Szokująca interwencja żołnierzy. Były szef MON użył mocnych słów
We wtorek w okolicach Michałowa doszło do interwencji wobec trzech polskich fotoreporterów. "Osoby w mundurach Wojska Polskiego" miały wyciągnąć ich z samochodu, szarpiąc przy tym i używając wulgaryzmów. Pozbawionych kurtek dziennikarzy skuto kajdankami i przetrzymywano ponad godzinę, do przyjazdu policji. Sprawę komentował w programie "Tłit" Wirtualnej Polski były szef MON, poseł Koalicji Obywatelskiej Tomasz Siemoniak. W jego ocenie "takie zachowanie absolutnie nie przystoi żołnierzowi Wojska Polskiego". - Dziwię się bardzo tym, którzy próbują to usprawiedliwiać. Nie działo się to w strefie stanu wyjątkowego. Rozumiem, że żołnierze poddani są ogromnemu stresowi, mają prawo być poddenerwowani, ale reprezentują państwo i w każdej sytuacji, nawet jeśli chcą wykazać zdecydowanie, muszą się zachowywać w sposób taki, który powagę tego państwa przenosi na różne sytuacje - stwierdził Siemoniak. Były szef MON odniósł się również do komentarza Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasza Piotrowskiego. Zwrócił on uwagę, że dziennikarze mieli zarost, co "w warunkach ograniczonej odpowiedzialności można różnie odebrać". Siemoniak nazwał wypowiedź dowódcy "żenującą". - Nie ma rzecznika MON-u, rzecznika MSWiA, nie ma ludzi, którzy potrafią jakoś rozsądnie się wypowiadać. Ta wypowiedź... Przemilczmy ją, to naprawdę było przykre - mówił poseł KO. Jego zdaniem "cała sytuacja bierze się z tego, że różnym służbom dziennikarze są przedstawiani jako wrogowie". - To jest tak absurdalne, tak postawione na głowie. Uważam, że lepiej przeprosić w takiej sytuacji, a żołnierzy przygotować na to, że dziennikarz to nie jest wróg, tylko ktoś, kto wykonuje swoją pracę - podsumował.