"Szukano latającego talerza?". Gorąco w studiu TVN24
Trwa dyskusja o rosyjskiej rakiecie, która w grudniu spadła pod Bydgoszczą. Temat ten zdominował czwartkowe wydanie programu Moniki Olejnik. Dziennikarka próbowała dowiedzieć się od prezydenckiego ministra Andrzeja Dery, jak przebiegały poszukiwania obiektu. W pewnym momencie dyskusja w studiu zrobiła się wyjątkowo gorąca.
Olejnik zaczęła od pytania, dlaczego Andrzej Duda o tym, że obca rakieta spadła na polskim terytorium, dowiedział się dopiero w kwietniu. - Ponieważ wszyscy dowiedzieli się w tym czasie, i premier i prezydent - odparł Dera.
Następnie kilkukrotnie powtórzył, że sprawa ta - według niego - w ostatnich dniach została już "merytorycznie wyjaśniona".
- Nie, nie została wyjaśniona. Ja się dowiedziałam, że była mgła, była zła pogoda i że były "odbicia". A nie dowiedziałam się, dlaczego zwierzchnik sił zbrojnych po czterech miesiącach dowiedział się o tym, że spadła rakieta - zaprotestowała dziennikarka.
Olejnik nawiązała do tłumaczeń szefa BBN Jacka Siewiery, który mówił w środę, że "przechwycenie oraz poszukiwania rakiety utrudniała pogoda, jaka była w grudniu ubiegłego roku".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: waloryzacja 500 plus. Minister finansów zakładnikiem obietnic PiS? Mocne słowa byłego premiera
Burza wokół rakiety spod Bydgoszczy. Dera się tłumaczy
- Nie powinniśmy roztrząsać w mediach szczegółów dotyczących tego całego incydentu – powiedział prezydencki minister, próbując uciąć temat. Olejnik jednak nie dawała za wygraną.
- Przy cały szacunku do pana ministra, to jednak pan minister obrony narodowej roztrząsał to w mediach, bo zorganizował konferencję prasową na której oskarżył Dowódcę Operacyjnego - przypomniała. - Nie oskarżył, tylko poinformował o tym, jak wyglądało to z punktu widzenia ministra obrony narodowej - wtrącił Dera.
Dalej polityk przekonywał, że wojsko nie mogło zareagować inaczej, bo przez długi czas nie było wiadomo jaki dokładnie obiekt spadł w Polsce.
- Jak można reagować, skoro nie można zidentyfikować obiektu, który leci? - zastanawiał się Dera. - Ale przepraszam, czy obiekt zidentyfikowano dopiero wtedy, kiedy jakaś pani pojechała na przejażdżkę do lasu i znalazła rakietę? Wtedy dopiero zidentyfikowano i wtedy było "o rety! Mamy rakietę!" - ironizowała dziennikarka.
- Pani próbuje zrobić z tego jakąś infantylną opowieść – zaprotestował jej rozmówca. Dodał, że rakieta od grudnia była poszukiwana, ale "nieskutecznie". - Nie było potwierdzenia jaki to jest obiekt (…). Zidentyfikowano, że była to rakieta w momencie, kiedy ją odnaleziono - zaznaczył.
Olejnik dopytywała, czego więc szukali żołnierze, skoro - wedle słów Dery - długo nie wiedzieli, że chodzi o obcą rakietę. - Szukano latającego talerza? No czego szukano panie ministrze? - zwróciła się do swojego gościa.
Dera odparł, że "szukano obiektu, który został wyłapany przez stacje radarowe".
Źródło: TVN24/WP Wiadomości