Szpitali raczej nie zamkną
Co się dzieje w służbie zdrowia. Czy
szpitale przestaną leczyć? Nie, nie przestaną. Ale spór między
ministrem zdrowia a prezesem NFZ nie pomaga pacjentom - pisze w
"Gazecie Wyborczej" Elżbieta Cichocka.
20.07.2005 | aktual.: 20.07.2005 07:12
Wczoraj minister zdrowia po raz kolejny oskarżył NFZ, że źle gospodaruje pieniędzmi na zdrowie. Prezes zarzuty odparł. Kandydat na prezydenta i lekarz prof. Zbigniew Religa postraszył, że szpitale przestaną działać. A dzienniki telewizyjne pokazały zadłużone szpitale i pacjentów niepewnych, czy będą leczeni.
Spór ministra z prezesem dotyczy oczywiście pieniędzy. Minister chciałby dodać szpitalom, prezes jest ostrożny.
Minister przekonuje, że NFZ ma nadwyżki, które może przeznaczyć na dodatkowe kontrakty ze szpitalami onkologicznymi. Więcej zabiegów, więcej pieniędzy na drogie leki to krótsze terminy oczekiwania dla pacjentów. - Te pieniądze powinny być jak najszybciej przeznaczone na leczenie - przekonuje minister zdrowia Marek Balicki.
Ale prezes NFZ Jerzy Miller uważa, że nie może sobie pozwolić na zwiększenie kontraktów ponad już zawarte. W styczniu i lutym NFZ otrzymał z ZUS więcej pieniędzy, niż zaplanowano, ale w następnych trzech miesiącach - mniej. Nieco więcej wpłynęło w czerwcu, nie wiadomo, ile wpłynie w lipcu. Dopiero wtedy, kiedy następne miesiące potwierdzą tendencję wzrostową, będzie można nadwyżki przekazać na świadczenia zdrowotne - odpowiada prezes.
Spór, do którego obu decydentów włączyło wszystkie media, jest niepotrzebny, bo dodatkowo straszy pacjentów. Tymczasem nie jest tak, że nagle z dnia na dzień zabraknie pieniędzy na leczenie. NFZ zawarł kontrakty na cały rok, co miesiąc przekazuje szpitalom jedną dwunastą zaplanowanej kwoty. Nacisk ministra skierowany jest na to, by dać na leczenie więcej niż w kontraktach zaznacza publicystka "Gazety Wyborczej".
W systemie brakuje równowagi finansowej - świadczy o tym gigantyczny dług szpitali. Ale decyzja o tym, ile przeznaczyć na służbę zdrowia, zależy od polityków. Nieprzypadkowo kandydat na prezydenta Zbigniew Religa zaapelował do rządu o więcej pieniędzy. Dotychczasowe doświadczenie pokazuje jednak, że obietnice wyborcze polityków rzadko bywają spełniane po wyborach. (PAP)