tylko, miała taki maleńki pistolecik. Paweł wiedział, co podarować'. Śmierć mamy go podcięła. Mówił do krewnych: 'Śmierć Nadii złamała mnie na zawsze'. Rzeczywiście tak było. Stracił zaufanie do wszystkich" - wspominała córka.