Szydło przyznała więcej nagród Morawieckiemu. Mamy dokumenty!
Mamy dowód, że Beata Szydło nie przyznawała nagród ministrom za „ciężką pracę”, ale wypłacała im stałe, dodatkowe wynagrodzenie na koniec miesiąca. Skorzystał na tym, m.in. Mateusz Morawiecki, który oprócz premii w 2017 r., dostał dwie nagrody pod koniec 2016 r.
Sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie kolejna interpelacja posła Platformy Krzysztofa Brejzy. To właśnie ten polityk wykrył największą aferę ostatnich miesięcy w rządzie PiS i ujawnił listę z nagrodami przyznawanymi przez premier Beatę Szydło. Przypomnijmy, że tylko za ubiegły rok ministrowie dostali 1,5 mln zł premii. Szydło ich broniła, twierdząc, że ciężko pracowali. – Te nagrody im się po prostu należały – mówiła w Sejmie.
15 tysięcy ekstra dla Morawieckiego
Czy faktycznie się należały, postanowił sprawdzić poseł Brejza. W piśmie adresowanym do resortu rozwoju zapytał o sposób przyznawania nagród w ostatnich dwóch latach. Odpowiedzi udzielił mu 20 kwietnia minister rozwoju Jerzy Kwieciński. Z dokumentów wynika, że ówczesny wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki dostawał ekstra nagrody nie tylko w 2017 roku, w którym dostał łącznie 75 tys. zł. Szydło nagradzała go również pod koniec 2016 roku. Najpierw otrzymał 7,5 tys. zł, przyznane jako "nagrodę za IV kwartał", by chwilę później dostał kolejne 7,5 tys. zł - tym razem tytułem "nagrody rocznej". Bonusy przyznano mu w odstępie ledwie kilku dni. Przypomnijmy, że po wybuchu afery szef rządu zadeklarował, że przeznaczy premie na cele charytatywne.
System finansowych dodatków
Przy okazji, resort rozwoju odpowiadając Brejzie, ujawnił jak wyglądał system przyznawania nagród kierownictwu ministerstwa. Okazuje się, że przyznawano je systematycznie, z reguły na koniec miesiąca. Pisma z listą nagród wysyłała Beata Kempa – ówczesna szefowa Kancelarii Premiera. Czasami przygotowywał dokumenty jej zastępca Paweł Szrot. Zarówno Morawiecki, jak i jego zastępcy dostawali informacje o przyznanych nagrodach i adnotację, że środki mają być wypłacone z budżetu resortu rozwoju. Uzasadnień w pismach brak...
Jak dokładnie wyglądało nagradzanie Morawieckiego? Jak system regularnych dodatków do pensji wypłacanych na koniec miesiąca. Styczeń 2017 r. – 3,6 tys. zł; luty: 3,6 tys. zł; marzec 3,6 tys. zł; kwiecień 3,6 tys. zł; maj 3,6 tys. zł; czerwiec – 3,6 tys. zł. Od połowy roku Morawiecki dostawał coraz więcej. Lipiec – 5 tys. zł; wrzesień – 14,5 tys. zł; październik – 4,5 tys. zł; listopad – 4,5 tys. zł. W grudniu 2017 r., Morawiecki dostał dwie nagrody: „zwykłą” 10 tys. zł i 15 tys. zł nagrody rocznej.
Zobacz także: Michał Kamiński nie ma wątpliwości. "Czego Morawiecki się nie dotknie to zaczyna się sypać"
O tym, że nagrody były przyznawane z automatu świadczą dwa szczegóły, na które natrafiliśmy przy okazji analizowania pism. W styczniu 2017 r., lista z nagrodami za cały miesiąc została sporządzona i wysłana z Kancelarii Premiera…17 stycznia, a więc w połowie miesiąca. Z kolei, w grudniu ubiegłego roku, tzw. nagroda miesięczna została przyznana jeszcze wcześniej, bo 8 grudnia. Listę w z jej wysokością przesłano do resortu rozwoju razem z nagrodami rocznymi.
Brejza: to automatyzm, bez uzasadnienia
O komentarz do sprawy poprosiliśmy posła Krzysztofa Brejzę. - System drugich pensji dla polityków PiS równy jak od linijki. Kwoty wypłacane automatycznie. Każdy tyle samo. Zmieniają się tylko nazwiska w tabelkach i kolejność, kwoty nie. Nie ma żadnych uzasadnień. To zakrawa na finansowy przekręt. Comiesięczne wypłacane sobie publicznych pieniędzy bez żadnej podstawy prawnej. Działają w myśl zasady „publiczna kasa - ich kasa” – mówi nam Brejza.
Przypomnijmy, że po ujawnieniu afery z nagrodami, ministrowie mają pieniądze zwrócić na Caritas. Formalnie mają czas do połowy maja.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl