Szwajcarscy piloci widzą białe myszki
Szwajcarskie linie lotnicze Swiss musiały odwołać dwa loty transatlantyckie oraz przetrzymały jeden ze swych samolotów ponad dobę na lotnisku, bowiem po jego pokładzie buszowała mysz - podał w sobotę serwis BBC.
Przyczyną całego zamieszania była mysz laboratoryjna, która wymknęła się z klatki zamkniętej w luku bagażowym w czasie lotu z Bostonu do Zurychu. Gdy samolot wylądował w Szwajcarii załoga zorientowała się, że gryzoń wygryzł sobie drogę na wolność.
Ponad 24 godziny zajęło złapanie uciekiniera. Udało się tego dokonać dopiero po zagazowaniu myszy dwutlenkiem węgla. Według rzecznika linii lotniczych, był to najlepszy sposób - użycie tradycyjnych metod łapania myszy, jak pułapka z kawałkiem sera, czy kot zajęłoby dużo więcej czasu.
Samolot nie mógł wystartować z myszą beztrosko biegającą po pokładzie. Gryzoń stanowił realne zagrożenie dla lotu; mógł na przykład poprzegryzać kable.
Obsługa lotniska w Zurychu ma już doświadczenie w radzeniu sobie z gryzoniami biegającymi po pokładach samolotów. W 2001 roku załoga maszyny z Dominikany poprosiła o zgodę na nocne awaryjne lądowanie, bowiem jeden z pilotów dostrzegł mysz. Samolot poleciał dalej dopiero po uzyskaniu niezbędnej pomocy.(ck)