Ta rozmowa przekreśliła szanse na koalicję po wyborach?
Po tej rozmowie nie wyobrażam sobie koalicji z SLD - powiedział Jacek Rostowski po spotkaniu z liderem lewicy Grzegorzem Napieralskim, na którym dyskutowano o stanie finansów
publicznych.
Minister finansów wyznał, że jest "zaskoczony i zdezorientowany", ponieważ w jego opinii lider SLD nie wiedział co podpisywał, decydując się wesprzeć wspólny projekt oszczędnościowy opracowany z ekspertami z Business Centre Club (BCC) - zakładający szereg podwyżek w wielu dziedzinach. W trakcie rozmowy Napieralski wycofał się z podpisanego przez siebie porozumienia.
Zdaniem Rostowskiego, rozmowa była ciekawa, choć - jak przyznaje minister - czasami irytująca. - Żałuję, że się denerwowałem, ale myślałem, że to będzie jednak szczegółowa rozmowa, a nie takie gotowe wystąpienia. Przyznam szczerze, że takie mówienie mnie irytuje - powiedział Rostowski w rozmowie z dziennikarzami.
Grzegorz Napieralski powiedział na konferencji prasowej, że rozmowa z ministrem finansów nie zmieniła jego zdania na temat złej sytuacji polskiego budżetu. Szef SLD uważa, że stan finansów jest najgorszy od 1989 roku.
Na spotkanie w sejmie Napieralski przyszedł z dwoma ekspertami - prof. Stanisławem Flejterskim oraz prof. Stanisławem Gomułką z BCC, a także posłem Markiem Wikińskim. Z kolei z Jackiem Rostowskim, który spóźnił się o ok. 20 minut, przyszedł wiceminister finansów Maciej Grabowski oraz Dariusz Rosati.
Prezydent o spotkaniu: sygnał dobrej zmiany
Prezydent Bronisław Komorowski, komentując środowe spotkanie w sejmie ministra finansów Jacka Rostowskiego z szefem SLD Grzegorzem Napieralskim, ocenił, że to "sygnał dobrej zmiany, jeśli chodzi o polską mentalność".
Prezydent zastrzegł na środowej konferencji prasowej, że nie widział rozmowy Rostowski-Napieralski, ale - jak zaznaczył - "dobrze, że odbywają się tego rodzaju debaty".
Ocenił, że tego typu spotkania "mają swoją specyfikę czysto wyborczą, bo w nich padają różne ostre słowa i jest pewien klimat, taki konfrontacyjny", ale - dodał - z satysfakcją odnotowuje, że "minister finansów ma odwagę i staje dzielnie do tej batalii i ma argumenty".
- To jest w moim przekonaniu dobry sygnał dobrej zmiany, jeśli chodzi o mentalność polską i polskie przekonania, bo kiedyś uważano, że minister finansów jest odpowiedzialny za całe zło na świecie. Dzisiaj widać, że do Polaków przemawia także i człowiek, który ma tą odpowiedzialność bezpośrednią za finanse publiczne i niekoniecznie tylko i wyłącznie możliwości zdobywania popularności - powiedział Komorowski.
- To dla mnie jest ważne, żeby tego rodzaju odważni ludzie mogli być elementem przyciągającym uwagę opinii publicznej - dodał.
Pytany, czy jego zdaniem dojdzie do przedwyborczej debaty liderów głównych sił politycznych, prezydent ocenił, że każda partia "ma prawo do stosowania taktyki przez siebie wymyślonej, ale jest jeszcze coś takiego, jak opinia publiczna, która też ma swoje prawa".
- Tym prawem jest przyjrzenie się bezpośredniej konfrontacji i różnicom między partiami. Ja wiem, że to czasami nosi znamiona ringu, w którym się toczy walka i że nie wszyscy w tym się dobrze czują, że się tego po prostu obawiają, ale - powiedziałbym - w polityce liczy się tyle samo wiedza merytoryczna, umiejętność podobania się ludziom, jak i także odporność na ciosy. Uważam, że liczy się także odwaga - podkreślił Komorowski.
- Ja przypomnę tylko to, że w czasie kampanii prezydenckiej niektórzy wołali: "odwagi, panie marszałku, odwagi", dążąc do zmuszenia mnie do debaty z moim konkurentem. Dla mnie satysfakcją było to, że ja zaskoczyłem konkurenta, przychodząc na debatę, więc liczę trochę na to, że i ktoś - że tak powiem, wykaże więcej odwagi i zaskoczy wszystkich przychodząc na debatę ze swoim głównym konkurentem - dodał prezydent.