ŚwiatSzósta zmiana polskiej misji w Iraku

Szósta zmiana polskiej misji w Iraku

Przekazanie siłom irackim odpowiedzialności za
bezpieczeństwo w prowincjach Diwanija i Wasit - to według
kończącego swą misję w Iraku gen. Piotra Czerwińskiego,
największe osiągnięcie dowodzonej przez niego Wielonarodowej
Dywizji Centrum-Południe.

Każdy z żołnierzy mógł tu sprawdzić swą wytrzymałość, tęsknotę i wiarę. Dowodzenie w warunkach niemal wojennych 5-tysięczną dywizją, składającą się z ludzi z 14 państw, nauczyło mnie być dyplomatą, kochać jeszcze mocniej wszystkich żołnierzy, odpowiadać za miliony dolarów, zdobywać i pielęgnować prawdziwą przyjaźń z irackimi dowódcami - podsumowuje gen. Czerwiński.

W sobotę przed południem gen. Czerwiński przekaże dowodzenie dywizją generałowi Edwardowi Gruszce. Polski kontyngent w Iraku zmniejszy się na szóstej zmianie o około 500 żołnierzy i będzie liczył 900 wojskowych. Polskie władze zadecydowały, że nasze wojsko pozostanie w Iraku do końca tego roku. Oznacza to, że po kończącej się w lipcu szóstej zmianie będzie też siódma - prawdopodobnie ostatnia.

Rozpoczynająca swą misję szósta zmiana będzie miała zmodyfikowane zadania. Patroli już nie będzie, a w akcjach bojowych polscy żołnierze mają uczestniczyć tylko na wyraźną prośbę strony irackiej.

Pozostaje zadanie dalszego szkolenia irackiej armii, policji i straży granicznej. Jak powiedział gen. Gruszka, będzie to przypominać kierowanie samochodem z tylnego siedzenia, bo iracka armia, straż graniczna i policja nie mają jeszcze na tyle sprzętu i możliwości, by o bezpieczeństwo dbać całkiem samodzielnie.

Deklaruje on, że szkolenie irackich sił będzie teraz miało bardziej specjalistyczny charakter. Chodzi o niewielkie jednostki zajmujące się rozpoznaniem, być może także innego rodzaju siły specjalne czy powietrzne, wspierające śmigłowcami działania wojsk lądowych.

Stacjonującą w bazie Delta w mieście Kut brygadową grupą zmechanizowaną dowodzi gen. Jerzy Michałowski. Już w czwartek przejął on obowiązki od kończącego misję brygadowej grupy bojowej gen. Mirosława Rozmusa.

"Polska" dywizja jest pierwszą spośród wielonarodowych sił koalicyjnych w Iraku, która irackim siłom przekazała odpowiedzialność za bezpieczeństwo w prowincjach. Gen. Czerwiński jest przekonany, że to historyczne wydarzenie jest forpocztą dla kolejnych irackich dywizji w kraju.

Chyba nikt wcześniej nie wiedział, jak to zrobić, my byliśmy pierwsi - dodał generał. Ocenia on, że wyszkolona przez Polaków 8. Dywizja Armii Irackiej ma bardzo wysokie morale i jest najlepiej wyszkoloną iracką dywizją w kraju.

Pytany o porażki misji, Czerwiński odpowiada, że nie było takich. Nawet najmniejszych - zapewnił.

Na piątej zmianie polskiego kontyngentu wojskowego w Iraku, nasi żołnierze przeprowadzili 69 akcji bojowych - także we współpracy z siłami USA i irackimi. W ich wyniku zatrzymano wielu podejrzewanych i poszukiwanych terrorystów oraz kryminalistów, przechwycono też kilkaset sztuk broni i prawie 150 kg różnych materiałów wybuchowych, które mogły posłużyć do produkcji pułapek na wojskowych i cywilów.

Za najbardziej spektakularną polską operację bojową dowódca dywizji uznaje akcję ze stycznia tego roku nieopodal Hamzy w prowincji Diwanija, w wyniku której zatrzymano grupę terrorystyczną porywającą ludzi, kradnącą samochody, mającą też na koncie zabicie kilku osób, w tym hiszpańskiego oficera w 2004 r.

W tej akcji ranny został polski żołnierz (dziś jego stan jest już dobry). Tak on sam jak i jego koledzy, którzy wsławili się wyciągnięciem rannego spod ostrzału, zostali wyróżnieni przez dowódcę dywizji i przedstawieni do odznaczenia za dzielność.

Po tej operacji Irakijczycy bili nam brawo, burmistrz miasta przyjechał do nas, by podziękować - mówił, że mieszkańcy Hamzy śpią już spokojnie. Wcześniej tę grupę ścigały dwa bataliony irackiej piechoty i nie mogli ich złapać. My to zrobiliśmy - podkreśla generał.

Zwraca on też uwagę na wartą 15 mln dolarów pomoc dla ludności cywilnej. Zbudowano za tę sumę wiele sieci dystrybucji prądu i wody, drogi, pomoc humanitarna docierała do szkół oraz placówek opiekuńczych. Ponadto polscy lekarze przyjęli około tysiąca irackich pacjentów cywilnych, a drugie tyle - wojskowych i policjantów. "Wszyscy dali z siebie wszystko. Jestem z tego bardzo dumny" - dodał Czerwiński.

Jego następca, gen. Gruszka pytany o najważniejsze zadanie, jakie sobie postawił przed wyjazdem, odpowiada, że chciałby "wrócić do kraju z podniesionym czołem". Generał dowodził 1. Brygadową Grupą Bojową w Karbali w czasie drugiej zmiany polskiego kontyngentu. Kilka miesięcy tej misji było trudnym czasem, gdy radykalny szyicki duchowny Muktada as-Sadr wzniecił powstanie.

Wtedy broniliśmy kluczowych obiektów - naszych baz, gmachów publicznych, posterunków policji i więzień; kilka razy dziennie rozmawiałem z wysłannikami walczących i to po obu stronach barykady. Myślę, że ta umiejętność rozmawiania z każdym przyda mi się tu - tym bardziej, że nasza misja ma charakter doradczo- szkoleniowy - powiedział gen. Gruszka.

Uważa on, że czas już rozpocząć w Iraku nawiązywanie kontaktów z Polską nie tylko na płaszczyźnie wojskowej, ale też cywilnej m.in. biznesowej. "Miałem ostatnio spotkania z przedstawicielami władz w mieście Kut. Ci ludzie mówią, że jest u nich bezpiecznie. Liczą, że polskie firmy zechcą robić tu interesy i gwarantują im bezpieczeństwo. To dobry sygnał od Irakijczyków -oznacza, że nie jesteśmy tu traktowani jak okupanci" - relacjonował generał.

Gen. Gruszka pytany, czy rzeczywiście już czas na przyjazd polskich firm do Iraku, zwraca uwagę, że w "polskich" prowincjach poziom bezpieczeństwa jest o wiele wyższy niż w Bagdadzie, być może nawet porównywalny z Kurdystanem na północy Iraku. Nastał już czas na jakiś pojedynczy projekt, który można by obserwować, monitorować, czy rzeczywiście sytuacja już do tego dojrzała - ocenił nowy dowódca wielonarodowej dywizji.

Zamierza on kontynuować pomoc dla Irakijczyków, na którą, podobnie jak w czasie poprzedniej zmiany, przeznaczono kilkanaście milionów dolarów, ale - podkreśla gen. Gruszka - pod tym względem dywizja może być elastyczna.

Jeśli Irakijczycy nie będą przygotowani organizacyjnie do przedsięwzięcia, to pomoc będzie mniejsza. Jeśli będą - to może nawet być warta 20 mln. dolarów. Tym razem zamierzamy się koncentrować na dużych projektach, wartych ponad 200 tys. dolarów każdy - zadeklarował. Chodzi nadal o zaspokojenie podstawowych potrzeb - prąd, woda, drogi i pomoc humanitarna dla szkół oraz placówek medycznych.

Wojciech Tumidalski

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)