Sztuczna inteligencja i robot-zabójca. Tak Mosad zastrzelił sławnego naukowca
Czołowy irański naukowiec nuklearny Mohsen Fakhrizadeh został zamordowany przez Mosad. Izraelskie służby użyły do ataku zdalnie sterowanego karabinu wyposażonego w sztuczną inteligencję, który był obsługiwany przez operatora z odległości 1,5 tys. kilometrów - informuje "New York Times". Gazeta wskazuje, że o wszystkim wiedziała amerykańska administracja, która dała operacji zielone światło.
Do ataku doszło 27 listopada 2020 roku. Mohsen Fakhrizadeh wracał tego dnia z wakacji nad Morzem Kaspijskim i poruszał się w stronę miasta Absard, oddalonego ok. 70 km od Teheranu. Naukowiec uznawany za "ojca" irańskiego programu nuklearnego sam prowadził auto, ale ochraniała go przy tym kolumna funkcjonariuszy służb specjalnych.
Mimo to nie udało się zapobiec śmierci 59-latka. Samochód, którym się poruszał został precyzyjnie ostrzelany, a Irańczyk, który od dawna był celem izraelskiego wywiadu, zmarł w szpitalu.
Szum informacyjny
Początkowo pojawiało się w mediach wiele wersji tego zdarzenia. Można było przeczytać informacje o wybuchu, grupie zamachowców czy ostrej wymianie ognia, dlatego narosło wokół tego wiele teorii spiskowych.
Jedną z nich była właśnie opowieść o zdalnie sterowanym robocie, który precyzyjnie oddawał strzały tylko w kierunku Mohsena Fakhrizadeha. Było to jednak sprzeczne z zeznaniami rzekomych świadków strzelaniny, dlatego większość ekspertów i publicystów uznało to za propagandową narrację irańskiego reżimu, który miał szukać w ten sposób jakiegoś usprawiedliwienia dla porażki swoich sił specjalnych.
Zobacz także: Polska traci przez Izrael? "Mamy po obu stronach populistów"
Wielkie śledztwo
Dziennikarze "New York Times" poszli jednak tropem tej spiskowej teorii i powołując się na źródła w izraelskim i amerykańskim wywiadzie potwierdzili wersję zdarzeń o robocie-zabójcy. Maszyna - jak czytamy - została oparta na belgijskim karabinku maszynowym FN MAG, który wyposażono w sztuczną inteligencję, liczne kamery oraz czujniki i sterowane za pomocą satelity. Wszystko miało zostać zmontowane w zrobotyzowaną konstrukcję, która waży ponad tonę.
"Około godziny 13 grupa uderzeniowa otrzymała sygnał, że Fakhrizadeh, jego żona oraz ochroniarze w kolumnie eskortującej wkrótce ruszą w kierunku miasta Absard, gdzie znajdują się domy letniskowe wielu przedstawicieli irańskich elit. Zabójca, wprawiony snajper zajął pozycję, skalibrował celownik, odbezpieczył broń i lekko nacisnął spust. Nie znajdował się jednak w pobliżu Absardu. Wpatrywał się w ekran komputera w nieujawnionej lokalizacji, oddalonej o ponad 1,5 tysiąca kilometrów. Cały oddział uderzeniowy był poza Iranem" - pisze "New York Times".
Konstrukcja - jak czytamy - miała zostać do Iranu pieczołowicie przetransportowana w częściach, a następnie zmontowana już na miejscu. Potem umieszczono ją na pace zwykłego pickupa i pozostawiono wszystko przy pobliskiej drodze, by pojazd wyglądał na porzucony. Samochód nafaszerowano też materiałami wybuchowymi, żeby cała konstrukcja po operacji uległa zniszczeniu.
Atak z zasady miał nie tylko być likwidacją "ojca" irańskiego programu nuklearnego, ale też pokazem izraelskiej siły technologicznej i militarnej. Dlatego służbom zależało, by w zamachu zginął tylko i wyłącznie Mohsen Fakhrizadeh. To się udało, bo żona naukowca, która podróżowała z nim tym samym samochodem, wyszła z tego bez szwanku.
"New York Times" informuje, że robot wystrzelił 15 kul, a całe zdarzenie trwało mniej niż minutę. Nie udało się jednak zniszczyć całej konstrukcji. Większość spłonęła, ale miały zachować się jej główne komponenty.
Polityczna gra na linii Izrael-USA
Gazeta informuje, że Izrael uważnie śledził karierę i ruchy Fakhrizadeha od co najmniej 2007 r., a przygotowania do zamachu rozpoczął na przełomie 2019 i 2020 r. Bodźcem do realizacji operacji miała być seria spotkań izraelskich wysłanników pod kierownictwem ówczesnego dyrektora Mosadu Yossiego Cohena z najwyższymi urzędnikami Stanów Zjednoczonych. Wiedzę o wszystkim mieli posiadać ówczesny prezydent USA Donald Trump, sekretarz stanu Mike Pompeo i dyrektor CIA Giny Haspel.
Według "NYT" przygotowania do ataku zintensyfikowano latem 2020 roku. Izraelem - jak czytamy - kierowały dwa czynniki. Pierwszy to chłodna reakcja Teheranu na zabójstwo najwyższego irańskiego generała Kasema Sulejmaniego, dokonane w styczniu 2020 roku przez Amerykanów przy współpracy z izraelskim wywiadem. "Skoro zdołali zabić czołowego przywódcę wojskowego Iranu bez większego odwetu, oznaczało to, że Iran był albo niezdolny, albo niechętny, do bardziej stanowczej reakcji" - zauważa gazeta.
Drugi to obawy o rosnące prawdopodobieństwo, że ówczesny prezydent USA Donald Trump przegra listopadowe wybory prezydenckie z demokratą Joe Bidenem, który zapowiedział w trakcie kampanii, że przywróci Stany Zjednoczone do porozumienia nuklearnego z Iranem.
"Jeśli Izrael miał zamiar zabić czołowego irańskiego urzędnika, co miało potencjał do rozpoczęcia wojny, potrzebował zgody i ochrony Stanów Zjednoczonych" - donosi "New York Times", podkreślając przy tym, że ówczesny premier Benjamin Netanjahu dążył dodatkowo w ten sposób do pogorszenia relacji na linii Waszyngton-Teheran i zniweczenia szans na porozumienie, które pojawiłyby się po ewentualnym zwycięstwie Bidena.
Wielka rewolucja
W swoim raporcie "NYT" szczegółowo opisał też, w jaki sposób naukowiec zlekceważył ostrzeżenia o możliwej próbie zabójstwa, a także porady swojego zespołu bezpieczeństwa, który nalegał na jazdę opancerzonym samochodem. Jego arogancja miała być spowodowana częstymi pogłoskami o zagrożeniu życia i przyzwyczajeniem do tego stanu rzeczy.
Gazeta zwraca też uwagę, że użycie tej technologii rewolucjonizuje sferę wywiadu i służb specjalnych. Robot-strzelec wyborowy ogranicza bowiem do minimum ryzyko pomyłki i ewentualnego zdemaskowania. Nie przyciąga wielkiej uwagi, jest łatwy w transporcie i może być umieszczony w praktycznie dowolnym miejscu na świecie.
Źródło: New York Times