"Fanatyzm", "destrukcja". Szydło atakuje PE po głosowaniu
Parlament Europejski wzywa do odwołania przewodnictwa Węgier w Radzie UE. Decyzję skrytykowała europosłanka PiS Beata Szydło. "Próba pozbawienia jednego z krajów Unii traktatowych praw stanowi zagrożenie dla całej Wspólnoty" - przekonuje była premier.
Parlament Europejski przyjął w czwartek rezolucję wzywającą do odwołania przewodnictwa Węgier w Radzie UE. Podkreślono, że PE jest zaniepokojony "dalszym pogarszaniem się sytuacji w zakresie praworządności i praw podstawowych na Węgrzech".
Według europarlamentu węgierski rząd stwarza duże zagrożenie dla wolności słowa, wolności badań akademickich, a także dla społeczności LGBT. W związku z tym kwestionuje, czy Węgry w ogóle będą w stanie sprawować prezydencję w Radzie UE.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szydło atakuje europosłów
Decyzja PE rozzłościła niektórych polityków. Europosłanka i była premier Beata Szydło stwierdziła, że deputowani "mają za nic traktaty europejskie".
"Próba pozbawienia jednego z krajów Unii traktatowych praw stanowi zagrożenie dla całej Wspólnoty. Fanatyzm zaprezentowany dziś w Parlamencie Europejskim nie jest wyrazem troski o Europę - jest czymś dokładnie odwrotnym, metodą na destrukcję podstaw integracji europejskiej. Wniosek o odebranie Węgrom prezydencji niszczy europejską solidarność" - stwierdziła Szydło.
Głos zabrał również premier Mateusz Morawiecki. - Wierzę, że jest to tylko pohukiwanie ze strony Parlamentu Europejskiego, ponieważ jest to jawne złamanie reguł europejskich w ich najważniejszej odsłonie, czyli reguł traktatowych. Traktatów, które decydują o tym jak wygląda UE. Niszczenie w ten sposób całego sposobu zarządzania UE jest nie tylko drogą donikąd, ale jest drogą w przepaść - stwierdził szef polskiego rządu.
- Uważam, podobnie jak mówiłem w Heidelbergu, że jeżeli będzie próba gwałtu na poszczególnych członkach UE, jeżeli będzie próba zmuszenia krajów UE do kwalifikowanej większości w procesie decyzyjnym, do tzw. federalizacji czyli de facto do centralizacji procesu decyzyjnego, procesu biurokratycznego, to będzie to droga w bardzo, bardzo złym kierunku, droga prowadząca na manowce - dodał Morawiecki.
Jego zdaniem "na razie tego typu głos ze strony PE jeszcze o niczym nie przesądza". Zastrzegł jednocześnie, że "Polska będzie bardzo jednoznacznie nie tylko wskazywała pozaprawność, bezprawność, na łamanie praworządności przez PE w tym zakresie".
- Także na to, że szerszy kontekst społeczny, geopolityczny i polityczny powoduje, że powinniśmy pracować w kierunku zrozumienia różnic pomiędzy państwami członkowskimi, a nie w kierunku obcinania głów i członków tym, którzy przeciwstawiają się tej polityce urawniłowki ze strony niektórych instytucji i osób w Brukseli - podkreślił Morawiecki.
Polska następna w kolejce?
Przewodnictwo w Radzie UE jest rotacyjne. Węgry mają je objąć w drugiej połowie 2024 roku. Utrata prezydencji jest mało prawdopodobna. Kolejność krajów przewodniczących ustaliła Rada UE, a na jej decyzje Parlament Europejski nie ma przełożenia.
Polska, która również ma problemy z praworządnością, nie została wymieniona w rezolucji PE, jednak - jak podaje RMF FM - eurodeputowani już zastanawiają się nad takimi działaniami. Polska ma stanąć na czele Rady UE w 2025 roku.
Czytaj więcej: