Szydło osłabiona po politycznej bitwie w małopolskim PiS. Może stracić funkcję w partii
PiS wzywa na demonstrację, która ma, chociaż na chwilę, wywołać wrażenie o jedności partii. Na jej zapleczu jednak buzuje, a kolejni radni rzucają partyjnymi legitymacjami. Polityczna wojna w małopolskim PiS może doprowadzić do marginalizacji czołowych przedstawicieli formacji Jarosława Kaczyńskiego. Jedną z poszkodowanych może zostać Beata Szydło.
Była premier mocno podpadła władzom PiS - w tym Jarosławowi Kaczyńskiemu. Powód? Kilku radnych PiS z sejmiku małopolskiego, kojarzonych z Beatą Szydło, zbuntowało się przeciwko woli władz partii i uniemożliwiało wybór rekomendowanego przez centralę Łukasza Kmity na marszałka województwa.
Mimo że Szydło - jak sama zapewniała w bezpośredniej rozmowie z Kaczyńskim - miała nie angażować się w spory w małopolskim PiS, to i tak utraciła zaufanie Nowogrodzkiej.
Osłabianie Szydło
W konsekwencji władze PiS uznały, że trzeba byłą szefową rządu osłabić. Najpierw z funkcji szefa regionu odwołano bliskiego Szydło ministra Andrzeja Adamczyka. Później Jarosław Kaczyński na spotkaniu z dziennikarzami przyznał, że była premier nie ma szans na bycie kandydatką w wyborach na prezydenta RP, mimo że ona sama tego nie wykluczała. W końcu przedstawiciele władz PiS coraz częściej zaczęli zbierać się bez obecności Szydło, a ona sama nie była już tak często dopraszana do rozmów.
Jak usłyszała Wirtualna Polska, na jednym ze spotkań postanowiono, że europosłanka nie będzie współprzewodniczącą frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) w Parlamencie Europejskim (mimo że takie były pierwotne założenia). Zamiast niej awansował Joachim Brudziński, jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.
Co więcej, w kulminacyjnym momencie kłótni w PiS o to, kto ma być marszałkiem Małopolski, a kto znaleźć się w zarządzie województwa, wśród wewnętrznych wrogów Szydło pojawił się pomysł, by w ogóle pozbawić ją wpływu na partię.
Była premier na portalu X - i to dwa razy w ciągu kilku dni - informowała, że jej przeciwnicy w PiS kolportują wśród dziennikarzy plotkę, jakoby zrezygnowała z funkcji wiceprezesa formacji (Szydło jest jednym z sześciu wiceprezesów).
To nie była prawda, niemniej w PiS krążą teorie, że Kaczyński na przyszłorocznym kongresie PiS, na którym odbędą się nowe wybory władz partii, nie dopuści, by Szydło ponownie została wiceprezeską. - Ba, ktoś rzucił pomysłem, żeby w ogóle zawiesić ją w partii - powiedział jeden z naszych rozmówców.
Wyborcy PiS by jednak tego nie zrozumieli. Mimo że część z nich może mieć wątpliwości co do jej roli w buncie w Małopolsce (zwłaszcza że dwóch kojarzonych z nią radnych, w tym były prezydencki minister Piotr Ćwik, rzuciło już partyjną legitymacją).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Ona miała już swój czas"
- Beata nie jest już taka silna i popularna jak kiedyś. Czasy się zmieniają. Ona miała już swój czas. Na większą karierę w PiS nie ma szans - twierdzi jeden z naszych rozmówców, bywalec Nowogrodzkiej.
Niektórzy zwracają też uwagę na jej dużo słabszy wynik w tegorocznych wyborach do PE w porównaniu do wyborów w 2019 roku.
- W badaniach wśród naszego elektoratu większą popularnością cieszy się Morawiecki niż Szydło. Ludzie ją lubią, ale nie uważają jej za dobrego przywódcę na te czasy. Beata była dobra na czasy prosperity, ale to już nie wróci - uważa jeden z polityków PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wewnętrzne podziały
Trudno również mówić o czasach prosperity dla samej partii. Przeciwnie. Po bitwie o Małopolskę w PiS buzuje.
"Mamy w PiS coraz większy kryzys przywództwa, lojalności i elementarnej przyzwoitości. Partia jest skłócona, po raz kolejny okazuje się, że aby wysoko awansować, trzeba ostro się postawić, a nawet zdradzić. Uczciwi i lojalni znowu zostali wykorzystani do bezowocnej walki i teraz stoją z boku i kolejny raz zastanawiają się, po co to wszystko było" - napisał w mediach społecznościowych małopolski senator Marek Pęk, stronnik Łukasza Kmity.
Ryszard Terlecki, który forsował kandydaturę Kmity na marszałka i przekonał do niej Kaczyńskiego (przy wsparciu Morawieckiego), obwinia w kuluarowych rozmowach Szydło za bałagan w regionie. W istocie kilku radnych PiS, którzy kojarzeni są z Szydło, mieli osobiste powody, by sprzeciwiać się Kmicie. I nie bali się gniewu prezesa PiS.
Ten - jak zapowiedział już kilkukrotnie - wyciągnie wobec buntowników konsekwencje. Nawet jeśli chwilowo polityczna broń została zawieszona. Rykoszetem - ale dość poważnie - dostanie była premier. Jej partyjni przeciwnicy chętnie to wykorzystują.
- Terlecki nie znosi Szydło. Będzie działał przeciwko niej i to się już nie zmieni. Morawiecki i jego ekipa mogą się tylko cieszyć - twierdzi jeden z rozmówców.
Były szef klubu PiS o ostatnich sporach w Małopolsce napisał: "Paroosobowa grupka radnych PiS postanowiła nie stosować się do rekomendacji władz partii i nie wybrać posła Łukasza Kmitę na marszałka województwa, ale podzielić stanowiska w zarządzie sejmiku między siebie. Jednym z prowodyrów tej operacji był dotychczasowy marszałek, powszechnie uważany za szkodnika, ale za to zdolny do każdej intrygi. Tak bardzo przywiązał się do swojego fotela, że nie liczył się ani z decyzjami partii".
Terlecki przyznaje, że "nie ma co udawać, że nic się nie stało". "Szantaż okazał się skuteczny. Aby nie dopuścić do kolejnych wyborów samorządowych albo - co gorsza - nie narazić Małopolski na zdobycie władzy przez koalicję PO i PSL, trzeba było ustąpić" - napisał.
I stwierdził, że wyborcy PiS zostali "oszukani". "Teraz trzeba ich przekonać, że następnym razem przy układaniu list wyborczych takiego błędu nie będzie" - pisał w grożącym tonie były wicemarszałek Sejmu.
Dobra mina do złej gry
Mimo tak gęstej atmosfery wewnątrz, Prawo i Sprawiedliwość postanowiło "podpiąć się" pod demonstrację Klubów Gazety Polskiej i wezwało przed Sejm we wtorek o 17:30. - Ludzie w terenie mówią, że powinno być więcej tego typu demonstracji. One dają poczucie jedności, chociaż tłumów we wtorek się nie spodziewam - przyznaje jeden z posłów PiS.
Słowem: władze PiS postanowiły zrobić dobrą minę do złej gry. A gra odbywa się na kilku polach.
Sejmik małopolski był jednym z nich. Z tego też powodu czasem dochodziło do sytuacji kuriozalnych: po porażce Kmity i wyborze Smółki, odejście z PiS i zrzeczenie się mandatu radnej zapowiedziała w "dramatycznym" wpisie Barbara Nowak, stronniczka Ryszarda Terleckiego. Ostatecznie okazało się, że nie odejdzie ani z sejmiku, ani z PiS.
- Basia wie, że kariery poza PiS mieć nie będzie. Podobnie jak inni - twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autor: michal.wroblewski@grupawp.pl