Szwedzki dziennikarz zabity w Somalii
Szwedzki dziennikarz Martin Adler, pracujący dla szwedzkiej gazety "Aftonbladet" i brytyjskiej telewizji Kanał 4, został zastrzelony podczas demonstracji w stolicy Somalii, Mogadiszu.
23.06.2006 | aktual.: 23.06.2006 21:09
Adler zginął na miejscu od strzału w okolice serca - powiedział somalijski dziennikarz Mohamed Amin, który był świadkiem zabójstwa. Strzelano do niego z bardzo niewielkiej odległości - dodał Amin.
Adler filmował demonstrację, zorganizowaną przez islamskie bojówki, które 5 czerwca, po ponad trzech miesiącach walk, zdobyły Mogadiszu. Wtedy właśnie do miasta wrócili dziennikarze zachodnich mediów.
Bojówki Szarifa Szeika Ahmeda, przewodniczącego Unii Trybunałów Islamskich, toczyły w stolicy kraju walki ze świeckim sojuszem somalijskich watażków. W starciach zginęło ponad 300 ludzi, a około 1700 zostało rannych. Wśród ofiar było wielu cywilów, którzy przypadkowo znaleźli się na linii ognia.
Bojówki islamskie odcięły się od zabójstwa szwedzkiego dziennikarza. Potępiamy ten barbarzyński czyn i ukarzemy winnych - oświadczył szejk Ahmed.
Zdaniem ekspertów, Stany Zjednoczone po cichu wspierały sojusz somalijskich watażków, próbując wykorzenić działających w tej części Afryki członków terrorystycznej Al-Kaidy. Amerykanie nigdy tej współpracy nie potwierdzili, ani jej nie zaprzeczyli.
Islamskie trybunały byłyby pierwszą siłą, której od 1991 roku, czyli od obalenia dyktatora gen. Mohammeda Siada Barre, udało się przejąć kontrolę nad całą stolicą Somalii. Do tego czasu miasto pozostawało podzielone między rywalizujące ze sobą klany, zawierające doraźne sojusze i dysponujące niemalże nieograniczoną władzą na kontrolowanych przez siebie terytoriach.
Unia Trybunałów Islamskich zaczęła rywalizować z miejscowymi watażkami o wpływy, gdy tymczasowe, popierane przez ONZ, somalijskie władze zostały w 2004 roku uznane przez świat. Jednak rząd centralny nie był w stanie zaprowadzić porządku w całym kraju, ani nawet wrócić do stolicy ze względu na panującą tam przemoc.