Szok w Hamburgu. Wybuchły zamieszki
Czegoś takiego wcześniej nie było na Halloween - mówi rzecznik policji. Dantejskie sceny rozegrały się w ostatnią noc października na ulicach Hamburga. W stronę interweniujących funkcjonariuszy poleciał grad kamieni.
Według najnowszych danych we wtorkowych zamieszkach w Hamburgu brało udział około 350 osób (początkowo mówiło się o zgromadzeniu około 150-200 demonstrantów). Rzucali koktajlami Mołotowa, domowej roboty bombami (m.in. z butelek po dezodorantach) i petardami.
Szczególnie niebezpiecznie było w dzielnicach: Wilhelmsburg, Billstedt, Osdorf i Lurup. Młodzi ludzie, skandujący antysemickie hasła, spalili policyjne barykady, zniszczyli sklepowe witryny i obrzucali kamieniami interweniujących policjantów, którzy desperacko próbowali opanować sytuację. Dopiero po przybyciu posiłków z opancerzonym pojazdem i użyciu armatek wodnych udało się rozproszyć dziki tłum. Niemniej w wyniku zamieszek kilku mundurowych zostało rannych.
- Skonfiskowane domowej roboty bomby i urządzenia wybuchowe pokazują, że mamy do czynienia z nowym wymiarem przemocy. Nie było wcześniej czegoś takiego na Halloween - mówi w rozmowie z "Bildem" rzecznik hamburskiej policji, Sören Zimbal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bilans Halloween na ulicach Hamburga to wszczęte 33 postępowania karne, 15 osób zatrzymanych, w tym 4 tymczasowo aresztowane. Policji jak dotąd udało się zidentyfikować około 250 osób.
- To, co wydarzyło się podczas Halloween, można określić jedynie jako "nienormalne". Każdy, kto wykorzystuje pokojowe wydarzenia do wywołania zamieszania, powinien zostać ukarany i bezwarunkowo pozbawiony wolności - komentuje Thomas Jungfer, szef Niemieckiego Związku Policji w Hamburgu (DPolG).
Źródło: "Bild"